Artykuły

Western, czyli pytania o Śląsk

"Western" Artura Pałygi w reż. Roberta Talarczyka i Rafała Urbackiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Anna Ładuniuk w Polsce Dzienniku Zachodnim.

W połowie XIX wieku ponadstuosobowa grupa śląskich chłopów spod Strzelec Opolskich za Mojżeszem swoich czasów, księdzem Moczygembą, rusza do swojej Ziemi Obiecanej, do Teksasu. Liczą tam na swój raj, krainę mlekiem i miodem płynącą. Konfrontacja obietnic z rzeczywistością jest bolesna: nieprzyjazny klimat, wrogość sąsiadów, bandyci i Indianie, w dodatku ich Mojżesz nie ma dość charyzmy, by zapanować nad sytuacją i ucieka. Ale oni heroicznie walczą. Budują swój maleńki kawałek Śląska w Teksasie. Mija 50 lat, 100 lat, 150 -a oni ciągle tam są. Gotowy temat na scenariusz...

Takich historii i takich miejsc w świecie jest więcej (choćby w brazylijskiej Paranie), ale tak jakoś wyszło, że to do Panny Marii w Teksasie od kilkudziesięciu lat ciągnęli najpierw naukowcy, a potem dziennikarze. A teraz za Ślązaków w Teksasie wziął się także Teatr Śląski.

W sobotę odbyła się w nim premiera prasowa spektaklu "Western", sztuki napisanej specjalnie dla teatru przez Artura Pałygę (kiedyś dziennikarz, od kilku lat z powodzeniem sprawdza się jako dramaturg). Prawdę mówiąc XIX-wieczna historia Panny Marii jest tu tylko pretekstem do zapytania o tożsamość, tradycję, o współczesny Śląsk. Spektakl ma zamykać konsekwentnie realizowany przez teatr cykl "Śląsk święty, Śląsk przeklęty".

To publicystyczne zadanie jest w "Westernie" podane tak wyraźnie, że widz nie ma wątpliwości. Jest i w warstwie dialogowej (momentami aż zbyt oczywiste - jak choćby w wypadku Ofelii), i w warstwie realizacyjnej - wyświetlane na ekranie komentarze. I choć realizatorzy tak wyraźnie ten spektakl osadzają w śląskiej dyskusji, oczywiste, że ma on bardziej uniwersalny wymiar: to pytanie wobec którego stawali i stają wszyscy "wykorzenieni" - czy mają stać się "Amerykanami", czy podkreślać swoją odrębność. A może odciąć wszystko grubą kreską i zacząć nowe życie? Czy takie pielęgnowanie jest wyrazem siły czy może przeciwnie - słabości? Czy można odnieść sukces ciągle oglądając się wstecz?

W "Westernie" na scenie Teatru Śląskiego - reżyserowanym przez Rafała Urbackiego i Roberta Tatarczyka - te pytania stają przed widzem. Ale bez obawy: ta cała publicystyka nie przytłacza. W prawie dwugodzinnym spektaklu nie ma czasu na nudę. Aktorzy w kostiumach jak z "Bonanzy", autorstwa Adrianny Gołębiewskiej (to jej praca dyplomowa na ASP i część projektu Kato-Debiut w Teatrze Śląskim), do westernu nawiązująca także muzyka autorstwa Przemysława Sokoła (świetna, bez niej spektakl wiele by stracił), dialogi podawane w gwarze, wyraźne mruganie ze sceny do widza - to wszystko nadaje spektaklowi charakter komedii. Do polecenia, nie tylko dla Ślązaków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji