Artykuły

Genius loci Stoczni

"Requiem Polskie" pod batutą Krzysztofa Pendereckiego w Hali K1 Stoczni Szczecińskiej. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

Monumentalne dzieło Krzysztofa Pendereckiego zabrzmiało w sobotę w stoczniowej hali K1. Niepowtarzalne i bardzo satysfakcjonujące wydarzenie. Wielka w tym zasługa interpretacji wykonawców, ale i tego, co zwykło się nazywać genius loci.

Patetyczne "Requiem Polskie" to muzyka narodowej martyrologii. Poszczególne jego części Penderecki tworzył przez wiele lat, dedykując postaciom i wydarzeniom ważnym dla najnowszej historii Polski. Stworzona jako pierwsza "Lacrimosa" zamówiona została przez Lecha Wałęsę na cześć wydarzeń Grudnia '70, "Agnus Dei" kompozytor dedykował Prymasowi Tysiąclecia kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu, "Libera me" napisał ku czci ofiar Katynia, a skomponowaną tuż po śmierci Jana Pawła II "Chaconną" uzupełnił jeszcze partyturę o fragment dedykowany Papieżowi (zresztą bardzo kontrastujący z pozostałymi).

Patetyczny, nieco koturnowy fresk muzyczny Pendereckiego w warunkach historycznej hali K1 nabrał jednak dramaturgii. Zarysowujące się w ciemności hali industrialne kształty, wielka suwnica, piła plazmowa do cięcia blachy na kadłuby statków, tworzyły bolesno-niepokojący nastrój, sugestywnie potęgujący muzyczne wrażenia.

W tych warunkach Krzysztof Penderecki poprowadził szczecińskich muzyków do prawdziwego sukcesu. Dobrze wypadł starannie przygotowany skład połączonych dwu orkiestr Filharmonii Szczecińskiej i Opery na Zamku. Jeszcze lepiej zaśpiewały chóry Politechniki Szczecińskiej (Akademicki i Collegium Maiorum) oraz Opery na Zamku, które misternie budowały skomplikowaną polifonię dzieła. Po raz pierwszy w historii "Polskie Requiem" wykonane zostało siłami amatorskich zespołów, a te nie tylko stanęły na wysokości zadania, ale wręcz ją przeskoczyły. Duże brawa należą się solistom.

A blisko 5 tys. szczecinian (większości nie stanowili zatwardziali melomani), mimo przeszywającego ziąbu (temperatura w hali wynosiła najwyżej 10 st. C), w skupieniu i wzruszeniu wysłuchała koncertu w hołdzie dla heroicznej postawy robotników 1970 r. To dla nich na dwa dni zastygła w bezruchu Stocznia Szczecińska (bo miejsce koncertu jest najważniejszą punktem w procesie technologicznym budowy statków) - a każdy dzień zwłoki kosztuje ją 20 tys. dolarów. Pewnie gdyby to tyle nie kosztowało, mielibyśmy fantastyczną halę koncertową.

Nagrodą dla wszystkich była długotrwała owacja na stojąco.

Sobotni koncert zorganizowało Miasto Szczecin, Opera na Zamku, Stocznia Szczecińska Nowa i Filharmonia Szczecińska. "Gazeta Wyborcza" objęła patronat prasowy nad wydarzeniem.

***

Dla gazety

Eugeniusz Kus, dyrygent, dyrektor Zamku Książąt Pomorskich:

Samo requiem pod dyrekcją Krzysztofa Pendereckiego miałem już okazję słyszeć. Ale te warunki nadają wykonaniu szczególny charakter. Jestem pełen uznania, zwłaszcza dla chórów. To jest niesamowite, że w tak krótkim okresie potrafiły przygotować tak trudne dzieło i tak znakomicie je wykonać. Jestem bardzo zadowolony z koncertu. Momentami miał tak emocjonalnie duży ładunek, że rzeczywiście budził wzruszenie.

Bogumiła Lagun Kuźmińska, pianistka Filharmonii Szczecińskiej, pedagog szkół muzycznych:

Gdyby było trochę cieplej, to wrażenia byłyby jeszcze lepsze, bo człowiek chciałby tego słuchać i słuchać.

Kiedyś nie interesował mnie Penderecki, wolałam Lutosławskiego, wydawał mi się głębszy. Ale w tej chwili myślę, że to jest genialne dzieło i potomność długo się będzie z niego cieszyła. Myślę, że to jest nasze "Polskie Requiem". Zwłaszcza, kiedy pojawia się w nim tekst polskiej pieśni religijnej "Święty Boże...". Genialnie to zostało zrobione. Efekt dopełniało wspaniale oświetlenie, symboliczne kolory, biel, czerwień, fiolet też dużo mówiły.

Arkadiusz Gorzeń, stoczniowiec, kierownik hali K1:

Nie spodziewałem się, że będzie aż taki efekt. Akurat takiej muzyki nie słucham. Dla mnie to było nieznane, ale warto było wysłuchać. To wszystko zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Na początku każdy z nas w stoczni się śmiał: gdzie? tutaj? u nas na hali? będzie jakiś koncert? będziemy się bawić? Ci, co nie byli, niech żałują.

Halina Szczepanie, emerytka:

Moja synowa kupiła nam na Mikołaja bilety na ten koncert. Wybraliśmy się całą rodziną: ja, syn z synową oraz wnuczka, która śpiewała w Serduszkach i wnuk, który był w Słowikach. Bardzo mi się podobało. W pierwszej chwili jakoś nie mogłam się włączyć, wciągnąć. A później byłam zafascynowana. Zwłaszcza nadzwyczajne były chóry. Może są to amatorzy, którzy na co dzień zajmują się różnymi innymi rzeczami, ale poprzez swoją pasję ćwiczyli i osiągnęli efekt nadzwyczajny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji