Artykuły

Górnicy i pigułka

"Koń, kobieta i kanarek" Tomasza Śpiewaka w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Piotr Morawski, członek Komisji Artystycznej XXI Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Nieczęsto się to zdarza. Taka kumulacja. Początek roku należał do górników, którzy skupili na sobie uwagę całej Polski i wynegocjowali porozumienie z rządem. Drugim tematem, jaki dominował w komentarzach, była tabletka "dzień po". Remigiusz Brzyk trafił w zasadzie oba tematy naraz - jego "Koń, kobieta i kanarek" byłby zatem świetnym, nośnym politycznie, komentarzem do życia społecznego.

W zasadzie trudno się czepiać - premiera była w kwietniu, a w sosnowieckim Teatrze Zagłębia pełna sala (choć może to i stąd, że spektakl nie jest grany zbyt często). Są ważne tematy: spektakl uderza w tradycyjną patriarchalną rodzinę, jakich tu - i w Zagłębiu, i na Śląsku - niemało i w dewocję, no a przede wszystkim stawia problem kobiety, która mówi nie. Nie chce mieć dziecka i już. Wbrew mężowi i ojcu - sztygarowi, który trzęsie kopalnią.

Jest więc o kobietach, które uzależnione finansowo i społecznie od mężów utknęły w domu. Tak jak konie i kanarki - niegdyś związane z pracą pod ziemią - dziś mają zakaz zjeżdżania na dół. Zakaz właściwie formalnie już nie obowiązuje, bo konwencję, która uniemożliwiała kobietom pracę pod ziemią, Polska wypowiedziała sześć lat temu. Ale nie o przepisy przecież chodzi. Tak jak pod ziemią nie pracuje już żaden Łysek i nie zwozi się ze sobą kanarków - które pierwsze giną od zbyt dużego stężenia metanu - tak i kobiety pod ziemię nie zjeżdżają. Jest tu nawet taka jedna z rodziną na utrzymaniu, z długami - chodzi za sztygarem prosząc o jaką robotę. Daremnie.

Najlepsze sceny są przy stole - widać tu cały koszmar rodzinnych obiadów, obłaskawiania mężów i znoszenia kolejnych upokorzeń. Bez sosu przecież miało być. Głupia. Albo gadki jak ta o wiśni, która wyjątkowo w tym roku obrodziła, choć wcześniej była zagrzybiona: "Mówiłaś, żeby nie ruszać grzyba, ruszyłem a teraz masz i kto miał rację?". No kto? I tak w kółko, i do znudzenia. Byle tylko upokorzyć i pokazać żonie, gdzie jej miejsce, a przy okazji podreperować własne ego. Sceny przejmujące, a na widowni - śmiech. Najpierw lekki, potem już pełną gębą - potwierdzający celność diagnozy. Znów punkt na konto spektaklu.

Sam pomysł dramaturgiczny wprowadzony przez autora tekstu, Tomasza Śpiewaka, jest bardzo prosty. W górniczej pieśni do świętej Barbary jest fraza "Ty, która w ziemi łonie dajesz górnikom bezpieczne schronienie / Usłysz Barbaro, Ty wielka, wiernego górnika słowo" i dalej już skojarzenia biegną same - kopalnia jako łono ziemi i łono kobiety. Akcja dzieje się zatem w dwóch planach: w miejsce zniszczonego posągu świętej Barbary, któremu ktoś obłamał rękę, ma powstać gigantyczny pomnik. Jak ten ze Świebodzina albo i jeszcze wyższy. Rośnie pomnik i rośnie płód, a nad wszystkim czuwa miejscowy ksiądz. Gdy trzeba zabezpieczyć teren budowy, ogrodzenie powstaje wokół córki sztygara, która właśnie oświadczyła, że nie chce mieć dziecka. To nawet nie żadna wpadka, żadna z niej panna z dzieckiem - ma męża, też górnika, żadnego skandalu obyczajowego nie ma.

Budową kieruje ksiądz. Pomysł pomnika jest kuriozalny, więc dramaturgicznie idzie łatwo: Świebodzin, ksiądz, który nie potrzebuje zgody na budowę, bo go prawo ziemskie nie obchodzi, patriarchalne rodziny - Brzyk punktuje wszystko z rozmachem i stawia surową diagnozę. I mówi o tym wszystkim w Sosnowcu - nie żadnym Wrocławiu ani nawet Katowicach. Mówi w dodatku w bardzo efektowny sposób, bo spektakl może się podobać. I się podoba. Atmosfera na scenie gęstnieje dopiero pod koniec, kiedy opowieść wymyka się spod kontroli i nawet sam Głupek, który tę historię zaczął opowiadać, mówi pas. Nie miało w niej być kobiety, która nie chce dziecka. To już przesada nawet jak na fantazję miejskiego głupka.

Ale chyba nie publiczności, bo tu napięcia nie ma i nikt nie trzaska drzwiami ani nawet fotelem. Wszyscy są raczej wyluzowani i rozbawieni opowieścią - jakkolwiek by było - o nich samych. Nie takie rzeczy się tu dzieją, więc oburzyć widzów nie jest łatwo. Nie, nikt się nie obraża, a bluźniercze gesty raczej wywołują śmiech. Coś tu jednak nie gra. Jakoś to wszystko - mimo gorących tematów - tak bardzo bezpieczne. Grzeczne i ułożone. Łatwo się śmiać z głupkowatego księdza czy absurdalnego pomnika. Łatwo nawet oswoić śmiechem upokorzenia; więc niby czemu wrażenie ma robić ciąża, której kobieta nie chce - małżeńska w dodatku. Wszystko jest tu w gruncie rzeczy po bożemu.

Przedstawienie, które łączy wątki żywo obecne w debacie publicznej, samo wybuchowe nie jest. Raczej oswaja problemy, które iskrzą w społeczeństwie. Raczej łagodzi kanty niż uwypukla różnice i prowokuje do zajęcia stanowiska. Tym razem życie okazało się bardziej zaskakujące niż teatr. Przedstawienie Brzyka, którego twórcy wyraźnie stawiali sobie za cel wprowadzenie na scenę ważnego tematu obyczajowego, zostało w tyle za debatą społeczną, w której są i księża stawiający się ponad prawem, i inwestycje na miarę Świątyni Opatrzności, górnicy czy środki antykoncepcyjne. Być może Brzyk nie docenił publiczności. Choć akurat Sosnowiec powinien znać dobrze. A swoją drogą niby dlaczego podkreślać, że to Sosnowiec, stosując niejako inną taryfę? Takie myślenie różnicujące widzów z mniejszych ośrodków teatralnych razi nieznośnie protekcjonalnym tonem. W końcu wszyscy uczestniczymy w tej samej dyskusji o państwie, Kościele, polityce społecznej i dysponowaniu własnym ciałem.

Być może jednak teraz poprzeczka jest wyżej. Górnicy i pigułka Ellaone podbiły stawkę i trzeba licytować odważniej, łącząc wątki obyczajowe z socjalnymi. Trudno jeszcze powiedzieć, co z tego będzie - czy mamy szansę na powtórkę z Wielkiej Brytanii, gdzie górnicy szli w Gay Pride. O tym właśnie mówi film Matthew Warchusa "Dumni i wściekli", który niedawno wszedł na ekrany - tyle, że to znowu sentymentalne kino gatunkowe; raczej oswaja niż prowokuje. Tak więc ciągle mamy pat.

Choć w gruncie rzeczy może to, że debata publiczna dystansuje teatr, świadczyłoby, że nie jest z nami, jako społeczeństwem, aż tak źle, jak mówią niektórzy. Może jest nawet wcale nieźle?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji