Artykuły

Rossini dla Ewy

Nareszcie! Wspaniała śpiewa­czka Ewa Podleś doczekała się w polskim teatrze przedstawienia, w którym możemy podziwiać najwię­ksze atuty jej muzycznej i scenicz­nej osobowości.

Choć Opera Narodowa planowała pierwotnie zaprezentować "Tankreda" Rossiniego jako koncert z elementa­mi inscenizacji, następnie zaś trzyma­ła się nazwy "wykonanie półsceniczne", powstało pełnowartościowe przedstawienie. Niewielkie, jak na możliwości i zwyczaje Teatru Wiel­kiego, środki wystarczyły, by stwo­rzyć spektakl ujmujący urodą i prze­konujący dramatycznie. Co więcej, in­scenizacyjną ascezę twórcy przedsta­wienia potrafi obrócić na swoją ko­rzyść.

Akcja "Tankreda" toczy się na Sy­cylii przełomu X i XI wieku w czasie wojennej zawieruchy wyludniającej miasta i przepełniającej więzienia. Młody rycerz, zmuszony w dzieciń­stwie do ucieczki wraz z całą rodziną, powraca do Syrakuz wiedziony nie tyl­ko miłością do ojczyzny, lecz także do pięknej Amenaidy, którą poznał w czasie zamorskich podróży. Tu, uwikłany w dworski spisek, dozna go­ryczy zdrady, bronić będzie honoru ukochanej i zginie w chwili, gdy po­jawi się szansa na pokój i szczęście.

Tragiczna i egzotyczna tematyka pierwszej poważnej opery Rossiniego zaspokajała oczekiwania publiczności z początku XIX wieku, ale dla współ­czesnych realizatorów stanowi nie la­da wyzwanie. Jedni stawiają na tra­gizm, nierzadko wpychając tę historię we współczesny kostium i wskazując na związki, jakie ma ona z mniej nam odległymi czasami. Inni akcentują eg­zotykę, proponując spektakle monu­mentalne.

Twórcy warszawskiej inscenizacji kroczą pierwszą drogą, ale wykreowa­ny przez nich świat nabiera cech uni­wersalnych - geometryczne figury de­koracji Borisa F. Kudlićki i kostiumy Zofii de Ines nie odwołują się do kon­kretnego czasu i przestrzeni. Reżyser Tomasz Konina zamanifestował przy­wiązanie do klasycznego decorum i odwiódł śpiewaków od nadmiernej gestykulacji. Napięcie między posta­ciami tworzy to, co mają sobie do po­wiedzenia, nie do pokazania. Wielkie emocje przynosi tu dramatyczna mu­zyka - owoc geniuszu dwudziestolet­niego zaledwie kompozytora.

Opera Narodowa wystawiła "Tankre­da" z myślą o Ewie Podleś. jednej z najwybitniejszych śpiewaczek spe­cjalizujących się w repertuarze Rossiniego. Tankred należy do najlep­szych ról tej artystki, wykonywała ją na wielu zagranicznych scenach, w końcu i my mogliśmy podziwiać ją na żywo. Artystka prezentuje w niej wszystkie zalety swego fenomenalne­go głosu - ogromną skalę, moc i uro­dę brzmienia, koloraturową wirtuoze­rię, która pozwala jej śmigać przez prawie dwie oktawy, wprawiając słu­chaczy w osłupienie i zachwyt. Jej Tankred jest zdecydowany i porywczy, ale potrafi też wzruszać - nikt tak nie umierał na scenie Teatru Wielkiego jak Podleś w finale przedstawienia.

Nie tylko kreacja Ewy Podleś jest największej miary; Agnieszka Wol­ska, znana z udanych występów w ope­rach Mozarta i Verdiego, udowodni­ła, że jest stworzona, by śpiewać Ros­siniego. Wielką partię Amenaidy wy­konała nie tylko perfekcyjnie, ale i z dramatycznym nerwem. Pozostali wy­konawcy nie prezentowali już tego po­ziomu, choć docenić należy wysiłki holenderskiego tenora Haralda Quaadena w arcytrudnej wokalnie ro­li Argiria, którą odśpiewał lekkim gło­sem, sprawnie pokonując karkołomne ozdobniki. Duża w tym zasługa dyry­genta Alberta Zeddy, słynącego z atencji dla śpiewaków wielkiego spe­cjalisty od Rossiniego. Tempa dosto­sowywał on do możliwości każdego z wykonawców, nie tracąc nic z dra­matyzmu kolejnych scen, a pod jego batutą orkiestra Teatru Wielkiego za­grała bardzo sprawnie i precyzyjnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji