Artykuły

Mocny początek Pierwszego Kontaktu. Owacja na stojąco dla Teatru Dramatycznego

III Festiwal Debiutantów "Pierwszy Kontakt" w Toruniu. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Toruńska publiczność w pierwszy weekend festiwalu debiutantów Pierwszy Kontakt zobaczyła cztery przedstawienia. Owację na stojąco widzowie zgotowali Teatrowi Dramatycznemu z Warszawy i jego "Rzeczy o banalności miłości" [na zdjęciu].

"Szkoła żon"

Toruńska publiczność poznała dwa spektakle w wykonaniu Teatru Współczesnego ze Szczecina. Podczas otwarcia Pierwszego Kontaktu zobaczyliśmy "Szkołę żon" Moliera w reżyserii Justyny Celedy. Mimo że spektakl odwołuje się do XVII-wiecznego tekstu i sięga po kostium z przełomu XIX i XX wieku, nie mieliśmy wątpliwości, że rzecz należy czytać jak najbardziej współcześnie. Nie bez przyczyny akcja odbywa się w czasie, kiedy budzą się idee emancypacji kobiet. Główny bohater Arnolf (dobra kreacja Arkadiusza Buszko) postanawia wychować sobie przyszłą żonę - wybranka jest projekcją jego mizoginistycznych lęków i uprzedzeń. Celeda mistrzowsko operowała drugim planem - nad widownią poruszał się sterowany zeppelin, widzieliśmy pokaz iluzjonistyczny, dźwięki maszyny do szycia przypominały odgłosy starego projektora filmowego, a scenę erotyczną da się opowiedzieć za pomocą książek.

"Męczennicy"

Widzów poruszyli "Męczennicy" Mariusa von Mayenburga w reżyserii Anny Augustynowicz. To koprodukcja Współczesnego ze Szczecina i Teatru Dramatycznego z Wałbrzycha. Beniamin, główny bohater tej sztuki, przechodzi gwałtowną religijną przemianę, która nakazuje mu bezdyskusyjnie przyjąć nauki Jezusa Chrystusa. To rzecz o tym, jak dalece kultura zachodnia oddaliła się od chrześcijaństwa - cytaty biblijne brzmią dziś wręcz niedorzecznie i okrutnie. Nieobyczajne są lekcje pływania i wychowania seksualnego, homoseksualizm to grzech, a rozwód - cudzołóstwo.

Sztuka mówi o tym, jak pełno rewolucyjnego zapału jest w Biblii. Ale von Mayenburg i za nim Augustynowicz nie chcieli z tej sztuki zrobić rozprawy teologicznej. Ubierają przeciwne strony tego sporu w groteskowe argumenty - żarliwy rycerz Chrystusa jest antysemitą, a jego przeciwniczka - nauczycielka biologii mówiąca o ewolucji - "nawróciła się na ateizm". I pokazują, że każdy fundamentalizm prowadzi do tragedii. W sztuce przebrzmiewa też myśl, że kultura zachodnia jest właściwie bezradna wobec religijnej ekstremy - w imię poprawności politycznej ustępuje pola w najważniejszych sprawach dotyczących obyczajowości, tolerancji, poszanowania dla innych standardów, a także racjonalności i nauki. Tę ideę reprezentuje dyrektor szkoły, który zabrania uczniom bikini na lekcjach pływania i nakazuje nauczycielom wykładanie kreacjonizmu jako naukowej alternatywny dla teorii ewolucji.

"Elsynor"

Wszelkie realizacje teatralne poświęcone kulturze internetu i gier wideo popadają w dydaktykę i święte oburzenie. Grzegorz Gołaszewski, który przygotował w Teatrze Nowym sztukę "Elsynor", osiadł w tej manierze. Gry zabierają czas, uzależniają, odcinają od rzeczywistości - reżyser, nawet jak usiłował obśmiać wszelkie argumenty tego typu, sam zaczął je stosować. "Elsynor" mówi o graczach, który rozpoczęli grę fabularną sięgającą po motywy szekspirowskie. Pojawiają się wątki z dzieł poety z Avon. Reżyser nie mógł się zdecydować, o czym chce opowiedzieć, i miota się między tematami. Przyjął konwencję otwierającą wiele możliwości stylistycznych - sztuce zabrakło jednak konstrukcji i emocji. Spodziewaliśmy się intertekstualnej gry asocjacjami popkulturowymi i teatralnymi - i nasze oczekiwania reżyser w pełni zawiódł.

"Rzecz o banalności miłości"

Teatr Dramatyczny z Warszawy przyjechał do Torunia ze sztuką "Rzecz o banalności miłości" Savyon Liebrecht w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego. Spektakl opowiada o romansie niemieckiego filozofa Martina Heideggera i 20 lat od niego młodszej politolożki Hanny Arendt. To bardzo mądre i wstrząsające przedstawienie. W tle jest wielka polityka i historia, a bohaterowie prowadzą ze sobą dysputy filozoficzne. Zło - mówi Hannah Arendt - jest banalne: nie trzeba do niego specjalnych predyspozycji i skłonności, to sprawka zwykłych ludzi, którzy wykonują rozkazy albo decydują się nie działać i nie przeciwstawiać.

Ale na pierwszy plan wysuwa się wątek miłosny. Parę głównych bohaterów poznajemy w szczególnym momencie - Izrael zarzuca Arendt antysyjonizm i bojkotuje jej prace, Heidegger umiera powoli w biedzie i zapomnieniu. W kolejnych retrospekcjach poznajemy ten namiętny związek, który zaczął się od fascynacji intelektualnej. Nic nie było w stanie go pokonać - ani antysemityzm i ciągoty nazistowskie Heideggera, ani pochodzenie Arendt, ani nawet doświadczenie wojenne. "Rzecz o banalności miłości" to znakomite przedstawienie, które napędza mocny tekst, niezwykły klimat i wielkie role Adama Ferencego jako Heideggera i Haliny Skoczyńskiej w roli Arendt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji