Artykuły

Gwałt zbiorowy w "Wilhelmie Tellu" Rossiniego. Londyńska publiczność oburzona

Taki zabieg zastosował w Londynie włoski reżyser Damiano Michieletto. Widzowie szacownej Royal Opera House zareagowali buczeniem i opuszczali salę. Dyrektor teatru Kasper Holten musi się gęsto tłumaczyć w mediach.

Nagość, seks i agresja to niemal chleb codzienny w spektaklach operowych, również w Polsce. Gdy reżyser Mariusz Treliński, wystawiając na scenie Opery Narodowej w Warszawie "Powder her Face" Thomasa Adesa, pokazał w jednej ze scen kopulację na masce samochodu, kilka osób również opuściło salę. Ale Treliński nie był pierwszy. Bo co powiedzieć o barcelońskiej inscenizacji "Lady Makbet mceńskiego powiatu" w reżyserii Calixto Bieito, gdzie dzikiemu aktowi seksualnemu przeżywanemu przez dwoje bohaterów przygląda się chór wcielający się w mieszkańców prowincjonalnego miasteczka?

Teraz można pokazać pewne rzeczy wprost

Reżyserzy często tłumaczą się, że seks i mord sugerowali w partyturach sami kompozytorzy, choć konwencja gatunku i dyscyplina obyczajowa nie pozwalały w ich czasach pokazywać pewnych rzeczy wprost. Te sugestie to np. wielka kulminacja partii orkiestrowej lub wysokie nuty intonowane długo i donośnie przez śpiewaczkę.

Na zapis w libretcie "Wilhelma Tella" powołuje się Kasper Holten, dyrektor Royal Opera House - Covent Garden w Londynie, broniąc reżysera Damiano Michieletta. To właśnie Holten powierzył Włochowi wyreżyserowanie ostatniej opery Gioachino Rossiniego (1829) i umożliwił mu debiut w Covent Garden. Teraz Duńczyk musi się gęsto tłumaczyć, a jego słowa cytują "The Guardian" i "The New York Times".

Kasper Holten to ten sam twórca, który w na scenie ROH wyreżyserował dwa miesiące temu "Króla Rogera" Karola Szymanowskiego z Mariuszem Kwietniem w roli tytułowej. Tamtą inscenizację można uznać za zachowawczą i takie zazwyczaj są inscenizacje w Covent Garden - raczej nie przekraczały do tej pory granic złego smaku.

Nigdy ta publiczność nie okazała tyle gniewu

Co tak zbulwersowało publiczność Królewskiej Opery? Scena gwałtu zbiorowego w III akcie opery Rossiniego. Obraz był tak drastyczny, że premierowa publiczność zareagowała buczeniem, a część osób po prostu wyszła z sali. "Coś takiego zdarzyło się pierwszy raz, jeszcze nigdy dobrze wychowana, elegancka publiczność Covent Garden nie okazała tyle gniewu i niesmaku co przy okazji tej inscenizacji" - cytuje "The New York Times" brytyjskiego dziennikarza muzycznego Marka Pullingera.

Opera Rossiniego oparta na tragedii Fryderyka Schillera odnosi się do średniowiecznych dziejów Szwajcarii pod okupacją austriacką. Główny bohater, baryton, to legendarny łucznik Wilhelm Tell, któremu udało się zestrzelić jabłko perfidnie ustawione przez Austriaków na głowie syna Tella, Jemmy'ego. W libretcie istotnie znajdują się aluzje do okrucieństw i upokorzeń dokonywanych przez okupantów na miejscowej ludności. W inscenizacji Damiano Michieletta jest aż czerwono od krwi - czerwona farba rozmazana jest malowniczo na torsach chórzystów kreujących upokorzoną ludność trzech kantonów. Publiczność zawrzała, gdy na początku III aktu reżyser pokazał gwałt zbiorowy ("gang-rape scene", jak pisze "The Guardian").

Austriaccy żołnierze w mundurach przypominających nazistowskie uniformy chwytają młodą kobietę, poją ją szampanem, grożą pistoletem, rozbierają, rzucają na stół i gwałcą. Nawet na fotosach scena wygląda na wyjątkowo drastyczną.

Można dużo subtelniej

"Gwałt jest zasugerowany w libretcie, w którym mówi się, że austriaccy żołnierze zmuszają szwajcarskie kobiety do tańca" - tłumaczy Kasper Holten. To prawda, ale Michieletto zinterpretował to wyjątkowo radykalnie. Weźmy choćby inną inscenizację "Tella" Rossiniego zrobioną w Cardiff przez Walijczyka Davida Pountneya, a pokazywaną dwa tygodnie temu w Operze Narodowej w Warszawie. Również Pountney sugeruje, że chodzi o gwałt na szwajcarskich kobietach, ale pokazuje to dużo subtelniej, a jednak bardzo sugestywnie, posiłkując się choreografią Amira Hosseinpoura. Jej wymowa jest jednoznaczna, a przecież wcale nie wulgarna.

Damiano Michieletto nie pierwszy raz pokazuje brutalne, pełne agresji relacje między kobietą i mężczyzną. W nowocześnie zaprojektowanej inscenizacji "Balu maskowego" Giuseppe Verdiego, którym debiutował w La Scali, mężczyzna chwyta kobietę za włosy i przyciąga jej głowę do siebie. Ale zrealizował też w Salzburgu dowcipnego, barwnego "Falstaffa" Verdiego, którego akcję przeniósł do domu starców", i "Cyganerię" transmitowaną satelitarnie na wzór słynnych transmisji z nowojorskiej Metropolitan Opera.

Kasper Holten broni Włocha i krytykuje zachowanie publiczności. Jednocześnie zapewnia, że zaplanowana na najbliższą niedzielę transmisja kinowa będzie wyświetlana z ostrzeżeniem "spektakl tylko dla widzów dorosłych". Na stronie Royal Opera House można znaleźć dopisek, że "produkcja zawiera sceny przemocy seksualnej". Sęk w tym, że to może tylko zaostrzyć apetyt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji