Artykuły

Festiwal na dwa głosy, czyli od zachwytu po zdziwienie

Bydgoski Festiwal Operowy odbył się po raz 22. Na scenie było ciekawie, na widowni tłumnie. Obejrzeliśmy jedną premierę, dwa widowiska baletowe i cztery zespoły operowe na występach gościnnych. Subiektywny ranking pofestiwalowy prezentują Alicja Polewska i Anna Stasiewicz-Mąka w Gazecie Pomorskiej.

Jak co roku na przełomie kwietnia i maja w Bydgoszczy królowała sztuka operowa. Maciej Figas, dyrektor Opery Nova oraz tutejszego festiwalu wspominając początki wymieniał betonowy kurz na sali i twarde, drewniane krzesła pożyczone od wojska. Festiwal AD 2015 to impreza już okrzepła, z niemal stałą widownią i przewidywalną dramaturgią. A jednak co roku udaje się czymś zaskoczyć, sprawić, że jeszcze długo po ostatnich oklaskach trwają dyskusje i oceny. Postanowiłyśmy także dołożyć nasze trzy grosze, a że nie we wszystkim jesteśmy zgodne, więc prezentujemy subiektywny ranking pofestiwalowy.

Zachwyt

AP: - Im dalej od pierwszego festiwalowego wieczoru i premiery przygotowanej przez bydgoskich artystów pod wodzą Macieja Prusa, tym bardziej wracają do mnie obrazy z "Potępienia Fausta" [na zdjęciu] Hectora Berlioza. Chyba nie byłam gotowa na tak surowe w wyrazie, a jednocześnie tak przemyślane i chwytające za trzewia widowisko. Na scenie - minimum dekoracji, fantastyczny chór, któremu prowadzący go Henryk Wierzchoń kazał nie tylko śpiewać, ale i tańczyć. W orkiestronie - nasza orkiestra prowadzona pewną batutą przez Michała Klauza i piękna, chwilami monumentalna wręcz muzyka Berlioza. Już w pierwszej recenzji po premierze pisałam o tym, że zalazł mi za skórę Mefisto w interpretacji Szymona Komasy i że szkoda, że kroku nie dotrzymał mu Łukasz Załęski w roli Fausta. Zdania nie zmieniłam, ale po obejrzenie wszystkich spektakli tegorocznej edycji jest mi żal, że jednak tej premiery nie oklaskiwaliśmy na stojąco, bo moim zdaniem było to najlepsze widowisko XXII BFO. Do dziś mam ciarki, kiedy przypomni mi się to niesamowite Pandemonium - orkiestra forte, scena utopiona wręcz w czerni i czerwieni. A zaraz potem niezwykłe piano i biel w Apoteozie Małgorzaty. Dziś biję brawo na stojąco!

AS: - Dla mnie w tym roku był to absolutnie balet. Ciekawostką jest fakt, że zespół z Chin, który wystąpił na zakończenie festiwalu, przyjechał w... zastępstwie. Początkowo bowiem Maciej Figas chciał zaprosić balet z Kuby ze słynną Alicią Alonso. Pech chciał, że w tym samym czasie Kubańczycy dostali propozycję z Meksyku i do wizyty w Europie (mieli jeszcze odwiedzić Bułgarię) nie doszło. Pamiętając genialny występ baletu z Kuby w 2013 roku, wypada żałować, że na tegorocznym festiwali nie zobaczyliśmy artystów z tej gorącej wyspy. Przyznam jednak, że choć nie wszyscy się z tym zgadzają, występ w wykonaniu Suzhou Ballet był również ciekawy, a publiczność po spektaklu podziękowała tancerzom owacją na stojąco. Na wytłumaczenie pewnych niedociągnięć technicznych warto wspomnieć, że to najmłodszy balet Chin. Ważne jednak, że pasji i umiejętności młodym tancerzom nie brakuje. Ale dla mnie najjaśniejszym punktem tegorocznego BFO była Yuka Ebihara, jako Kitri-Dulcynea w "Don Kichocie". Paradoksalnie w Polskim Balecie Narodowym, który przywiózł ten spektakl, najlepiej spisali się... cudzoziemcy. Lekkość i gracją, z którą poruszała się drobniutka Japonka, jest godna podziwu.

Zaskoczenie

AP: - Dwa trudne dla mnie w odbiorze przedstawienia opery XX-wiecznej, czyli "Miłość do trzech pomarańczy" Siergieja Prokofiewa i "Cyberiada" Krzysztofa Meyera. Opera to swoista bajka, baśń opowiadana muzyką i śpiewem. W tych dwóch przypadkach były wątki baśniowe, nawet jeśli w wersji sf. ("Cyberiada"), ale zabrakło mi opowiadania. To było jak seria obrazków, które łączy li-tylko czas i partytura.

AS: - Zawiodła promocja festiwalu, bo w przeciwieństwie do innych dużych imprez kulturalnych o nagłośnienie imprezy nie zadbało odpowiednio ani miasto, ani Opera Nova. Sama byłam świadkiem, że dyskutowano o tym również na widowni. O frekwencję na spektaklach festiwalowych nie musi się opera martwić, ale skoro wydarzenie jest chwalone w kraju i za granicą, trochę szkoda, że zajmuje wyłącznie ludzi z tzw. branży.

Zawód

AP: - "Otello" i "Carmen". Z pozoru tzw. pewniaki, wszak wszyscy chyba znają teksty bazowe - Szekspirowski dramat i operę Bizeta, a jednak nie mogę powiedzieć, by nasi goście ("Otella" wystawiał Narodowy Teatr Opery i Baletu w Wilnie, a "Carmen" - Suzhou Ballet - Suzhou Arts Performance Co., Ltd. z Chin) porwali swoimi interpretacjami. W "Otellu" raziła koturnowość i właściwie kompletny brak aktorstwa śpiewaków, zaś w balecie dosyć duża swoboda w traktowaniu tańca, co nie przeszkodziło widzom oklaskiwać chińskich tancerzy na stojąco (złośliwi komentowali, że wystarczyło usłyszeć Habanerę i Marsz torreadora, by zerwać się z miejsca).

Jeśli chodzi o balet, to zdecydowanie wyżej oceniam "Don Kichota" w wykonaniu Polskiego Balem Narodowego, a pas de deux tańczone przez Yukę Ebiharę były wprost porywające!

AS: - Z poprzednich festiwali pamiętam porywające zapowiedzi Sławomira Pietrasa. Były dyrektor wielu teatrów operowych w Polsce ma wyjątkowy dar opowiadania. I dar sypania anegdotami, i to bez kartki, jak z rękawa. Od dwóch festiwali próbuje go zastąpić Aleksander Laskowski. Mimo całej sympatii dla jego wiedzy, charyzmy dyrektora Pietrasa niestety obecnemu prowadzącemu brakuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji