Artykuły

Ionesco zmiażdżony przez gruboskórca

"Trzeba mistyfikować,żeby odmistyfikować" (Ionesco "Morderca bez poborów")

Po raz trzeci mamy okazję pisać o "Nosorożcu". Sztu­ka ta okrężną drogą trafia do Warszawy. W ubiegłym roku na Festiwalu Toruń­skim zaprezentował ją Hu­bner. Berenger w interpretacji Hubnera był heroicznym indywi­dualistą. Na gruzach świata, spustoszonego przez nosorożce,bronił swej ludzkiej samoistności. Teatr Wybrzeże próbował odczytać sztukę Ionesco jako ogólnikowy manifest humanisty przeciw rów­nie ogólnikowo rozumianym ten­dencjom totalitarnym epoki. Następnie wystawił "Nosorożca" Teatr Stary w Krakowie. Reżyse­rował Pawłowski, poddając się ter­rorowi "inscenizacji plastycznej" Kantora. Kantor nazwał sztukę Ionesco wprost "satyrą antyfaszy­stowską". Stwierdzenie to pozostało deklaracją,której teatr nie udo­wodnił. Tekst Ionesco stał się dla Kantora jedynie okazją do zade­monstrowania jego "idei teatru". Założeniem było pokazanie meta­morfozy wiodącej od form ludzkich do form zwierzęcych. Ludzie Kan­tora zbyt jednak przypominali fa­szystowskie roboty,aby uwierzy­telnić taką przemianę. Przemiana robota w zwierzę pozostawia widza obojętnym. Krakowska insceniza­cja wbrew swym programowym założeniom zatarła i uczyniła nie­czytelnym elementarny sens fabuły.

Obecnie wprowadził na swoją scenę "Nosorożca" warszawski Teatr Dramatyczny. W reżyserii Wandy Laskowskiej rzecz Ionesco ma być sztuką polityczną: ostrzeże­niem przed niebezpieczeństwem fa­szyzmu i teatralną metaforą jego krzewienia się. Zgodnie z wolą re­żysera ludzie w spektaklu war­szawskim zamieniają się nie w no­sorożce,lecz w policjantów. I to nie w zwykłych policjantów,lecz,co można_rozpoznać po hełmach I hitlerowskim pozdrowieniu,w funkcjonariuszy SS. Akcenty nie przesuwają się jednak w kierunku satyry: metamorfoza traktowana jest na serio i z wyraźnym zamia­rem wstrząśnięcia widzem.

Inscenizacja Hubnera rozbiła się o następującą trudność. Chciała wyrazić protest przeciw zagładzie ludzkich wartości przez brutalną zwierzęcą siłę. Ale na taką inter­pretację właśnie "nie starcza tek­stu". Stronę ludzką reprezentują bowiem u Ionesco: bezwolny wy­kolejeniec,mały arrywista,infan­tylny mędrek,biurokratyczny naganiacz i tępy oportunistyczny politykier. Jeżeli tak przedstawia się świat ludzki, pojawienie się du­żych zwierząt roślinożernych powi­tać należy jako raczej korzystne dla dalszego rozwoju świata. Hub­ner na siłę zagrał "przeciw teksto­wi". Protest Berengera w scenie finałowej musiał zabrzmieć i za­brzmiał jak fałszywe patetyczne deklamatorstwo. Był to protest poza wszelkim wyborem wartości,przeciw samej idei przemiany.Również "przeciw tekstowi" chciał inscenizować "Nosorożca" Kantor. Szukał elementów satyry­cznych. Ale ponieważ ich właśnie w tekście nie ma,usiłował ekscy­tować satyrę przez taszystowskie przekostiumowanie postaci. Maskarada przesłoniła fabułę i pozbawiła ją wszelkiego sensu.

Wieloznaczność paraboli Ionesco(bo wbrew przyjmowanym na wia­rę oświadczeniom autora,jest ona wieloznaczna,jak każda parabola)wprawia teatr w zakłopotanie. Bo jeśli rozumieć ją bez zawężających uściśleń,to nie wyraża ona nic więcej jak tylko prymitywny i da­remny protest ostatniego indywi­dualisty przeciw wszelkim ruchom masowym,bez względu na treść haseł. Zwracała na to uwagę część lewicowej krytyki francuskiej oraz krytyka radziecka. Tę niewygodną i niejako dyskredytującą Ionesco wieloznaczność usiłuje właśnie zneutralizować teatr. Czyni to in­terpretując parabolę Ionesco jako polityczną sztukę antyfaszystow­ską. Każda jednak płasko jedno­znaczna interpretacja paraboli ni­weczy samą parabolę,mianowicie zawarty w niej element "przypowieści". Może jednak na tej dro­dze,mimo że jest wbrew poetyce utworu,można uzyskać efekty od­krywcze. Cóż mówi "Nosorożec" jako sztuka polityczna? Jaką sta­wia polityczną diagnozę? Otóż do­wiadujemy się,że faszyzm jest ideologią masową i że na faszyzm zapada się jak na grypę. Maso­wość, kolektywność,jako cechy ni­weczące indywidualność - to przecież ulubiony slogan propagandy antykomunistycznej! A jaką war­tość poznawczą ma przedstawienie genezy faszyzmu jako epidemii? Cóż ta metafora wyjaśnia? A jeśli nic nie ma wyjaśniać,to czy nie usprawiedliwia faszyzmu jako przypadłości chorobowej,której człowiek nabawia się mimo woli? Świetnie rozumiem sukces tej sztuki granej jako "antyfaszystow­ska" w Niemczech zachodnich. I dlaczego jako rzecz "antyfaszy­stowską" gra się tam właśnie "No­sorożca" a nie np."Strach i nędzę Trzeciej Rzeszy" Brechta. Ogólni­kowość,zdawkowość "Nosorożca" odczytanego politycznie sprawia,że sztuka ta,godząc we wszystkich,w rzeczy samej nie godzi w niko­go. Tak właśnie odczytał "Nosoroż­ca" Teatr Dramatyczny. Nie jako parabolę,lecz jako wypowiedź w dyskusji politycznej. Dzięki temu poznajemy Ionesco od najsłabszej i najbardziej wątpliwej strony. Właśnie w tym aspekcie,w którym nam,zwłaszcza nam,nie ma nic do powiedzenia. Powszechna ra­dość,jaką objawia nasza krytyka,że oto przybył nowy "ostrzegacz" przed niebezpieczeństwem faszyzmu,wynika z lenistwa myślowego i ulegania terrorowi mody. Nikt nie pyta,jaka jest zawartość my­ślowa "Nosorożca" jako sztuki po­litycznej. I nikt nie śmie pytać,ponieważ Elsa Triolet napisała,że "Dziś,kiedy odżywa swastyka,atakowanie dzieła sztuki tego ro­dzaju co "Nosorożec" jest aktem niebezpiecznym". Jest rzeczywiście aktem niebezpiecznym,ale przede wszystkim dla "Nosorożca",który się nie może obronić jako sztuka polityczna. A co do ostrzegania przed faszyzmem, to pozwólmy,aby ostrzegał nas przed nim ktoś bardziej kompetentny,np.komuni­sta Brecht,który w tej materii ma coś do powiedzenia. Brecht ro­zumie i wyjaśnia,podczas gdy Ionesco jest tylko wystraszony. Od pedagogii strachu wolę osobi­ście pedagogię rozumienia. Cóż zatem robić z Ionesco? Trze­ba go wziąć takim jakim jest i nie używać jego Pegaza jako zwierzę­cia pociągowego. Trzeba odczyty­wać "Nosorożca" zgodnie z założe­niami jego poetyki jako parabolę. I trzeba widzieć w tej sztuce nie wynik cudownego nawrócenia,lecz ewolucji literackiej. A wówczas okaże się,że mamy do czynienia z popularyzacją Kafki. Ze "Noso­rożec",jak pisałem przed rokiem,jest jedną z licznych wersji kafkowskiej "Przemiany". I może być interesujący nie tyle przez orygi­nalność pomysłu,ile przez zmie­nioną tonację,w której powraca pomysł Kafki. Jako polemika z koncepcją "życia bez poczucia wi­ny", którego daremnie szukają bo­haterowie Kafki. "Wielki strach Franza Kafki" w obliczu rodzącej się cywilizacji mrowiskowej,ru­chów masowych,powszechnej stan­daryzacji i biurokratyzacji życia miał cechy tragicznej makabreski. U Ionesco tonacja zmienia się na farsową. Stało się jasne,że to,co Kafka widział jako apokalipsę,jest naturalną fazą w życiu społe­czeństw. Jednostka ginie w "fał­szywym kolektywie",ale nie może rozwijać się poza kolektywem. Ruchy masowe stały się koniecz­nością. Poprzez nie realizuje się wyzwolenie społeczne,chociaż mo­gą obrócić się przeciw społeczeń­stwu. Mrowisko,które tak przera­żało Kafkę,stało się rzeczywisto­ścią. Świat wypełniony przez nosorożce istnieje nadal. Problem po­lega więc nie na istnieniu noso­rożców, mrówek,termitów itp.,lecz na ustaleniu ludzkich praw, obowiązujących wielkie kolektywy. Odkąd wiadomo,że istnieje teoria społeczna,zdolna narzucić takie prawa zatomizowanemu światu,straszenie publiczności "nosorożca­mi","mrówkami", "termitami" sta­ło się zwykłą mistyfikacją. In­terpretowany w ten sposób "Noso­rożec" może stać się impulsem do odmistyfikowania mistyfikacji. Pa­rabolą,która strach Franza Kafki ukazuje w stadium farsy,zgodnie ze zmienioną perspektywą histo­ryczną. Z tym bogatym światem skoja­rzeń, który "Nosorożec" bardziej zawdzięcza Kafce niż Ionesco, Teatr Dramatyczny w ogóle nas nie skontaktował. Uczyniono wszystko,aby spłaszczyć przypowieść o me­tamorfozie. Odnosi się wrażenie,że spektakl jest niedoreżyserowany. Wspaniała okazja dla popisa­nia się sprawnością techniczną,ja­ką stanowią równolegle prowadzo­ne dialogi w akcie pierwszym, nie została wykorzystana. Aktorzy nie przejmują w porę kwestii,ginie kunsztowna refrenowa architektu­ra rozmowy. Świderski jako Berenger broni się instynktownie przed fałszywą koncepcją reżyser­ską. Powinien być zgodnie z nią bohaterem pozytywnym,więcej - symbolem ludzkości. Ale Świder­ski jest właśnie taki jak trzeba,przeciętny,ograniczony i niedołęż­ny; ma odwagę pokazać,że jego protest w scenie finałowej jest pu­sty,że do końca nic nie rozumie. Piękny przykład walki aktora z re­żyserem. Przeciwieństwo patetyczno - romantycznej interpretacji Hubnera. Cóż za pokusa - być bo­haterem wśród nosorożców! I cóż za triumf - oprzeć się tej poku­sie! Rola Świderskiego miała antybohaterski etos,rzecz rzadko spotykana na naszych scenach. Berenger jest ważnym etapem w roz­woju aktora. Jeszcze Gołas wiązał uwagę widza swoją znakomitą dyscypliną gimnastyczną w sce­nie metamorfozy. Piękny popis cyr­kowy. Ale odkąd na scenie pojawiają się dziwni ni-to - strażacy, ni-to - policjanci, grający role noso­rożców i kiedy ci strażacy podno­szą ręko-nogi w hitlerowskim po­zdrowieniu,przy dźwiękach barbarzyńskiej muzyki wojskowej - czujemy,że spłaszczenie paraboli osiąga granicę trywializacji. W ło­skocie walących się dekoracji Sadowskiego leży przed nami sam Ionesco. Leży - jakby powiedział w sadystycznej stylistyce swego przekładu Adam Tarn "zmiażdżo­ny przez gruboskórna". Miażdżą bowiem w języku polskim jedynie czołgi,nosorożce mogą co najwy­żej stratować. W każdym razie su­gestia tłumacza jest słuszna: Io­nesco tym razem został jednocześnie stratowany i zmiażdżony!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji