Artykuły

Pełen mądrości elegancki pan

Typ teatru, który ERWIN AXER całe życie uprawiał, określany zwykle mianem teatru literackiego, stał się wspomnieniem, ale może właśnie dlatego budzi tęsknotę.

"Szkoda tylko, że dopiero teraz, kiedy stanął trochę z boku, jest naprawdę doceniany. To nie tylko wielki reżyser, ale także pełen mądrości elegancki pan, z którym jest nam dobrze na świecie. Wie wiele rzeczy o człowieku, które niejednemu by w ogóle do głowy nie przyszły". Tak Jerzy Koenig pisze o Erwinie Axerze we wrocławskim "Notatniku Teatralnym", w specjalnym czterystustronicowym numerze pisma poświęconym Axerowi, 2005 nr 36-37. Skąd się wzięło zainteresowanie dla reżysera, którego twórczość wydaje się rozmijać z modami dzisiejszego życia teatralnego? Axer wystawiał m.in. dramaty Sartre'a, Osborne'a, Weissa, Brechta, Frischa, Bernharda. Czterdzieści-pięćdziesiąt lat temu to była dramaturgia współczesna. Dzisiaj, gdy karierę robi teoria teatru postdramatycznego, ulubieni dramatopisarze Axera wydają się równie starzy, jak Gorki lub Shaw (do którego Androklesa i lwa Axer też chętnie wracał). Pochodzą z innej epoki. "Notatnik" publikuje interesującą, wieloletnią korespondencję Axera ze Sławomirem Mrożkiem, z której wynika, jak ważnym autorem dla dyrektora Teatru Współczesnego jest twórca Tanga (i jakim szacunkiem pisarz darzy reżysera, składa mu hołd również jako człowiekowi pióra). Sztukom Mrożka młodzi reżyserzy zarzucają dzisiaj, że szeleszczą papierem... Typ teatru, który Axer całe życie uprawiał, określany zwykle mianem teatru literackiego, stał się wspomnieniem, ale może właśnie dlatego budzi tęsknotę. Czuje się ją, czytając rozmowy i teksty w "Notatniku Teatralnym". Nie jest to tylko sentyment do chwalebnej przeszłości polskiego teatru, którą Axer współtworzył przez trzydzieści lat, kierując sceną przy Mokotowskiej. Ci, którzy pamiętają znakomite Axerowskie przedstawienia, mogą swoim potomkom powiedzieć to, co kiedyś napisał Boy, wspominając znanych mu wielkich aktorów: "Cóżeś ty, durniu, widział, niceś nie widział".

W teatrze, jak w życiu, to, co było dawniej, wydaje się dużo ciekawsze. Ale ta fascynacja Axerem ujawnia przede wszystkim rozmaite nasze kompleksy. Może są to kompleksy prowincjuszy wobec Europejczyka, kompleksy ćwierć- i półinteligentów wobec kogoś, kto dużo przeżył i dużo wie, choć nie męczy tą wiedzą. Musi też budzić kompleksy mężczyzna, przy którym nawet dojrzałe kobiety wpadają w pensjonarski zachwyt.

Wertując numer "Notatnika Teatralnego", a także oglądając w TVP Kultura w wrześniowy wtorek program poświęcony Axerowi (przypomniano m.in. telewizyjną wersję Biedermanna i podpalaczy Frischa z 1964 roku, ze świetnymi rolami Łapickiego, Czechowicza i Pawlikowskiego), trudno było pozbyć się przykrej myśli, że twórca, który przecież długie lata był dziekanem wydziału reżyserii warszawskiej Szkoły Teatralnej, nie ma właściwie kontynuatorów. Owszem, jest Maciej Englert - następca Axera w Teatrze Współczesnym, który usiłuje od prawie dwudziestu pięciu lat podążać kursem wyznaczonym przez swojego nauczyciela, choć nie sprzyja mu rzeczywistość - ta teatralna i pozateatralna, zmieniona w tym czasie całkowicie. Ale może taka jest przypadłość polskiego teatru, że wybitni jego artyści okresu powojennego pozostają osamotnieni? Taki los spotkał twórczość Swinarskiego, ostatnio Dejmka i Grzegorzewskiego. Wspomnienia o nich podszyte są wyrzutami sumienia. Erwin Axer też je budzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji