Artykuły

Modliszka i blady amant

"Niebezpieczne związki" w reż. Jacka Bunscha w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Grażyna Antoniewicz w Dzienniku Bałtyckim.

Migotliwa gra luster, półmrok sypialni. Czasem w szklanej tafli pojawi się obraz kochanków w lubieżnym uścisku. Kiedy rozsuwa się szklana tafla, widać barokowy salon markizy de Merteuil.

W Teatrze Miejskim premiera "Niebezpiecznych związków". Ta zręczna adaptacja libertyńskiej powieści Choderlosa de Laclosa, jest jedną z najbardziej frapujących i zagadkowych historii miłosnych. Uwodzicielski markiz de Valmont (Piotr Michalski) pragnie pobożnej i cnotliwej pani de Tourvel (wzruszająca Ewa Andruszkiewicz-Guzińska). Romantyczny kawaler Danceny (Michał Buczek) ubóstwia młodziutką Cecylię Volanges (Katarzynę Ankudowicz) z wzajemnością. Dlaczego jednak markiz depcze serce ukochanej, stając się przyczyną jej śmierci? Czemu po drodze łamie życie małej Cesi i sam ginie?

To już tajemnica markizy de Merteuil (Elżbieta Mrozińska), w której rączce zbiegły się wszystkie nitki intrygi. Rudowłosa markiza to weteran, zahartowany jak stal w nieustannej wojnie miłosnej. Obiecuje Valmontowi nagrodę w postaci upojnej nocy... jeżeli dostarczy pisemnego dowodu na to, iż między nim a cnotliwą Madame de Tourvel doszło do zbliżenia. Cóż, okrucieństwo kobiet nie ma granic.

Spektakl utrzymany jest w ciemnej tonacji. Mroczna, ascetyczna przestrzeń oświetlona jedynie kryształowymi żyrandolami. Na pustej scenie skromne dekoracje - obite aksamitem krzesła, kanapa lub łoże. I ściana z luster, w której odbijają się postacie. Nic nie rozprasza uwagi.

Na pierwszy plan w spektaklu wyłaniają się dwie postacie - Elżbieta Mrozińska jako markiza de Merteuil i wicehrabia de Valmont - Piotr Michalski - pozbawieni zasad, znudzeni i cyniczni gracze.

Prym w tym duecie wiedzie markiza. Mimo iż aktorka mówi nienaturalnie wysokim i sztucznym głosem (co niektórych drażni), stworzyła postać kobiety - okrutnej, o żelaznej woli ale jakże fascynującej. To modliszka. Piotr Michalski w roli markiza de Valmont - amanta pozbawionego skrupułów, przeskakującego z sypialni do sypialni, wyuzdanego cynika - wypada przy niej, niestety, zbyt blado.

Valmont knuje intrygi, szepcze czułe słówka - wszystko po to, by uwieść piękne kobiety. Za wiele w nim jednak melancholii, za mało demonizmu i finezji w miłosnych gierkach. Widz zastanawia się czasami, co też te kobiety w nim widzą.

W spektaklu komizm przeplata się z powagą. W ostatnich scenach sztuka niebezpiecznie przechyla się w stronę tragedii, ale cóż, tak musi być, że zło zostaje ukarane.

Spektakl utrzymany jest w znakomitym tempie. Reżyser Jacek Bunsch uniknął dosadności. Zrobił bardzo dobry spektakl. Wiele w nim pięknych plastycznie scen. Świetne są też kostiumy Elżbiety Terlikowskiej i pomysłowa scenografia Tadeusza Smolickiego. Bardzo dobra gra całego zespołu. Warto zobaczyć ten spektakl nie tylko dla markizy de Merteuil i wicehrabiego de Valmont - wyrachowanych graczy, czerpiących sadystyczną przyjemność z unieszczęśliwiania innych. Bohaterowie "Niebezpiecznych związków", chociaż ubrani w historyczny kostium, są niezwykle współcześni.

Na zdjęciu: Elżbieta Mrozińska i Piotr Michalski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji