Artykuły

Sprzedaż

- Hauptmann walczył o miejsce w teatrze dla tego co niewygodne, od czego odwracamy wzrok. Postulat autora wciąż jest aktualny, zwłaszcza w Warszawie, gdzie repertuary teatrów w większości to albo komercyjna rozrywka, albo tzw: teatr środka, posługujący się wizerunkami celebrytów, by przyciągnąć widownię - z Mają Kleczewską i Łukaszem Chotkowskim, przed premierą "Szczurów" w Teatrze Powszechnym w Warszawie, rozmawia Wiesław Kowalski.

10 stycznia 2015 w Teatrze Powszechnym w Warszawie ujrzy światło dzienne Wasz nowy spektakl. Tym razem wraz z Mają Kleczewską sięgacie do twórczości autora prawie zupełnie w Polsce nie wystawianego, Gerharta Hauptmanna, który kojarzony jest głównie z dramatem "Tkacze". Wy, pozostając nadal w kręgu literatury niemieckiej, sięgacie po zupełnie zapomniany tekst "Szczurów". Dlaczego?

Ł.Ch: "Szczury" w Polsce miały swoją prapremierę w 1911, nasz spektakl, to drugie wystawienie tego dramatu w Polsce. "Szczury", jak i Hauptmann, są niezwykle popularni w Niemczech; kiedy przygotowywaliśmy "Burzę" w Deutsches Schauspielhause w Hamburgu, nasi aktorzy wypytywali nas o recepcję tego tekstu w Polsce. Byli zdumieni, że tekst nie funkcjonuje w polskim teatralnym obiegu. Centralna postać dramatu w oryginale jest Polką - sprzątaczką, u nas w spektaklu, to Ukrainka. Od razu po skończonej "Burzy" przeczytaliśmy "Szczury", które został wydane po raz kolejny, niedawno, w jednym z tomów dzieł zebranych Hauptmanna. Hauptmann obnaża człowieka , który dla realizacji i zaspokojenia pragnienia, jest w stanie poświęcić wszystko: siebie i innego, a z drugiej strony Hauptmann w "Szczurach" z furią walczy o Teatr, o Sztukę, polemizuje z teatrem anachronicznym, zachowawczym, mieszczańskim i przedstawicielami tego teatru , którzy w kategoryczny sposób wartościują i wskazują grożąc palcem, co w Teatrze i Sztuce ma rację bytu, a co nie ma. Oczywiste było, że musieliśmy problem Teatru i Sztuki, który stanowi lwią część dramatu "Szczury" przenieść do współczesności.

M.K.: Teatr współczesny Hauptmannowi był zainteresowany sobą, był megalomański, głuchy i ślepy na otaczającą rzeczywistość, był próżny. Hauptmann walczył o miejsce w teatrze dla tego co niewygodne, od czego odwracamy wzrok. Postulat autora wciąż jest aktualny, zwłaszcza w Warszawie, gdzie repertuary teatrów w większości to albo komercyjna rozrywka, albo tzw: teatr środka, posługujący się wizerunkami celebrytów, by przyciągnąć widownię. Teatr wdzięczy się do widowni, chce się przypodobać, przypominając tym samym okładki kolorowych pism. Teatr w Warszawie stał się jednym z towarów, który musi się sprzedać. Z takim teatrem walczy Hauptmann.

Ł.Ch.: Warszawa pozbawiona jest artystycznego ryzyka. To co dominuje w Warszawie to strach czy się spodobam i sprzedam. Rozwój Sztuki w Warszawie jest na ostatnim miejscu.

Wciąż jednak w takim obiegowym postrzeganiu twórczości laureata Nagrody Nobla z 1912 roku panuje opinia, że to przebrzmiały autor, który się zestarzał i jest anachroniczny. Jak to wygląda z Waszej perspektywy?

Ł.Ch.: To sąd wynikający z nieznajomości twórczości Hauptmanna, która w całości istnieje po polsku, w dobrym tłumaczeniu. Hauptmann jest rebeliantem, jego kolejne sztuki wywoływały skandale, publiczność biła się podczas premier, kolejni decydenci polityczni trzaskali drzwiami. Hauptmann zawsze był radykalny i ryzykował wszystko. Jego teksty są osobiste, nie oszczędza w nich nikogo, siebie samego też nie. Nigdy nie popadał w swojej twórczości w intelektualny, uniwersytecki manieryzm, dawał na scenie głos Człowiekowi w całej jego złożoności. Człowiek nigdy nie jest jednoznaczny. Hauptmann wikła swoich bohaterów w zależności i konflikty polityczno- społeczne i pokazuje rozpadanie się "Ja" w zderzeniu ze światem, który w końcu się unicestwia pod ogromem bodźców, które preparujemy. Ten ogrom bodźców zapisanych na ostatnich stronach dramatu "Szczury" był dla nas niesłychanie inspirujący i łączył się w prostej linii z twórczością Rayana Trecartina, "ekonomią uwagi", którą eksploruje obecnie sztuka współczesna.

M.K: Ostatni akt "Szczurów" zapisany klasycznie jako spiętrzenie akcji i jej rozwiązanie jest tragikomiczną, przeładowaną wybuchami emocji partyturą krzyków, oskarżeń, wyjaśnień, wyznań, partyturą, którą można czytać również jak chaos myśli w głowie człowieka planującego ucieczkę w samobójstwo, stan zamieszania na chwilę przed samounicestwieniem. Z podobnym rodzajem chaosu mamy do czynienia na przykład w twórczości Rayana Trecartina czy Loretty Fahrenholz . Jesteśmy poddani lawinie obrazów zakodowanych tak, że umysł potrzebuje czasu, by je rozkodować, ale twórca nie daje patrzącemu tego czasu, obrazy pędzą, afekty takie jak rozpacz, wołanie o pomoc, brak poczucia własnej wartości, uczucia smutku, złości, bezradności przebrane są w maski, są zbyt zawstydzające, by mogły być wyrażone wprost. Jakby postać miała poczucie, że będąc nieustannie obserwowaną, przyłapywaną, pozbawioną intymności, musi znaleźć pośpiesznie język zakłamujący swój rzeczywisty stan, jakby musiała wytwarzaniem nowego wizerunku bronić się przed nachalnym spojrzeniem. Kamery? Widowni? Internauty? Nic nie jest więc tym, czym jest naprawdę. Wszystko jest przebrane, przeobrażone, zmutowane.

Nie można nadążyć z rozkodowywaniem przekazu prawdziwego, nie można rozdzielić przeżycia od wykreowanego przeżycia, zaburzony przekaz ostatecznie zostawia nas bez narzędzi, dzięki którym moglibyśmy sformułować definicję, osąd rzeczywistości staje się niemożliwy. Pozostajemy wobec świata niemi. Bezradni. Nie pozostaje nam nic innego jak własną bezradność i bezgłos przyjąć. Nie ma odpowiedzi, wskazówek ani rozwiązań, nie ma rozpoznania, satysfakcji sformułowania sądu.

W 2000 roku na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych można było zobaczyć głośny spektakl Franka Castorfa "Tkacze Hauptmanna" z Berlina. Reżyser sięgając do dramatu z 1893 roku , którego akcja toczy się wokół powstania śląskich tkaczy z roku 1844, próbował opowiedzieć tym przedstawieniem, o tym jak wyglądają poszukiwania przez Niemców swojej tożsamości po zjednoczeniu ich kraju. Was - jak wynika z przedpremierowych zapowiedzi - interesuje życie ludzi współczesnej Warszawy. A jako że mówimy o Hauptmannie, który zawsze z dużą empatią - choć nie tylko, bo i kapitaliści też się u niego pojawiają - eksplorował obszary społecznej nędzy życia, chciałbym zapytać o jakich ludziach chcecie opowiedzieć? Czy również o tych, którzy bez kompleksów i cienia refleksji odnajdują się w rzeczywistości konsumpcyjnej, czy o takich którzy wciąż jeszcze pozostają w stanie osobowościowego rozdwojenia?

Ł.Ch.: Akcję "Szczurów" przenosimy do współczesnej Warszawy, bohaterami są elity warszawskie, wszyscy ci, których stać na Ukrainkę - sprzątaczkę, kucharkę. Pokazujemy na scenie ludzi, którzy pouczają społeczeństwo na stronach kolorowych pism, że np.: In vitro jest złe i niezgodne z naukami kościoła, którzy wartościują, uzurpują sobie prawo do wydawania nieomylnych sądów na temat teatru, sztuki, Boga, życia i piętnują innych, ponieważ uważają, że z racji tego, że osiągnęli sukces ekonomiczny, zawodowy, mogą to po prostu robić, bo im wyszło, a innym nie, jak to w życiu.

Diagnozowanie współczesnej rzeczywistości w teatrze często prowadzi na manowce dosłowności i płaskiej publicystyki. Wy jak mało kto potraficie odnajdywać zupełnie nowe sensy nawet w klasycznych tekstach, które aż kipią od emocji. Macie na to jakiś swój własny sposób?

Ł.Ch. W Sztuce najważniejsze jest tylko to co osobiste, tylko to co radykalne, inna Sztuka nie ma sensu.

Na zdjęciu: Łukasz Chotkowski i Maja Kleczewska po krakowskiej premierze "Szczurów" na Festiwalu Boska Komedia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji