Artykuły

Tankred, czyli miłość bez happy endu

ROZMOWA Z TOMASZEM KONINĄ REŻYSEREM TEATRALNYM

Zaproszenie do zrealizowania spektaklu operowego w Teatrze Wielkim nie było chyba dla pana za­skoczeniem. Wystawił pan przecież "Wujaszka Wanię" w Teatrze Ate­neum i "Wesele Figara" Mozarta we Wrocławiu, a więc nie jest pan osobą obcą na gruncie teatru dramatyczne­go, ani operowego.

- Najpierw zaproponowano mi inscenizację wersji koncertowej dzie­ła. Tak się jednak szczęśliwie złożyło, że "Tankred" uzyska wymiar spekta­klu w całym tego słowa znaczeniu. Z całą pewnością powierzenie mi przygotowania tej sztuki na pierwszej scenie operowej kraju jest zaszczytem i wyzwaniem.

Spektakl a wykonanie koncer­towe to przecież zasadnicza, jako­ściowa różnica.

- W operze zawsze interesował mnie teatr, żywe postaci, ludzkie dra­maty. Opera to nie filharmonia, a wo­kaliści nie są ubranymi w kostiumy śpiewającymi marionetkami, o okre­ślonym typie scenicznym. Dla mnie to ludzie, uwikłani w konkretne zdarze­nia. Przynajmniej ja, współczesny od­biorca, chciałbym ich takimi widzieć.

W operze z początku XIX wieku trudno o libretta, które można trakto­wać równie serio w sto lat później.

- A jednak odnalazłem tu wspa­niałych bohaterów, których losy, po­dejmowane decyzje, sytuacje psycho­logiczne w jakich się znaleźli, powin­ny zainteresować także widzów w ro­ku 2000.

Uwspółcześnił pan "Tankreda"?

- Syrakuzy 1005 roku, postacie snujące się w kostiumach z tamtej epoki? Co nas to wszystko dziś ob­chodzi?! Odrealniliśmy przestrzeń sceniczną, ubraliśmy bohaterów w nieco awangardowe kostiumy, zre­zygnowaliśmy z dosłowności. Po to, aby opowiedzieć historię o miłości uwikłanej w czasy wojny, o uczuciu które musi zostać podporządkowane polityce. Historię aktualną w każdej epoce. Wybraliśmy drogę pośrednią między historią a współczesnością.

Czy muzyka Rossiniego była dla pana dużą przeszkodą w stwo­rzeniu takiej właśnie wizji spekta­klu?

- Przeciwnie. Rossini skompono­wał wspaniałą, pełną dramatyzmu operę. Dla wielbicieli jego talentu bę­dzie ona prawdziwym zaskocze­niem. Opera jest przede wszystkim dziełem muzycznym, to oczywiste. Jest to i dla mnie podstawą w realiza­cji spektaklu.

Ma pan szczęście, że w "Tankredzie" zaśpiewają najwybitniejsi dziś polscy wokaliści z Ewą Podleś w partii tytułowej.

- Mam ogromną satysfakcję możli­wości pracy z takim zespołem. Wiem, że na scenie stworzą kreacje o ludz­kim, nie jedynie czysto wokalnym, operowym wymiarze.

Czy przystępując do pracy od­czuł pan wielkość partytury Rossi­niego?

- Rozpoczynając pracę nad dzie­łem wybitnego autora, najpierw przed nim przyklękam. Potem jednak szybko wstaję, aby zmierzyć się z jego utwo­rem. Im większy twórca, tym bardziej mi w tym pomaga.

Tomasz Konina, absolwent war­szawskiej PWST ma 28 lat. Debiuto­wał w warszawskim Teatrze Ate­neum reżyserując "Wujaszka Wa­nię" Czechowa w 1998 r. W tym sa­mym roku wystawił w Operze Wro­cławskiej "Wesele Figara" Mozarta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji