Artykuły

Dzisiejsze fatum

Sofoklesowa "Elektra", wystawiona w Teatrze Dramatycznym przez Krzysztofa Warlikowskiego potwierdza sens powracania do tragedii antycznych. Przejmujące przedstawienie z wielką rolą Danuty Stenki osadza dramat w naszych czasach, ale ucieka od publicystyki.

Zastanawiałem się, czy tragedie antyku nie straciły dziś punktu zaczepienia. Czy fakt, że Antygona nie może pogrzebać zwłok brata, a Elektra chce zabić matkę, mordującą własnego męża, a jej ojca, nie powszednieje dziś, wobec milionów anonimowych śmierci, pozbawionych sensu i patosu. Czy współczesne Elektry i Antygony nie mieszkają w Bośni, Czeczenii? Wracając do antyku, teatr musi określić wobec niego swoje miejsce, by nie zamienić inscenizacji w muzeum, nikogo dziś nie obchodzące.

Spektakl w Dramatyczym zachowuje wymogi antycznej tragedii, ale pozwala jej mówić w sposób dla nas zrozumiały. Sporo w tym zasługi nowego przekładu Antoniego Libery i Janusza Szpotańskiego, operującego współczesnym, choć podniosłym językiem.

Warlikowski wraz z autorką scenografii Małgorzatą Szczęśniak osadza akcję w przestrzeni teatru, tworząc nowy, plastyczny kontekst tragedii. Prolog wypowiada Elektra (Danuta Stenka) przed czarną kurtyną. Kurtyna się podnosi i widzimy przerażające morderstwo popełnione przez Klitajmestrę (Jadwiga Jankowska-Cieślak). Zwłoki Agamemnona leżą na skrwawionym stole. Zobaczymy go jeszcze raz w scenie mordu na Klitajmestrze i jej kochanku-uzurpatorze. Morderstwo ma wymiar bezsensownej, bo daremnej ofiary. Jest dopełnieniem narzuconej ludziom z góry logiki bogów, ale nikomu nie przynosi ukojenia. Jak pisał kiedyś Jan Kott, Elektra i Orestes stoją na scenie bezradni. Zemsta została dokonana i nic już im nie pozostało. W spektaklu Warlikowskiego Orestes (Mariusz Bonaszewski) odchodzi trzymając w ręku gałązkę oliwną.

Tragedia zyskuje wymiar uniwersalny dzięki aktorstwu wykonawców. Elektra Danuty Stenki żyje cierpieniem, żądzą wyrównania rachunków. Ale wtedy jej egzystencja straci sens, a sama wejdzie w krąg zbrodniarzy. Stenka gra postać złamaną bólem przerażającej samoświadomości. Gdy dowiaduje się o rzekomej śmierci brata, powoli, przygarbiona schodzi ze sceny. Widownia patrzy tylko na nią. W roli Stenki miesza się uniwersalność ludzkiego cierpienia z konkretem zemsty, która żąda krwi za krew. Ta krew jest w przedstawieniu Warlikowskiego przerażająco namacalna. Końcowy krzyk bohaterki długo brzmi w uszach. To wybitna kreacja wielkiej aktorki. Teraz możemy zauważyć, jak wiele tracił teatr nie dostrzegając jej talentu.

Wiele dobrego można mówić również o innych aktorach. Najważniejsza jest dla nich prawda postaci. Znakomicie prowadzi reżyser Chór, ubrany współcześnie w czarne suknie i garnitury. Skargi Chóru wyśpiewuje po grecku w rytm znakomitej, granej na żywo, przede wszystkim perkusyjnej muzyki Pawła Mykietyna. Niepostrzeżenie przedstawienie idzie w stronę rytuału.

Prawdziwy teatr nie zadowala się poprawianiem samopoczucia widowni. Prawdziwy teatr wychodzi poza teatr. Takim teatrem jest "Elektra" Krzysztofa Warlikowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji