Artykuły

Teatr - świat zabawnych anegdot

Z okazji przypadającego dziś Międzynarodowego Dnia Teatru poprosiliśmy ludzi sceny o wspomnienia zza kulis - z przymrużeniem oka - czytamy w Dzienniku Polskim.

Teatr jest jak ogień - olśniewa i oświeca - to cytat z orędzia sprzed lat. I tak to już jest. On nie może być letni, bo to znaczy obojętny. Ma wzruszać, złościć, bawić, uczyć

Codziennie, zwykle oprócz poniedziałków, wychodzą na scenę, by opowiedzieć świat. Nie swoimi słowami, ale swoim sercem i talentem. W wyczarowywaniu scenicznych cudów aktorom, reżyserom, scenografom, kompozytorom czy choreografom pomagają garderobiane, suflerzy, inspicjenci, elektrycy, akustycy, maszyniści i ci wszyscy "niewidzialni", bez których żaden spektakl by się nie odbył.

Dziś, 27 marca ci wszyscy ludzie sceny mają swoje święto: Międzynarodowy Dzień Teatru.

Ustanowiono je w Wiedniu, w 1961 roku, na pamiątkę otwarcia Teatru Narodów w Paryżu, które miało miejsce 27 marca 1957 roku i które zakończyło okres izolacji sztuki. Po raz pierwszy spotkały się wtedy w Paryżu teatry zza obu stron "żelaznej kurtyny". Do najlepszych życzeń dla wszystkich twórców teatralnych dołączamy aktorskie anegdoty.

Jerzy Stuhr, aktor i reżyser

Dostąpiłem tego zaszczytu, że jako młody aktor podczas grania słynnych "Dziadów" Swinarskiego siedziałem z Jurkiem Trelą w jednej garderobie. Ponieważ po Wielkiej Improwizacji zawsze był wykończony, na tzw. zdechu zażyczył sobie, by w przerwie dostarczano mu tlen - chciał wzmocnić wycieńczony organizm. I tak też się działo: każdorazowo dostawał poduszkę napełnianą na pogotowiu tlenem.

Pewnego razu wpada do garderoby rekwizytor i rwąc włosy z głowy, woła: "Rany boskie, zapomniałem o tlenie. Trela mnie zabije". Na co odzywa się Jurek Bińczycki: "Dawaj tę poduszkę". I napompowaliśmy ją zwykłym powietrzem. Przychodzi słaniający się Jurek po Wielkiej Improwizacji, bierze poduszkę i zaczyna wdychać. Po chwili odzywa się do mnie: "Widzisz, co to znaczy tlen. Zaraz robi się człowiekowi lepiej".

Jerzy Zoń, reżyser, dyrektor Teatru KTO

Wyjeżdżaliśmy z Teatrem KTO, ze spektaklem "Apokryf" do Kostaryki. Podstawowym elementem scenografii były trumny. Składane. Zważono je i oddano na bagaż. Wyjazd wypadał 13 kwietnia, w piątek. Przyjeżdżamy na lotnisko i dowiadujemy się, że w Nowym Jorku szaleje huragan i musimy czekać na inny lot.

Zanim po ładnych kilku godzinach weszliśmy do samolotu, usłyszałem taki oto tekst stewardesy do koleżanki: "13, piątek, szaleje huragan, rocznica śmierci Anny Jantar, a tu jakiś pie... teatrzyk ładuje trumny i leci z nami do Chicago". I miała rację. Należało zrezygnować z wyjazdu. Ale my polecieliśmy. Z pięcioma międzylądowaniami. I jaki był efekt tej brawury? Na miejscu okazało się, że trumny zaginęły. Trzeba było zrobić je miejscowymi siłami.

Bartosz Szydłowski, dyrektor Łaźni Nowej, dyrektor artystyczny festiwalu Boska Komedia

Na naszym festiwalu nieraz widoczne były wyraźne różnice kulturowe, które wywoływały zabawne sytuacje. Tak było chociażby, gdy zaprosiliśmy Hindusów ze spektaklem "Uwiedzenie". Trzeba było kupić dla nich... ciężarówkę koszernych kurczaków! Miały być kupione w Wiedniu, gdzie spora jest mniejszość pakistańska. Ale okazało się, że te wiedeńskie pochodzą z Polski, a dokładnie z Dębicy.

Tam znajduje się jedna z największych w Europie hurtowni koszernego drobiu. Hindusi zresztą zmienili Nową Hutę w prawdziwe Indie. Hotel wynajęty dla ekipy z Bombaju pachniał wschodnimi przyprawami. Gdy wchodziło się na zamglone osiedle Złotego Wieku, można było nagle spotkać faceta w turbanie, w klapkach i z długim, zakręconym wąsem, który przy piwie rozmawia z nowohuckimi chłopakami w dresach. To był teatr, który dzieje się daleko poza sceną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji