Artykuły

Jubileusz na Targówku, choć bez Targówka

Teatr, w którym miała być pierwsza stacja metra i gdzie miała się odbyć premiera słynnego dziś musicalu "Metro", obchodzi w tym roku 40-lecie - pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Scena na Targówku była realizacją wielkiego marzenia Mariana Jonkajtysa, by stworzyć w Warszawie teatr muzyczno-estradowy. Na początku przymierzał się do realizacji tego pomysłu w nieistniejącym już gmachu na Powiślu. Potem, gdy okazało się, że bułgarski projekt budynku nie odpowiada żadnym standardom przeciwpożarowym, Jonkajtys zwrócił uwagę, na budynek na warszawskim Targówku, w którym mieścił się osiedlowy dom kultury. Krążyła opowieść, że został zaprojektowany jako pierwsza stacja metra, które zaczęto drążyć już w latach 50.

To chyba jednak legenda, bo gdy spojrzymy na architekturę budynku, to bardziej niż moskiewskie metro przypomina on gmach Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy. Jonkajtys, sybirak, poeta, reżyser teatralny związany z Teatrem Buffo, Syreną, Podwieczorkiem przy mikrofonie pozyskał do idei teatru muzycznego Stołeczną Estradę, oraz wielu znakomitych artystów m.in. Włodzimierza Korcza, Czesława Majewskiego. Jego myśl o Broadwayu nad Wisłą ziściła się 1. maja 1974 roku. Wtedy dom kultury przy Kołowej stał się Teatrem Na Targówku i zaprosił widzów na pierwszą premierę pt. "Kto chce piosenkę". O tym, że Jonkajtys miał oko na młode talenty świadczy zespół, który wówczas stworzył.

A byli wśród nich tacy młodzi zdolni, jak Alicja Majewska, Danuta Rinn, Grzegorz Markowski (późniejszy lider Perfectu), Ewa Florczak, Ewa Śnieżanka i wielu innych. Teatr miał swoją orkiestrę, balet, a zespół wzmocnili Janusz Sent i Krzysztof Daukszewicz. Do spektakli poetyckich pozyskano wielką heroinę scen poznańskich Aleksandrę Koncewicz, pod której okiem debiutowali m.in. Artur Barciś i Krzysztof Tyniec. Były spektakle kabaretowe, muzyczne, "Fanfan Tulipan", "Obiecanki, cacanki", recitale, wieczory "Miejsce dla gwiazdy", których gośćmi byli Hanka Bielicka, Anna German, Sława Przybylska, Alina Janowska czy Mieczysław Czechowicz. Oprócz Jonkajtysa reżyserowali Jerzy Gruza, Henryk Rozen, Andrzej Maria Marczewski. Teatr odwiedzali artyści i politycy wśród tych ostatnich młody elektryk Lech Wałęsa.

15 grudnia 1981 roku, czyli dwa dni po wprowadzeniu stanu wojennego dyrekcję Teatru Na Targówku objął współpracujący z Jonkajtysem Jan Krzyżanowski. Działacz kultury, który jak mówiono chodził w blasku Sławy i to Sławy Przybylskiej. Co ciekawe, wielka artystka estrady jako dyrektorowa występowała na tej scenie znacznie więcej za czasów Jonkajtysa, niż swego męża.

Jan Krzyżanowski nie bez racji pisze o swej dyrekcji w TNT, jako historii zawiedzionej miłości. Scenę z aspiracjami musicalowymi zamienił na typowy dom kultury. Tam oprócz spektakli muzycznych grano np. "Pierwszy dzień wolności", Kruczkowskiego, "Rozmowy uchodźców" Brechta, "Bukiecik alpejskich fiołków", czy "Sąd nad królem, czyli coś ty Polakom zrobił Stanisławie". Krzyżanowski wystawiając "Silniejszą" Strindberga dopisał jej dalszy ciąg "Dialog z Silniejszą czyli Przyjaciółki". Stworzył też i wyreżyserował kolejną własną sztukę "Święto rasy hiszpańskiej". A po swojej dyrekcji pozostawił w Warszawie wiele drogowskazów do Teatru Na Targówku.

Te drogowskazy nie były potrzebne za kolejnej dyrekcji czyli Andrzeja Strzeleckiego. Obecny rektor Akademii Teatralnej wszedł do tego teatru jak burza. Po wielkim sukcesie "Złego zachowania" wraz z grupą studentów PWST m.in. Januszem Józefowiczem przeniósł się na Kołową, by robić tam znów teatr muzyczny. Placówka, którą stworzył z nowym, młodym zespołem nazwał Teatr Rampa na Targówku. Oprócz "Złego zachowania" pojawiły się swietne spektakle kabaretowo muzyczne jak "Czerwony stoliczek", "Sweet fiftes", "Muzykoterapia" czy "Love". Recitale mieli m.in. Stanisław Sojka, Stanisław Tym, czy Adam Makowicz. Syperhitami były spektakle Magdy Umer "Zimy żal" współprowadzone przez Jeremiego Przyborę czy "Zbig Big Show", którego gwiazdą był Zbigniew Zamachowski. Na te ostatnie do Rampy przybywano na godzinę 22. i wtedy miało się wrażenie, że odległy Targówek jest w centrum stolicy. Potem przez kilka sezonów z tym teatrem związał się Krzysztof Miklaszewski. Na afiszu pojawił się m.in. "Dell'Amore" - muzyczny spektakl wg "Wrzosów" Zegadłowicza w reżyserii Krzysztofa Majchrzaka z muzyką Tadeusza Woźniaka. Był kabaret oberjutów, muzyka Brassensa, z Targówkiem związałą się Grupa Rafałą Kmity, Kabaret Moralnego Niepokoju. Obchodzono Dni św. Patryka, występował Wojciech Młynarski. Największym hitem okazał się grany do dziś "Jeździec burzy" [na zdjęciu] - musical Arkadiusza Jakubika o Jimie Morissonie ze znakomitą rolą tytułową Marcina Rychcika.

Tak, jak Strzelecki rozpoczął swą dyrekcję od sprawdzonego hitu, czyli "Złego zachowania" tak Jan Prochyra swoje panowanie na Kołowej rozpoczął od "Sztukmistrza z Lublina". Dziś można powiedzieć kultowego musicalu Jana Szurmieja, który stał się wielkim wydarzeniem za dyrekcji Prochyry we wrocławskim Teatrze Współczesnym. W repertuarze znalazły się też takie pozycje jak "Wielka woda", czyli musical z piosenek Agnieszki Osieckiej. Pokazano też wersję muzyczną "Dam i huzarów", czyli "Nie uchodzi, nie uchodzi" Macieja Wojtyszki. Świeciły blaskiem "Perły kabaretu Mariana Hemara" Do zespołu dołączyli m.in. Dorota Osińska, czy Katarzyna Żak. Na tej scenie zaczęłą pojawiać się Edyta Geppert. Niebywałym hitem kasowym wartym zbadania przez socjologów okazał się wymyślony przez Elżbietę Jodłowską spektakl "Klimakterium i już", który dziś rozpączkował się na kilka wersji obsadowych, doczekał kontynuacji i ku rozżaleniu dyrekcji Rampy opuścił scenę przy Kołowej. I jeżdżąc po Polsce żyje własnym życiem.

Od kilku lat niepodzielną dyrekcję teatru sprawuje Witold Olejarz, do zespołu przybyli aktorzy dawnego Teatru Nowego Adama Hanuszkiewicza. Ciekawe spektakle zaczął tworzyć Grzegorz Mrówczyński. Świetnym pomysłem Olejarza jest powrót do żródeł, czyli stworzenie na targówku sceny musicalowej. Tego zadania podjął się uczeń Wojciecha Kępczyńskiego - Jakub Wocial. Po jego realizacjach "Musica Love" oraz "Rent" można myśleć o tym projekcie z przyszłością. Cieszy zabawna realizacja pikantnej powiastki "Jak Nana swą córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła".

Największym zawodem jest dla mnie skandaliczna realizacja "Mistrza i Małgorzaty" Michała Konarskiego. Skoro stworzył on własną opowieść nie powinien podpisywać jej nazwiskiem Bułhakowa i korzystać z jego tytułu. Tego wymagałaby przyzwoitość. Bo "MiM" w Rampie z klasą i mądrością pierwowzoru Bułhakowa nie ma nic wspólnego. Druga kuriozalna sprawa, to pomysł (zapewne za namową PR), by na wizytówce sceny zmienić nazwę Teatr Rampa na Targówku, na Rampa Teatr Przyjazny. Totalny banał, bo nie słyszałem, by jakiś teatr ogłaszał się jako wrogi wobec widza. Dlaczego teatr stworzony na Targówku odcina się od swej dzielnicy. Mamy Teatr Na Tagance, Teatr Na Woli, czy Teatr Ochoty. Dlaczego nie może być teatru na Targówku. To przecież on obchodzi swe 40-lecie. Rampa ma dopiero 27 lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji