Artykuły

Ten śląski, uparty chłop nie daje się chorobie. I chce wrócić na scenę

- Gdyby mi teraz powiedziano, że nie będę już aktorem, byłbym zrozpaczony i zagubiony. Bez szans na życie ­- powiedział kiedyś KRZYSZTOF GLOBISZ. I nie zamierza tej szansy tracić. Mimo ciężkiego udaru i afazji codziennie zawzięcie walczy, by odzyskać sprawność.

W lipcu nagrywał w Warszawie audiobook "Martwe dusze" Gogola. Był w świetnej formie. Pierwszego dnia zrobił niemal 20 odcinków. Wieczorem poszedł do kina. Bo Krzysztof Globisz bardzo lubi filmy. Zarówno te wybitne, jak i te klasy B.

Bawią go produkcje komercyjne, takie ze strzelaniem i pogoniami, choćby "Szklana pułapka" czy przygody Indiany Jonesa. Ale też - jak mówił Oldze Katafiasz w wydanej w 2010 r. książce "Krzysztof Globisz. Notatki o skubaniu roli" - "uwielbiam obcować z kinem głębokim i mądrym. Wzruszam się i płaczę, choć mnie samego bardzo to irytuje".

Udar nastąpił w nocy.

Trzeba mu dać skrzydło Przyjaciele często nazywają Krzysztofa Globisza aniołem. I to nie tylko dlatego, że zagrał po mistrzowsku tytułową rolę w filmie "Anioł w Krakowie".

- Mówimy to z uśmiechem, niby półżartem, ale zawsze, gdy go spotykamy, kiedy z nim rozmawiamy, gramy z nim, nawet gdy o nim myślimy - robi nam się jaśniej i cieplej - mówi Anna Dymna. - Krzysztof nigdy nie odmawia pomocy innym i zawsze jest tam, gdzie ktoś go potrzebuje. Jest naszym kochanym bratem, przyjacielem.

Maria Konopnicka napisała: "Ludzie to anioły z jednym skrzydłem, dlatego, aby się wznieść, musimy trzymać się razem". Zapewnia, że Krzysztof zna dobrze sens tych słów. Całe życie pomagał podnieść się wielu ludziom swoją życzliwością, radością i ciepłem. -Teraz my musimy użyczyć mu naszego skrzydła, by wrócił do nas szybko i "latał" razem z nami. Tęsknimy za nim, tęsknią koledzy, studenci, widzowie - podkreśla.

Na ulicy krzyczą "Te, Anioł!"

Film "Anioł w Krakowie, w którym wcielał się w dobrego ducha Giordana, przyniósł aktorowi ogromną popularność. - Nieraz z przewrotną pretensją mówił mi, że grał u Wajdy, Jarockiego, Lupy, u Kieślowskiego, a na ulicy za nim krzyczą "Te, Anioł!" - opowiada twórca filmu Artur "Baron" Więcek. I dodaje, że tą rolą, pisaną z myślą o Globiszu, trafili na piękną strunę aktora, która tak mocno wybrzmiała na ekranie.

- Krzysztof przeczytał scenariusz i ogromnie się ucieszył. Tak mu się ta postać spodobała... Bo on ma wrażliwość dziecka; nic pod spodem, wszystko na wierzchu. Jak jest zły, to nie kryje, że jest zły, jak jest zachwycony, to oko mu się cieszy... A on lubi cieszyć świat - dodaje "Baron".

Bywało, że nieraz się w Globiszu czupurek odezwał. - Kiedyś na planie doszło do spięcia. Były jakieś problemy ze światłem, zdjęcia się opóźniały. I Krzysiek nie wytrzymał: "K..., co się pieprzycie z jakąś lampką. Aktor się liczy, jak ja zagram dobrze, to nikt nie zwróci uwagi na światło". Dodaje, że nie był to przejaw megalomanii, ale chęć zaakcentowania, że aktor jest najważniejszy. Bo dla niego aktorstwo to świętość.

Zresztą sam aktor przyznaje, że wie, iż ma talent i nie może go zmarnować, bo popełniłby grzech. I że jego miejscem jest teatr.

Ale zarazem, gdy rozmawialiśmy parę lat temu, przyznał, że pojawia się nieraz w serialach dla pieniędzy, bo wie, że trzeba wyjechać na wakacje, opłacić dziecku szkołę. "Granie to moja praca. Kominiarz też nie może wchodzić na dachy tylko wybranych najlepszych posiadłości...".

- Ale też roli anioła Giordano podjął się w sytuacji, gdy producenci filmu forsy prawie w ogóle nie mieli - zaznacza "Baron" Więcek.

Po raz pierwszy spotkali się na planie "Historii filozofii po góralsku według ks. Józefa Tischnera", realizowanej w 27 odcinkach dla TVP. Globisz grał gwarą Sokratesa, narzekając, że ta góralszczyzna to dla niego jak chińszczyzna.

- Ale wspaniale to zrobił. Jego Sokrates to piękna, dobra postać - zaznacza "Baron" Więcek, który później wyreżyserował w Teatrze STU "Wariacje Tischnerowskie. Kabaret filozoficzny" - z Globiszem w roli Jegomościa Autora.

Beata Schimscheiner, która mu w tym spektaklu partneruje, obserwowała, jak pracował nad gwarą. - Globi bardzo przykłada wagę do słowa, analizował zatem każdy wyraz, czy mówi go dobrze, czy źle. Tak, by nie była to góralszczyzna udawana, specjalnie czytał książki na temat gwary. A że oboje jesteśmy ze Śląska, śmialiśmy się, że może byśmy Jegomościa Tischnera grali po śląsku, byłoby nam łatwiej. Nawet kiedyś spróbowaliśmy, oczywiście nie na scenie - wspomina aktorka. Pamięta też zabawną sytuację, kiedy Globisz jako Jegomość opowiadał historyjkę o pustelniku, co to chciał zobaczyć gołą babę i lokomotywę i pomylił tekst, czym ją ugotował. I później nieraz, gdy podchodził do tej sceny miał oczach chochliki, jakby sygnalizował, a może znowu się pomylę...

- Ale tak naprawdę to skupiony patrzy partnerowi w oczy i widać, że jest Jegomościem, a nie aktorem, który go odgrywa. - Krzysiek jest aktorem organicznym, który angażuje cały swój organizm w rolę. Jest świetnym partnerem, bardzo dobrze się z nim gra, o czym mogłem się przekonać wiele razy, począwszy od pierwszego ważnego spotkania w spektaklu Jerzego Jarockiego "Życie jest snem", gdzie on grał główną rolę Sigismunda, a ja błazna. Wtedy przeżyłem wielkie zauroczenie i olśnienie jego talentem - wspomina Jerzy Trela, którego z kolei Globisz nazwał kiedyś Opoką.

Spotkali się jeszcze wiele razy: m.in. w "Ślubie" Gombrowicza, gdzie Globisz rewelacyjnie wcielił się w Pijaka, we wspomnianych "Wariacjach Tischnerowskich", w "Aniele w Krakowie" i w kilku spektaklach Teatru Telewizji.

- Zawsze czymś mnie zaskakiwał i potrafił zauroczyć. Jako Sigismundo: czarujący, uśmiechnięty, o pięknych oczach, przystojny, postawny, półnagi sprawiał, że młode dziewczyny przychodziły po kilka razy, by go oglądać - zapamiętała Anna Polony, u której Globisz robił dyplom. Tamtego młodego Globisza wspomina także Anna Dymna. W spektaklu telewizyjnym "Żałoba przystoi Elektrze" grali rodzeństwo. - Był taki chudziutki, czarny, ja też taka chudziutka... I od tej pory Krzysiek jest moim bratem. Ja faktycznie darzę go siostrzanym uczuciem.

Wiara w upór i siłę chłopa ze Śląska

W cytowanej już książce Olgi Katafiasz jej bohater przywołuje zdanie Stanisława Grochowiaka: "Mozół on niepokorny jest, lenistwu oślą szczękę łamie", dopisując swój komentarz: "Mozół powinien nas na tym świecie obligować, trzymać przy życiu". I ów mozół czeka teraz aktora w zmaganiu się ze skutkami udaru.

Jerzy Trela, który odwiedził ostatnio kolegę w domu, mówi, iż walczy on o powrót do zdrowia tak, jak zmagał się przez lata z rolami w teatrze. I jest coraz lepiej; śmiał się, słysząc jak Trela opowiada jakiś frywolny wierszyk. - Jest pracowity, zdeterminowany ogromnie, by pokonać chorobę. Zawsze taki był. A tu ma jeszcze pomoc żony Agnieszki, która jest tytanem i walczy razem z nim...

- Może to będzie długa droga, ale znamy Krzysztofa. Jest pracowity, niezłomny, zawzięty. W dodatku Agnieszka ma w sobie tyle energii i radości, że Krzysiowi się to udziela. A to najważniejsze, bo rehabilitacja jest bardzo trudna, męcząca i może dołować. Ale uda się! Musi! - wierzy Anna Dymna.

Krzysztof Jasiński przyznaje, że jechał do Globisza z duszą na ramieniu. Niepokój natychmiast minął, gdy go zobaczył - młodszego, przystojniejszego, uśmiechającego się. - Podszedł o lasce do okna, by pokazać mi swój ogród, a potem prezentował mi, jak zgina palce prawej reki. I od razu, mimo że ma problemy z mową, odżyły we mnie ze zdwojoną siłą nadzieje na powrót Krzyśka do zawodu - mówi twórca STU.

- Od skuteczności rehabilitacji zależy, w jakim zakresie wróci. Ale wszyscy, od lekarzy po terapeutów, nie mogą wyjść ze zdumienia, w jak szybkim tempie się rehabilituje. Zatem wszyscy czekamy na Krzysztofa.

- To jest chłop śląski, uparty, jak się wku..., że nie może mówić, że nie może chodzić - to się sam z tego ku zdziwieniu lekarzy pozbiera - uważa Grażyna Solarczykówna, inspicjentka STU.

I przypomina, jak to w pierwszej obsadzie "Hamleta" Globisz w roli Klaudiusza musiał grać, wskakując na metalową, postawioną pod kątem siatkę. Młodsi mieli problem, a on pomimo swojej postury nie bał się tych z lekka kaskaderskich scen.

Zatem Solarczykówna też czeka, by ten żywiołowy, dowcipny i potwornie pracowity aktor znów pojawił się w STU - w Biesach", by wziąwszy wiolonczelę poszedł dawać koncert gry w "Sile przyzwyczajenia". Jak opowiada, Globisz przed spektaklem siedzi w garderobie, czyta tekst, potem sobie chodzi, idzie na scenę, jakby chciał poczuć ją na nowo, wraca do garderoby.

W Starym Teatrze Globisz wciela się m.in. Kmicica w "Trylogii". - Uwielbiałam go oglądać w tej roli. Ma w sobie takiego chochlika i zawsze coś wymyślał w tym przedstawieniu. Teraz gramy "Trylogię" bez Krzysia, ale ja wiem, że on wróci - mówi Dymna.

I dodaje, że przecież są ludzie, którzy z afazji wyszli, czego przykładem jest między innymi Sławomir Mrożek.

W lutym, dodajmy, podczas kolejnych spektakli "Trylogii" będą sprzedawane cegiełki z fotografią aktora, które będą mogli kupować i widzowie, i aktorzy. Wszystko z myślą o nim. - Krzyś jest uparty, pracowity, niezłomny, pełen energii. Z dnia na dzień jest w coraz lepszej formie. Dzięki powoli ustępującemu prawostronnemu paraliżowi, zaczyna sam chodzić, rusza prawym ramieniem. Nadal jednak utrzymuje się afazja. Niemniej wiem, że jest szansa na jego całkowity powrót do sprawności i na scenę. Nawet jeśli to długa droga, to wierzymy, że Krzysztof wróci do pełnej formy. Czekamy na niego i zrobimy wszystko, by miał możliwości szybszego powrotu do nas - deklaruje Anna Dymna.

Zamierza już niedługo odwiedzać Globisza i czytać mu fragmenty ról. - My, aktorzy, mamy coś takiego: trzy lata się nie gra przedstawienia, niby wszystko się zapomniało - a tu nagle włącza się jakiś automatyczny pilot i zaczyna się mówić cały tekst... Może Krzyś też nagle zaskoczy?

Plany związane z dalszą rehabilitacją przyjaciela ma także Krzysztof Jasiński. Przekonany, że aktor upora się ze skutkami udaru, jest również "Baron" Więcek. Jak mówi, ma już pomysł, by zagrał on Piotra Skrzyneckiego w filmie o Piwnicy pod Baranami. - A jakby nawet był taki nie całkiem sprawny, to mam także pewien koncept...

Genialny pedagog, którego brakuje - W Krzyśku jest niebywała potencja genialnego pedagoga, który jest uwielbiany przez studentów i dlatego tak go nam brakuje i tak czekamy, że wróci z tą swoją energią. Nawet jeżeli na początku nie będzie jeszcze aż taka wielka - podkreśla rektor krakowskiej PWST Ewa Kutryś.

Podjęła decyzję o kandydowaniu na to stanowisko w momencie, gdy ówczesny prorektor Krzysztof Globisz postanowił nie ubiegać się o kierowanie uczelnią. Wcześniej był świetnym dziekanem Wydziału Aktorskiego. Tak, jest uwielbiany przez studentów, bo będąc mistrzem, traktuje ich po partnersku, wchodząc z nimi w takie relacje, jak aktor z aktorem na scenie. Nikogo nie przekreśla, nie narzuca belferskiego przekonania, że lepiej. Odkrywajmy, szukamy razem - tak zawsze zachęca.

Wspaniale prowadził zajęcia z wiersza; Beata Schimscheiner wspomina, że te z "Globim", już na III roku, pokazały jej kompletne inne myślenie o wierszu. Ale też - co podkreśla pani rektor - Globisz uczył wszystkiego, czego wymagała uczelnia. - To jest fantastyczne w tego typu pedagogu. Były rektor Jerzy Trela podobnie ocenia młodszego kolegę, który studentów traktuje jak swoich rówieśników, potrafiąc swą wewnętrzną młodością dopasować się do ich młodości. Ewa Kutryś czeka na Globisza także z innego powodu. Zamierza bowiem powrócić do zawieszonych prób spektaklu "Nienawidzę". Tekst Marka Koterskiego przedstawili już w radio jako półgodzinne słuchowisko "Dziś nie wstaję", które z powodu gry tego aktora, wcielającego się w znerwicowanego Polaka, narzekającego na wszystko i nienawidzącego wszystkich, z sobą włącznie, zachwyciło autora. - W czerwcu zaczęliśmy próby do spektaklu. Dwa dni przed udarem Krzysia powiedzieliśmy sobie, że spotykamy się 18 sierpnia na ich kontynuację. Zatem czekam na sygnał od Krzyśka i jego lekarzy, i z radością powrócę do prób.

Grzegorz Mielczarek (rocznik 1977), który robił dyplom u Globisza, prosi, by dać mu czas na wypowiedź o swym ukochanym aktorze. - Miałem przyjemność być studentem pana Krzysztofa Globisza, następnie asystentem i mam przyjemność grać w teatrze z panem Krzysztofem. To przede wszystkim bardzo dobry człowiek, niezwykle wrażliwy i pięknie przyglądający się światu. Uczy studentów czujnie przyglądać się wszystkiemu, co nas otacza i przede wszystkim sobie, bo - jak sam twierdzi - świat jest w nas. Jest aktorem-poetą; mam wrażenie, że dostrzega w życiu więcej, a jego spostrzeżenia, intuicje, które się w nim rodzą, ubiera w niezwykły język aktorski, tzw. globiszowy; język bogaty, szeroki, kosmos, do którego zaprasza i cieszy się, gdy ktoś zdecyduje się na te jego artystyczne wyprawy. Czasami jest to język pełen ekwilibrystyki aktorskiej, czasami liczy się tylko jedna łza, w której potrafi zmieścić więcej niż inni. Uwielbiam jego wrażliwość, mądrość, niezwykły talent i wiarę w innych, Nikt tak pięknie nie wierzy w drugiego człowieka jak Krzysztof Globisz. Wiem to, bo tego doświadczyłem. I teraz ta wiara w człowieka do aktora powraca.

- Wzruszający jest odzew ludzi, którzy pokazują, jak Krzysia kochają. Co chwilę ktoś dzwoni, wszyscy chcą pomóc. To fantastyczne, że aktor może rodzić takie uczucia - mówi Anna Dymna, która obserwuje, jak na założone w jej fundacji z myślą o Globiszu subkonto wpływają kwoty: 18 tysięcy, tysiąc...

"Notatki o skubaniu roli" Olga Katafiasz zaczęła pytaniem: "Potrafi pan sobie wyobrazić, że nie jest aktorem? Widzi się pan w innej życiowej roli?". "Nie. Gdyby mi teraz powiedziano, że nie będę już aktorem, byłbym zrozpaczony i zagubiony. Bez szans na życie. Ale mam już plan na starość: będę czytał". Teraz te słowa nabrały jakże szczególnej wymowy.

W Fundacji "Mimo Wszystko" założone zostało subkonto, na które można wpłacać pieniądze na leczenie i rehabilitację aktora BZ WBK SA 65 1090 1665 0000 0001 0373 7343, z dopiskiem "Krzysztof Globisz".

*** 15 lutego o godz. 17 w koncercie charytatywnym w Krakowskiej Filharmonii wezmą udział: Ewa Kaim, Anna Radwan, Anna Szałapak, Adam Nowak, Andrzej Sikorowski, Jerzy Trela, Grzegorz Turnau, Zbigniew Wodecki, Jacek Wójcicki. Podczas wieczoru zostaną pokazane fragmenty filmów "Anioł w Krakowie" i "Filozofia po góralsku". Odbędzie się prowadzona przez Annę Dymną i Bronisława Maja licytacja piór wiecznych i zegarków: przekazali je m.in.: Krystyna Janda, Ewa Kopacz, Jerzy Hoffman, ks. Adam Boniecki, Jan Englert, kard. Franciszek Macharski, Daniel Olbrychski, Krzysztof Penderecki, Donald Tusk, Zbigniew Zamachowski.

- Najważniejsze, by zapełnić tego dnia ogromną widownię filharmonii ludźmi, którzy będą mieli otwarte serca i kieszenie wypełnione pieniędzmi, tak potrzebnymi na rehabilitację Krzysia. Byśmy zebrali jak najwięcej... Już można kupić w kasie filharmonii bilety cegiełki po 50 i 100 zł. Będzie też stała aukcja na Allegro na rzecz Krzysia - mówi Anna Dymna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji