Artykuły

Teatr publiczny - teatr nas wszystkich

Zobowiązanie wobec widowni i prawo do uczestnictwa w kulturze. Strefa wolności i oporu wobec komercyjnej przemocy. Przestrzeń, w której podejmuje się mądre ryzyko. Zawsze blisko świata, o którym się w niej opowiada. Rolę teatru publicznego definiują dyrektorzy dolnośląskich scen - Jakub Krofta, Danuta Marosz, Krzysztof Mieszkowski, Konrad Imiela, Jacek Głomb. A co sądzi o niej marszałek?

Jakub Krofta, dyrektor artystyczny Wrocławskiego Teatru Lalek

Zajmuję się teatrem dla dzieci, który ma swoją specyfikę. W tym przypadku uniwersalnemu elementowi roli teatru publicznego, czyli krytycznemu spojrzeniu na świat, poszukiwaniu, eksperymentom, towarzyszy edukacyjna misja. Nie boję się o tym mówić głośno: teatr dziecięcy poza tym, że bawi, intryguje, porusza interesujące tematy, także wychowuje. Wydaje mi się to naturalne. Każdy dorosły ma w sobie uczucia rodzicielskie, które w moim wypadku realizują się w tej misji. Staram się oferować widzom spektakle najwyższej jakości. A jednocześnie nienachalnie próbuję ich wychować do uczestnictwa w kulturze i rozwiązywania rozmaitych, pozateatralnych problemów.

Ten pierwszy element jest bardzo ważny. Każdy mały widz któregoś dnia stanie się dorosłym widzem. I jeśli w dzieciństwie przeżyje jakąś związaną z teatrem traumę, będzie miał później kłopot z powrotem do niego, a nam, twórcom, trudno będzie odbudować to nadszarpnięte zaufanie.

Ale równie ważny jest drugi wychowawczy czynnik. We Wrocławskim Teatrze Lalek nie boimy się żadnych, najtrudniejszych tematów. Wychodzę z założenia, że z dziećmi trzeba rozmawiać o wszystkim. Taka mądrze poprowadzona rozmowa pozwala orientować się w świecie, rozwijać, zadawać pytania. I kiedy się nad tym zastanowić, pod tym względem nasza misja nie różni się specjalnie od tej, którą realizują dorosłe publiczne sceny.

***

Danuta Marosz, dyrektor Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu

Misja teatru publicznego jest dziś wciąż bliska temu, jak sformułował ją król Stanisław August Poniatowski - to rodzaj zobowiązania i prawa zarazem. Dotyczą one przede wszystkim jak najszerszego uczestnictwa w kulturze. To od nas, naszej pracy, zależy w dużej mierze, czy widzowie zechcą z tego prawa skorzystać. Ale nie tylko od nas, bo odkąd z podstawy programowej w szkołach niemal całkowicie wyłączono edukację artystyczną, przygotowującą odbiorcę do kontaktu ze sztuką, jest nam trudniej docierać do szerokich grup odbiorców. Możemy liczyć jedynie na wybór widza.

Kolejnym problemem w dostępie do teatru jest czysta ekonomia. Dziś, kiedy w ramach akcji w rocznicę 250-lecia publicznego teatru oferujemy bilety po 250 groszy, przed teatrami w całej Polsce ustawiają się ogromne kolejki. Co pokazuje, że dla wielu widzów normalna cena biletu jest zaporą. Zwłaszcza jeśli chcą pójść do teatru z rodziną. A przecież teatr to święto, które powinno być powszechne - żeby tak było, nie może wiązać się z dużym wydatkiem.

Ta rocznica przypomina nam też o państwowym mecenacie, zainicjowanym 250 lat temu. Dziś jest w większości sprawowany przez samorządy. I w efekcie wielu dyrektorów teatrów spotyka się z rozmaitymi sugestiami ze strony mecenasa, dotyczącymi przede wszystkim prezentowania popularnego, lżejszego repertuaru. Pojawia się myślenie o teatrze jako towarze, widzu jako kliencie. Padają argumenty za takim myśleniem - wysoka frekwencja, sztuka, która ma dawać wytchnienie, bawić, a tak naprawdę odciążać organizatora z obowiązku dotowania.

To są symptomy zagrożenia dla teatru i dlatego traktuję tę datę jako zachętę do walki o teatr, który opiera się na swobodnej, nieskrępowanej wypowiedzi. I o mecenat traktowany jako ważne, realne zobowiązanie ze strony rządzących. Po naszej stronie leży natomiast obowiązek dbania o poziom, kształcenia wrażliwości, budowania ambitnego, atrakcyjnego, mądrego repertuaru. Nie rozrywki, schlebiającej pospolitym gustom - jej jest we współczesnym świecie, poza teatrem, wystarczająco dużo.

***

Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu

Rola teatru publicznego została jasno określona w momencie jego narodzin, kiedy Teatr Narodowy został powołany do życia przez Stanisława Augusta Poniatowskiego - jego misją była wówczas edukacja polskiej szlachty, elity narodu. Dzięki przekazowi płynącemu ze sceny jej przedstawiciele mieli nabyć umiejętności pomocne w życiu publicznym. I to się przez 250 lat nie zmieniło ? teatr wciąż kreuje wartości społeczne, jest nastawiony na wymianę intelektualną, na rozwiązywanie problemów.

***

Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego Capitol

Niezależnie od profilu sceny misją teatru publicznego jest rozwój jego estetyki poprzez podejmowanie mądrego ryzyka. To na nas ciąży ten obowiązek, sceny niepubliczne nigdy nie będą ryzykować w takim stopniu jak my. Szansa na nowe odkrycia w sztuce jest właśnie tam, gdzie jest ryzyko, gdzie są granice do przekroczenia. To najważniejsza z ról, jakie mają do spełnienia teatry publiczne - ona determinuje cały sens jej istnienia.

Fakt, że teatry publiczne są ostoją zespołów teatralnych, jest mocno związany z tą misją. Z teatrem jest jak z rodziną - jeśli spotykasz się z nią okazjonalnie, raz do roku, u cioci na imieninach, nie przekroczysz pewnego progu emocji. A niektóre efekty pracy teatralnej są możliwe do osiągnięcia wyłącznie przy zgranym zespole, w gronie ludzi, którzy dobrze się znają, nakręcają się, inspirują nawzajem i stanowią organizm wrażliwy na ingerencje reżysera, gotowy podjąć artystyczne ryzyko. Dziś coraz więcej reżyserów takich zespołów szuka. Dla niektórych, jak dla Agaty Dudy-Gracz, jest to konieczny warunek pracy.

Teatry publiczne są też - jak sama nazwa wskazuje - blisko publiczności. Powinny się w nią wsłuchiwać i mądrze ją edukować. W Polsce mamy za sobą wiele lat braku edukacji teatralnej w szkołach. Na nas ciąży odpowiedzialność za przygotowanie widowni do kontaktu z teatrem. Trzeba ją namówić do zrozumienia nowych form, języka. Każdy to robi po swojemu. Czasami proponujemy publiczności znany, lżejszy materiał, żeby zainteresować ją teatrem, a potem podsunąć rzeczy trudniejsze, bardziej eksperymentalne.

Oczywiście niezależnie od profilu teatru i wagi repertuaru wszyscy powinniśmy czuć potężną odpowiedzialność za jakość spektakli, jakie oferujemy widzom. Mamy kredyt zaufania podatników, którzy składają się na nasze utrzymanie - tego nie można nawet na milimetr odpuścić.

Powinien się wtrącać, powinien być strefą wolności, gdzie wszystkie poglądy, perspektywy intelektualne są uprawnione, dopuszczone do głosu. Gdzie w centrum uwagi znajduje się człowiek ? ze wszystkimi swoimi ułomnościami. Jestem przekonany, że spośród wszelkich dyscyplin artystycznych najważniejsze są dziś sztuki wizualne i teatr: poprzez talent artystów uderzają w stereotypy, mówią rzeczy niewygodne, są gotowe na wyzwania i ryzyko.

Dzisiaj takim wyzwaniem jest stawienie czoła kulturze komercyjnej, która z coraz większą agresją zagarnia kolejne przestrzenie. Teatr chroni swoich odbiorców przed ubezwłasnowolnieniem, w które wpycha nas kultura masowa - jest strefą oporu, chroniącą ich przed komercyjną przemocą. To wbrew niej gramy "Dziady" i cieszymy się, kiedy pełna sala słucha w natchnieniu Wielkiej Improwizacji.

Teatr nie utrzymuje społecznego status quo, próbuje podważać zasady po to, żeby świat stał się lepszy. Nasz program artystyczny jest prospołeczny, chcielibyśmy, żeby relacje między ludźmi zmieniały się poprzez teatr. Wydaje mi się, że jeśli społeczeństwo obywatelskie ma szansę przetrwać, to dzięki teatrowi publicznemu. Bo on sprawia, że stajemy się bardziej wyczuleni na potrzeby drugiego człowieka.

Na tym polega jego potęga. Mam nadzieję, że samorządy jej nie zniszczą i że teatr utrzyma pozycję intelektualnego suwerena, który podejmuje dialog z publicznością, stanowiąc dla niej wieczne wyzwanie. Bo trzeba pamiętać, że naszym sponsorem jest społeczeństwo, nie władza - ona jest tutaj tylko instrumentem. I to społeczeństwo nie może być ogłupiane przez farsy. W teatrze publicznym nikt nie szuka rozrywki - jeśli jest tu uprawiana, staje się zbrodnią na żywym organizmie. W Teatrze Polskim gramy "Mayday" tylko dlatego, że pozwala nam zarobić na inne spektakle.

***

Jacek Głomb, dyrektor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy

Na to 250-lecie życzyłbym teatrowi świętego spokoju. Bo wokół polskich scen trwa wciąż straszna zawierucha. Wywoływana nie tyle przez krnąbrność artystów, co przez urzędowo-strukturalne decyzje. Teatr na tym cierpi - jest strasznie poraniony. Wcale nie uważam, że najlepszy spektakl rodzi się wśród awantur.

Ważne, żeby teatr był publiczny. Ja bym zresztą przymiotnik zamienił tu na "społeczny", bo moim zdaniem ten właśnie aspekt jest istotniejszy. Zawsze byłem za tym, żeby teatr był blisko świata, o którym opowiada. Z zaznaczeniem, że to wciąż powinien być teatr - jakość artystyczna jest równie istotna, co przekaz płynący ze sceny. Bo czasem widuję całkowicie słuszne ideowo, a jednocześnie fatalne artystycznie przedstawienia. A to o teatr chodzi, a nie o grupę aktywistów, która ma wspólne sprawy do załatwienia. Taki teatr staramy się robić w Legnicy od lat. Przy czym teatr społeczny nie musi oznaczać sięgania po współczesne teksty - Szekspirem da się mówić o naszych dzisiejszych problemach równie skutecznie.

Uważam, że oddanie teatru publicznego samorządom było błędem. Udział rządu powinien być tu zdecydowanie większy. I chodzi tu nie tyle o pieniądze, co o władzę - to właśnie oddanie jej samorządom doprowadza do tak kuriozalnych sytuacji jak w Toruniu, gdzie marszałek podejmuje decyzję wbrew opiniom ekspertów. Wolno mu - zna się na teatrze, przecież wszyscy się znają.

Obawiam się, że to jest płacz nad rozlanym mlekiem, nie odwrócimy tego, chyba że dojdzie do radykalnej zmiany polityki państwa w tej kwestii. A ta zmiana byłaby wskazana ? tak powinien przecież wyglądać dobrze rozumiany mecenat państwa. Przecież król Stanisław August Poniatowski wyłożył pieniądze, żeby powstał pierwszy zespół polskiego teatru publicznego.

Podobne głosy odsamorządowienia teatrów padają dziś z różnych stron. Niestety, Ministerstwo Kultury jest wobec nich bezradne - może samorządy prosić, doradzać im, czasem postraszyć, ale nie ma narzędzi, które pozwoliłoby realnie wspierać teatry, poza dwoma - warszawskim Narodowym i krakowskim Starym. W części wina za ten stan rzeczy leży po naszej stronie - jesteśmy słabym środowiskiem, mocno podzielonym, bez siły przebicia. Najlepszy dowód, że ustawa o teatrze, niezbędna, która pomogłaby w organizowaniu nam życia, wciąż nie istnieje. I pod tymi wypowiedzianymi dziś słowami mógłbym podpisać się równie dobrze 20 lat temu. Bo mam wrażenie, że wciąż tkwimy w punkcie wyjścia.

***

Cezary Przybylski, marszałek Dolnego Śląska

Teatr stanowi i dla mnie, i pewnie dla wielu widzów ważne odniesienie dla codziennej rzeczywistości. W tym sensie - niezależnie od gatunku i formy - pełni ważną funkcję wrażliwego obserwatora i komentatora naszego życia społecznego.

Szczególna rola przypada tu teatrom publicznym, które realizując swoje plany repertuarowe, mają do spełnienia pewną misję społeczną. Ta misja związana jest nie tylko z dostarczaniem nam wrażeń i emocji na najwyższym poziomie, ale także z udziałem teatru w kreowaniu systemu wartości i budowaniu atmosfery wrażliwości i poszanowania dla ważnych idei.

Realizacja tak sformułowanej misji daje nam prawo finansowania przedsięwzięć naszych instytucji ze środków publicznych. Dolnośląskie teatry dobrze wywiązują się z tej misji. Często podejmują tematy lokalne, nie boją się zabierać głosu w tematach kontrowersyjnych i trudnych. Z chęcią angażują się też w działalność edukacyjną - szczególnie na rzecz dzieci i młodzieży. W ten sposób wspólnie tworzymy potencjał społeczny i kulturowy, który powinien stanowić podstawę rozwoju każdej cywilizowanej społeczności. I za to ludziom teatru jesteśmy wdzięczni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji