Krótka recenzja sentymentalna
Kupiłem bilety do warszawskiego teatru "Roma" na bardzo zachwalany w zakładzie pracy musical "Grease", autorstwa panów Jima Jacobsa i Warrena Caseya, który reżyserował p. E. Kępczyński. Autorami tłumaczonego tekstu byli panowie Siemasz i Ozga (piosenek), a scenografię opracował p. Chowaniec. (...) Uboga scenografia, nadrabiana nieco efektami z halogenowych jupiterów i obrazków diaskopowych, a na tym tle toczy się akcja. Toczy się ona wśród młodzieży college`u i to takiej, powiedzmy sobie, trochę z marginesu. (...) Gra aktorska ogranicza się do min i efektów głosowych na poziomie trupy jarmarcznej. Dialogi żargonowe z udziałem tzw. łaciny, co w mniemaniu autora ma uwiarygodniać środowisko, szczytem zaś dowcipu mają być... odgłosy z toalety. (...) Wszystko grane jest na poziomie kółka teatralnego przeciętnego powiatowego domu kultury. Nie pamiętam, by w całym spektaklu był moment, który by naprawdę pobudził mnie do śmiechu. Był natomiast taki moment, ni w pięć ni w dziewięć mający się do akcji, gdy świetlny obraz tarczy księżyca zmieniał się stopniowo w obraz damskich pośladków, a główny bohater zdjął spodnie, by pokazać publiczności swoje tzw. dolne fragmenty pleców, wywołując sporadyczne śmiechy na widowni. (...) Na zakończenie tej "sztuki" publiczność, w większości stołeczna, zaczęła bić brawo na stojąco!!! Pomyślałem sobie - to dzisiejszy snobizm do kwadratu: wiemy, jak się nagradza aktorów, ale nie wiemy za co! I druga myśl, już boleśniejsza - czy plują nam w oczy, czy deszcz pada - to wszystko jedno? Czy warto z szacunku dla artystów iść do teatru w odświętnym stroju? Przypomniałem też sobie widzianą przed laty tu w "Romie", za czasów dyrektorowania p. B. Kaczyńskiego, operetkę " Zemsta nietoperza" - te wspaniałe głosy, scenografia i kunszt aktorski - och! ach! Oj "Romo", "Romo", nie tylko podcięto ci lotki, ale wprost wyłamano skrzydła, byś zaryła się w bagnie nijakości. Dodatkowo zdziwił mnie fakt patronatu ambasadora USA, co takiego chciał promować w tej sztuce? Kulturę amerykańską (mam o niej wyższe mniemanie...) czy też zamierzał przyłączyć się do modnego obecnie w Stanach obrażania Polaków? Wyszliśmy z teatru i nic nie mieliśmy sobie do powiedzenia o widzianej "sztuce" - nie było o czym! Z poważaniem Janusz Plutecki, Kozienice