Artykuły

Dziewczyna, która ukradła spektakl

ALEKSANDRA KURZAK podbija świat. Na jej występ w Covent Garden przyszedł Placido Domingo. Melomani szaleją za jej śpiewem, a fanka z Kanady podarowała artystce futro z norek - portret młodej sopranistki z Wrocławia.

Matka - Jolanta Żmurko - jest primadonną Opery Wrocławskiej, ojciec - Ryszard Kurzak gra na waltorni. Mała Ola chciała być baletnicą. Ale tata wytłumaczył jej, że to ciężki i krótko wykonywany zawód. Debiutowała w sposób niecodzienny. Pojechała z mamą na festiwal w Kudowie Zdroju. Tam Olę naśladującą mamę usłyszał Stefan Rachoń. Znany dyrygent od razu zaproponował nagranie płyty z kilkuletnią śpiewaczką. - Rodzice nie zgodzili się - opowiada sopranistka. - Ale w nagrodę dostałam czerwoną różę i czekoladę. Byłam bardzo z siebie dumna.

Od tamtej pory śpiewała sporadycznie i to raczej... jazz, a nie operowe arie. Przyszłość wiązała ze skrzypcami. Tuż przed maturą postanowiła jednak zdawać na studia wokalne. - Nie pamiętam punktu zwrotnego, który zdecydował o tym, co dzisiaj robię - wspomina. - Po prostu miałam dobry głos i chciałam spróbować.

Oczko i duma

Do egzaminu przygotowywała się pod okiem mamy. Do dzisiaj zresztą korzysta z jej rad. I to z nią, swoim najwierniejszym fanem, pracuje nad każdą nową rolą. Kiedy debiutowała w "Opowieściach Hoffmanna" na scenie Metropolitan Opera, dyrektor Ewa Michnik przerwała próbę w Operze Wrocławskiej, bo Jolanta Żmurko czekała na telefon od córki. - Cała drżę, bo powoli dociera do mnie, jak wielki sukces odniosła Ola - mówiła po ubiegłorocznym występie Aleksandry w Metropolitan Opera .

Emocji nigdy nie kryje też Jacek Jaskuła, mąż Oli - baryton, solista Opery Wrocławskiej. Po premierze w Metropolitan Opera powiedział, że jest podwójnie wzruszony, bo stoi na największej scenie operowej świata, na której wystąpiła jego żona.

Poznali się na studiach, kiedy Ola wygrywała już światowej klasy konkursy wokalne. Dzisiaj żyją na dwa miasta, Hamburg i Wrocław, i na dwa telefony. Dumna z młodej śpiewaczki jest też Ewa Michnik. Przez dwa sezony wschodząca gwiazda Metropolitan Opera śpiewała w operze we Wrocławiu. - Ogromnie się cieszę z sukcesu Oli. I wcale mnie on nie dziwi. Jestem pewna, że gdyby Jolanta Żmurko miała takie możliwości po studiach, jakie dzisiaj mają młodzi, zdolni śpiewacy, byłaby gwiazdą największych teatrów operowych - przekonuje Ewa Michnik. W jej gabinecie wśród dyplomów uznania dla dokonań zespołu Opery Wrocławskiej wisi zdjęcie Oli z Covent Garden.

Skok na scenę

W 1998 roku wygrała Międzynarodowy Konkurs im. Stanisława Moniuszki, dostała stypendium i pojechała do Hamburga. - Nie uśmiechało mi się to - wspomina. - Wychuchana jedynaczka, do tego świeżo po ślubie. Ale to mąż powiedział "jedź". Gdyby nie on, chyba wróciłabym - opowiada. - Za granicą człowiek tęskni, płacze sam w czterech ścianach. Prawdziwy horror. Tato chciał mnie zabrać, choćbym miała pozrywać wszystkie umowy - śmieje się Kurzak.

Została. Do studia przy hamburskiej operze dostała się bez problemu, mimo że o sześć miejsc starało się ponad 300 osób. Od czterech lat to jej stały adres. Pierwszą rolą, którą zaśpiewała w studiu operowym, była Kate Pinkerton w "Madame Butterfly".

W 2000 roku Aleksandra Kurzak pojechała do Los Angeles na organizowany przez Placida Dominga konkurs "Operalia". Do finału nie doszła, ale została zauważona.

Cztery lata czekała na ten, być może najważniejszy w swoim życiu artystycznym, telefon. - Mój agent powiedział tylko: "Masz propozycję zaśpiewania Olimpii w "Opowieściach Hoffmanna w Metropolitan Opera" - wspomina.

Już samo przesłuchanie w MET graniczy z cudem. Śpiewały tu Maria Callas , ulubiona śpiewaczka Aleksandry - Mirella Freni. Występ na tej scenie był spełnieniem największych marzeń. Dotąd znała ją tylko z nagrań i filmów. Pod koniec listopada 2004 roku pojechała na próby do Nowego Jorku. 10 grudnia 2004 roku o 20 rozpoczęło się premierowe przedstawienie.

Owacja jak na stadionie

W "Opowieściach Hoffmanna" Offenbacha zaśpiewała rolę Olimpii, lalki, w której kocha się tytułowy bohater. - Tą samą rolą debiutowała na scenie moja mama - podkreśla. Partię Hoffmanna śpiewał znany tenor Ramón Vargas.

Kiedy Kurzak zaśpiewała arię koloraturową, cztery tysiące ludzi oszalało. - Czułam się jak na stadionie olimpijskim - mówiła kilka dni po premierze. Recenzje były entuzjastyczne. Dziennikarz "The New York Times" podkreślał nie tylko nieskazitelny głos młodej śpiewaczki, ale też wyśmienite aktorstwo. W "The New York Sun" zdjęcie Oli i Ramón a Vargasa zajmowało pół strony. Jeden z dziennikarzy napisał nawet, że ukradła przedstawienie ("She stoled the show"), mimo że Aleksandra występowała tylko w pierwszym akcie opery.

Pół roku później debiutowała na scenie Covent Garden w roli Aspazji w "Mitridatesie, królu Pontu" Mozarta. W recenzjach znowu podkreślano świetne aktorstwo i śpiew wrocławianki. A melomani na forach internetowych pisali "Hurrraaa", kiedy okazało się, że będą mogli podziwiać Kurzak na londyńskiej scenie również w przyszłym sezonie.

Niewykluczone, że w przyszłym roku zaśpiewa w Operze Wrocławskiej Gildę w "Rigoletcie" Verdiego.

- Najwierniejszą publiczność mam w Hamburgu - przyznaje Aleksandra Kurzak. - Znają mnie od kilku lat. Dostaję listy, ludzie przychodzą ze mną porozmawiać, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Jednak najbardziej zaskakujący prezent młoda gwiazda dostała od kanadyjskiej melomanki po występie w Metropolitan Opera. - Przyszła po spektaklu, rozmawiałyśmy, nawet wymieniłyśmy się adresami. I niedługo potem dostałam olbrzymią paczkę. To było czarne futro z norek. Do tego idealnie dopasowane do mojej figury - śmieje się Kurzak. - Żartujemy z mężem, że legendy o futrach i brylantach dla śpiewaczek zaczynają się sprawdzać.

Pod okiem mistrza

Kiedy była w liceum, plakat Placida Dominga wisiał nad jej łóżkiem. Ma wszystkie jego nagrania. Spotkanie ze słynnym tenorem w 2000 roku w Los Angeles podczas organizowanego przez niego konkursu było jednym z ważniejszych wydarzeń w jej życiu.

Ale nic nie przebije premiery "Mitridatesa, króla Pontu". - Domingo był wtedy w Londynie. Przyszedł na spektakl, by mnie posłuchać - mówi z dumą. - Po występie byłam zaskoczona jego gratulacjami. Odpowiedział, że przecież obiecał, że przyjdzie na moje przedstawienie. To było niewiarygodne. Rezultatem tego spotkania był udział artystki w koncercie z okazji urodzin G. Verdiego.

Aleksandra ma w sobie ogromną zdolność do mobilizacji. I wykorzystuje ją do maksimum. - Kiedy wychodzę na scenę, muszę myśleć, że jestem najlepsza. I zawsze chcę udowodnić, że jestem na tej scenie, bo na to zasłużyłam - podkreśla.

**

ALEKSANDRA KURZAK

Sopranistka, 28 lat absolwentka wrocławskiej Akademii Muzycznej w klasie śpiewu Eugeniusza Sąsiadka. Od 2001 roku śpiewa w hamburskiej Staatsoper, m.in. Marię w "Córce pułku" Donizettiego, Zuzannę w "Weselu Figara" Mozarta i Kleopatrę w "Juliuszu Cezarze" Haendla. Jej kalendarz jest zapełniony do 2009 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji