Artykuły

Mazepa w Narodowym

Jak dziś wystawiać "Mazepę"? Je­den z dwu historycznych drama­tów Słowackiego, nie będący ani naśladowaniem Byrona, ani emigracyjną polemiką z naszy­mi wadami narodowymi po klęsce listopadowej ("Kordian" i "Lilla Weneda"); autoironicznym "Fantazym", ni wreszcie mesjanistyczną krypto-polemiką z historiozoficznymi teoriami Krasińskiego ("Sen srebrny Salomei" czy "Samuel Zborowski"). "Ma­zepa", ściśle zaś mówiąc druga wersja tragedii, jaką Słowacki zdecydował się ogłosić, zajmuje całkiem odrębne miejsce w dorobku dramaturgicz­nym poety.

Niemal realistyczny, bazujący na psychologii węzeł dramatyczny, splata tutaj w konflikcie starego za­zdrośnika nie dowierzającego młodej żonie (choć znajdującego rywala nie tam, gdzie się spodziewał) i tytuło­wego Mazepę, pazia króla Jana Ka­zimierza, postać na poły fantastycz­ną. (Bo choć Mazepa realny w swo­im czasie istniał, taka go, dla wy­różniających z otoczenia przymio­tów, opromieniała legenda). Dodaj­my, że ów bohater licznych parafraz literackich - od Voltaire'a, poprzez parafrazy Byrona, Victora Hugo, kończąc na Puszkinie - został uwieczniony ponadto w "Pamiętni­kach" Paska.

Jesteśmy w II połowie XVII stu­lecia, kiedy udręczona obcymi naja­zdami i wewnętrznymi swarami Rzeczpospolita przeżywa moment krótkiego wytchnienia. Wybrany w elekcji Jan Kazimierz, (popierany przez niedawnego buntownika Chmielnickiego) składa na zamku wojewody na kresach kurtuazyjną i zarazem dyplomatyczną wizytę. Czy Wojewoda to przypadkiem nie jeden z tych rokoszan, których owo stulecie widziało tak wielu?... W każdym razie ów butny pan staje się w tym utworze romantyka naj­lepszym kandydatem na nowego Ze­brzydowskiego, Kostkę Napierskiego. Młoda wojewodzina Amelia (za­kochana z wzajemnością, we wła­snym pasierbie Zbigniewie) wpadła wszak w oko, jak byśmy dzisiaj po­wiedzieli, nie tylko przystojnemu słudze Najjaśniejszego Pana, rów­nież i jemu samemu... Po spekta­kularnym (pozornym) usunięciu Mazepy - czego domaga się wprost mąż zazdrośnik - król, nie wyłącz­nie ortodoxus jak go nazywano, na domiar hipokryta, planuje porwanie bogdanki z domu swojego poddane­go.

No cóż - pominąwszy raczej de­maskatorsko ujęty wątek Jana Ka­zimierza - mamy do czynienia z melodramatem czystej wody. (Takie przynajmniej w pierwszej chwili rzecz sprawia wrażenie). Z niewin­nie posądzoną o zdrożne amory przez pana śmierci i życia. Z całą gamą uczuć miłosnych, od frywol-ności dworskich nastawań na cnotę niewieścią - ot, dla zabicia czasu, po wysoki, i co się zowie roman­tyczny ton nie spełnionego uczucia między przybranym synem a mło­dziutką, macochą. Z akcentem grozy, jakiego by się nie powstydził autor powieści gotyckiej w stylu Walpole'a. (A to w postaci zamurowania rzekomego gaszka w żoninej alkowie przez żądnego zemsty męża). Z fi­nałem wreszcie, w którym scena zo­staje usłana trupami wszystkich nie­omal dramatis personae, jak w szek­spirowskim "Hamlecie". Nic więc dziwnego, że ten psychoanalityczny momentami koktajl, podlany byronicznym sosem, sprawiał teatrom od początku nie lada kłopot. Wynika­jący z konieczności aptekarskiego wręcz wyważenia elementów reali­stycznie podanego obrazka z prze­szłości (już dla aktora historycznej) i mierzącej w o wiele wyższe rejony znaczeń poetyckiej, było nie było ro­mantycznej, przypowieści. Łącznie z sensem, jaki by miał z tej przypo­wieści wynikać.

Warto przypomnieć, iż nie o co in­nego, jak o zagubienie stylu roman­tycznej tragedii na rzecz nieco do­słownie potraktowanego realizmu miał anno 1924 pretensje Wiktor Brumer do nie byle kogo w końcu, bo do samego Juliusza Osterwy. "Ma­zepą" właśnie rozpoczął Osterwa se­zon swego dyrektorowania w nowo otwartym Teatrze Narodowym, (re­żyserował wówczas utwór Słowac­kiego Kazimierz Kamiński, sam od­twórca roli Króla. Osterwa zagrał postać tytułową). Z powojennych dziejów kłopotliwej tragedii wy­mieńmy nieudaną ufilmowaną wer­sję, wyreżyserowaną przez Holoub­ka. Przede wszystkim zaś - wersję Krystyny Skuszanki z r. 1977, po­kazaną w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Narzuciła nią inscenizatorka pewien sposób interpretacji tragedii, obok której nikt, kto ją - po tamtej dacie - bierze na war­sztat, nie może przejść obojętnie. Ogniwo pośrednie między odkryw­czą "Lillą Wenedą" - 1973, a nie mniej wspaniałym "Fantazym" - 1979, okazał się ów krakowski "Ma­zepa" kolejną udaną próbą Skuszanki poszukania własnego sposobu na uwspółcześnienie romantyka. We wszystkich wyżej wymienionych przedstawieniach reżyserka czytała poszczególne utwory Słowackiego poprzez historiozoficzną refleksję nad dziejami wpierw wzlotu, następ­nie zaś upadku szlacheckiej Rzeczy­pospolitej.

Pozwoliło to jej - jako interpretatorce również i "Mazepy" - na znamienne przestawienie akcentów w fabule. W ujęciu Skuszanki wątki miłosne stały się tłem jedynie dla głównego konfliktu. A mianowicie - zatargu między Wojewodą a ko­ronowaną głową państwa. Inaczej mówiąc, między subiektywnie do­tkliwą racją butnego wielmoży, go­towego na wywołanie kolejnego ro­koszu (w tamtym stuleciu rozprzężenia się władzy państwowej i nieustannych wojen szczególnie groźnego) i między racją stanu, uosobioną - fakt, iż rachitycznie - w postaci władcy. Nie tylko sła­bego, również pozbawionego królew­skiego majestatu.

Otóż, stwierdźmy od razu, że przedstawienie, jakie aktualnie oglą­damy w Narodowym (scena na Woli) idzie wyraźnie tamtym tropem in­terpretacyjnym zarysowanym przez Skuszankę. Jego reżyserem jest wprawdzie kto inny (Bogdan Micha­lik), ale intencje jawią się jako wy­raźne. Począwszy od surowej w wy­razie scenografii Krzysztofa Pankie­wicza, który tu modeluje pustą, ciemną klatkę sceny - ramowaną, tak w głębi jak po bokach, posta­ciami zakutych w stalowe zbroje dawnych rycerzy - na idealną prze­strzeń dla historiozoficznego dyskur­su. Poprzez narastający od napięcia do napięcia rytm spektaklu, sposób podawania wiersza Słowackiego, wyraźnie akcentujący myślowe pu­enty (i trochę kulejący, zdarza się, w ustach zwłaszcza młodych arty­stów sceny), aż po grę aktorów. Tego rodzaju sposób jej ustawienia, który błyskotliwą niefrasobliwość pazia (takim się jawi przynajmniej Paweł Galia na początku) kontrastuje od pierwszej chwili z przyciężkim, acz szerokim gestem Wojewody (wspa­niała rola Krzysztofa Chamca). Z drugiej zaś strony - z nijakością i pruderią ortodoxusa (nie najszczęśliwiej, moim zdaniem, obsadzony Stanisław Mikulski). Pośrodku para młodych. Poprawni (ale zaledwie po­prawni) w dramacie nie mogącej się spełnić miłości Amelia - Jolanty Gogolewskiej (na zmianę z Marzeną Trybułą) i Zbigniew - Bogusława Augustyna (na zmianę z Ryszardem Łabędziem).

Cóż tedy jest powodem niedosytu, jaki odczuwamy przy oglądaniu tego właściwie optymalnie zinterpretowa­nego "Mazepy"? Jest nim, jak myślę, fakt, że Wojewoda Chamca, praw­dziwy w swojej pozornej, zaślepio­nej racji, w szczytowych scenach tragiczny, nie znajduje na scenie godnego siebie partnera. Rewersem antyracji, uosobionej przez niego powinien być przeciwnik tego same­go kalibru. Ktoś o identycznej sile przekonywania, jeśli nie mocą wła­snej osobowości, i niesionej przez nią sprawy (tutaj jak widzieliśmy podejrzanej) to wagą reprezentowa­nych przez samą swoją funkcję argumentów. W danym wypadku - interesów zbiorowości. Ostatecz­nie - siła przekonywania jakimś rodzajem demonizmu, który by mu­siał być tu chyba demonizmem hi­pokryty, świadomego własnego bła­zeństwa. Przecież te korowody spod znaku chercher la femme są tu je­dynie romantycznym sztafażem, ulubionym przez styl epoki pretek­stem dla pojedynku dwu prawdzi­wych rywali, rozgrywającego się na o wiele wyższej płaszczyźnie. Jedynie wówczas, gdy obaj rywale byli sugestywni, dramat rozpadającego się państwa i dramat poświęcają­cego się w imię królewskiego ma­jestatu pazia, ukazałyby się nam w perspektywie jakiegoś tragicznego fatum. A tak - stają się płaską upublicystycznioną ilustracją znanej skądinąd tezy. Teza ta mianowicie, że zgubili Rzeczpospolitą magnaci, jest owszem, nawet słuszna. Tyle, że ma tak niewiele wspólnego z gryzącym sercem i nawet w "Mazepie" jednak dużym poetą Słowackim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji