Artykuły

Wesele jako zwierciadło społeczne

Od początku sezonu dyrektorem Teatru Dra­matycznego jest Piotr Cieślak. Ostatnimi laty zaj­mował się raczej studentami PWST aniżeli re­żyserią. Niegdyś był faworytem Zygmunta Hubnera, dyrektora Teatru Powszechnego. Po­zwolono mu tam zadebiutować kilkoma dobry­mi spektaklami, które były świadectwem dużej inteligencji i poczucia humoru młodego reżyse­ra. Swoje pomysły potrafił Cieślak harmonijnie godzić z troską o aktorów, których należy do­brze sprzedawać, oraz z oczekiwaniami współ­czesnego widza. Nie traktował autorów jako od­skoczni do prezentowania własnych nawiedzeń.

Na pierwszą premierę nowego dyrektora Dra­matycznego wybrałem się więc z dużym kredy­tem zaufania. I nie zawiodłem się. Przede wszy­stkim teksty obydwu jednoaktówek okazały się być nie przedatowane. Rozmowy i sytuacje to­warzyskie, jakie mają miejsce na większości we­sel od lat bywają groteskowo podobne. Są tema­tem same w sobie. I zwierciadłem społecznym w Rosji, w Niemczech i w Polsce.

Z weselników, zwłaszcza pod wpływem al­koholu, wyłażą rozmaite kompleksy - tęsknoty i niespełnienia. Jednocześnie nikt nikogo za bar­dzo nie słucha. Mimo zbieżności tytułów, jed­noaktówki jaskrawo się różnią. "Wesele" Cze­chowa powstało w 1890 r., "Wesele u drobnomieszczan", Brechta, w 1926. Między tymi datami wydarzyło się mnóstwo epokowych rzeczy, zarówno w hi­storii jak i w prądach literackich. Brecht i Czechow to odwrotne strony tej samej monety. Pierw­szy wywarł istotny wpływ na rozwój współczesnego teatru, drugi - na rozwój dramatu i pro­zy. W obydwu częściach spekta­klu widać tego samego reżysera, a jednocześnie całkiem odmien­ną stylistykę. Czechow, zgodnie z duchem tekstu, został potrakto­wany nieco po gogolowsku. Jest rodzajowy, bardzo śmieszny, jed­nak z odrobiną melancholii. Zwłaszcza w postaci starego niby-generała, zaproszonego na we­sele dla podniesienia rangi wydarzenia. Tekst Brechta jest bezlitosną karykatu­rą mieszczuchów.

Scenografia Ireny Biegańskiej jest pomysłowa, wspaniale prosta i nowoczesna. Muzyka Jerze­go Satanowskiego również. Wstęp muzyczny w obu przypadkach był z początku patetyczny, by za chwilę rozmydlić się w grozie albo tandecie. U Czechowa - muzyczna migawka z cerkiew­nego ślubu jest jedynym szlachetnie podniosłym fragmentem wydarzenia. U Brechta - "Oda do radości" Beethovena zwalnia tempo do echa hi­tlerowskiego marsza, by rozpłynąć się w mu­zycznym brudzie.

No i okazało się, że w Dramatycznym jest więcej utalentowanych aktorów niż to wynika­ło z ostatnich sezonów. Do tego udany występ najmłodszych: Aurelii Sobczak i Sławomira Grzymkowskiego. Nie tylko warunki zewnętrz­ne mają obiecujące. Mam nadzieję, że ten teatr przestał tonąć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji