Artykuły

Teatr Polski ma się lepiej

- Na razie nie szukam nowej pracy. Teatr Polski ma się coraz lepiej - mówi BOGDAN TOSZA, dyrektor wrocławskiej sceny.

Tomasz Wysocki: Będzie tort na 60. urodziny Teatru Polskiego?

Bogdan Tosza: - Musi być

A poza zdmuchiwaniem świeczek co się wydarzy?

- Planowane na cały rok obchody rozpocznie wieczór jubileuszowy złożony z trzech części. Pierwsza to akcja plastyczna Jerzego Kaliny - 60 osób ruszy w miasto z nagraniami dźwiękowymi fragmentów przedstawień z historii teatru. Ideą tego przedsięwzięcia jest przekonanie, że każdy ma w pamięci ulubione przedstawienie, muzykę ze spektaklu, jakąś rolę. Potem przedstawimy "Suitę na słowo i fortepian". Złożą się na nią fragmenty z literatury polskiej oraz muzyka Stanisława Radwana. Na scenie pojawi się cały zespół naszego teatru z Igorem Przegrodzkim na czele. Usłyszymy "Requiem" Radwana poświęcone ludziom naszego teatru, którzy już odeszli. Wieczorem zostanie otwarta wystawa zdjęć z dorobku klubu 1212.

W jakim zdrowiu jest 60-letni Polski, jeśli chodzi o finanse, pozycję artystyczną i plany?

- Znalazłem teatr w trudnej sytuacji finansowej. Na dobrą sprawę należało po prostu zatrzymać teatr, bo narastały problemy finansowe. Dziś mogę powiedzieć, że te problemy przełamujemy. Porozumienie o współprowadzeniu teatru przez Ministerstwo Kultury i urząd marszałkowski podwaja dotację. Zatem radykalnie zmienia się sytuacja naszego teatru i to uważam za sukces.

A teraz Polski ma jeszcze długi?

- Nazwałbym to zaległościami płatniczymi. Nie ma już jednak takich sytuacji, jak na początku sezonu, kiedy np. wyłączono nam telefony. Jeśli chodzi o sprawy artystyczne, to są one trudne do ocenienia. Teatr w Polsce jest w momencie zawirowania, w sytuacji, w której łatwo kreuje się wątpliwe zdarzenia artystyczne.

To znaczy przeceniane?

- To pokaże czas. W kulturze nie uzyskuje się wyników wymiernych w sekundach lub metrach - i tym samym łatwo weryfikowalnych.

Ale liczba widzów już o czymś świadczy?

- Też nie. Bo jeżeli mielibyśmy artyzm mierzyć liczbą widzów, to by się okazało, że najlepszą pozycją jest "Mayday". A "Azyl" Krystiana Lupy, przedstawienie wybitne, okazałoby się nieporozumieniem.

Tak jak "Mit: Kordian"?

- Tu jest inna sytuacja. Nie mam ochoty wracać do "Kordiana". Ponieśliśmy klapę - to stare pojęcie teatralne. Wracanie do niego jest nawet niegrzeczne. I to w sytuacji gdy nie nagłaśnia się faktu, że zdominowaliśmy konkurs ministra kultury na sztukę współczesną.

Gdyby spojrzał Pan na swój plan, z jakim przyszedł Pan do Wrocławia, to co Panu udało się zrobić?

- Udało się ustabilizować sytuację w teatrze, a widownia wzrosła o 16 procent. To traktuję jako sukces - osiągnięty inną drogą niż artystyczne kompromisy. Nie przenieśliśmy sztuki "Mayday" na dużą scenę. To jest widownia na "Borkmanie", "Woyzecku", "Arkadii". Sukcesem okazały się "Małe zbrodnie małżeńskie". Dużym rezonansem odbiła się "Pustynia".

Wielu rzeczy jednak nie udało się zrobić. Jeśli zajrzy pan do dokumentu, który złożyłem urzędowi marszałkowskiemu, to znajdzie pan zdanie: "Teatr Polski musi się znaleźć w czołówce scen polskich, co do samego sposobu istnienia. Powinien mieć status sceny narodowej". Nie było tam: będzie, zrobię. Wszędzie jest jedyny możliwy tryb: "będę dążył do...", "będę się starał o..."

Chciałem zmienić sposób istnienia teatru. I to się udało. Chciałem zatrzymać pewną grupę reżyserów. Byli tacy, którzy mówili, że miałem ich na tacy. To nieporozumienie. Lupa jest niemal nieosiągalny w Polsce. Jerzy Jarocki realizuje przedstawienia w Teatrze Narodowym. I tak było, jeszcze zanim przyszedłem do Teatru Polskiego.

Czy odbędzie się trzecia edycja EuroDramy?

- Jeśli to tylko ode mnie będzie zależało, to tak. Tematem tej edycji byłaby próba określenia tożsamości Europy określanej tradycyjnie jako Środkowa. Mamy w planach panel na temat tego, jak w ogóle funkcjonuje Europa Środkowa, z geograficznego i z mentalnego punktu widzenia. Wzięliby w nim udział m.in. włoski pisarz Claudio Magris, Austriak Martin Pollack i nasz Andrzej Stasiuk.

Powiedział Pan: "Jeżeli to będzie ode mnie zależało". Szuka pan nowej pracy?

- Nie, na razie z nawiązką starcza mi tej, którą mam.

Z końcem sezonu kończy się Panu kontrakt. Nie rozmawiał Pan o swojej przyszłości we Wrocławiu?

- Na razie wypełniłem zadanie postawione przez organizatora i sformułowałem plan na przyszły rok budżetowy. A co do dalszej przyszłości - to władze decydują o tym, co dzieje się na ich terenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji