Artykuły

Gwiazdy opery, które elektryzują świat

9 września nakładem wydawnictwa Znak ukaże się biografia "Maria Callas. Primadonna stulecia" napisana przez Anne Edwards. My zastanawiamy się, czy w dzisiejszym świecie są gwiazdy opery, które oddziaływałyby na masową wyobraźnię - pisze Mateusz Borkowski w Dzienniku Polskim.

Choć od jej śmierci minęło już 38 lat, Maria Callas nadal elektryzuje melomanów na całym świecie. Nazywano ją "Boską" ("La Divina"), "primadonna assoluta", a także "tygrysicą" ("tiger cat"). Ze swoim wspaniałym "sopranem dramatycznym i półuśmiechem Giocondy" Amerykanka o greckich korzeniach stała się natchnieniem dla słynnych dyrygentów (Arturo Toscanini, Herbert von Karajan), a także reżyserów (Luchino Visconti, Pier Paolo Pasolini oraz Franco Zeffirelli).

Callas uwielbiała luksus. Jej popularność sięgnęła zenitu po 1959 roku, kiedy to związała się z greckim milionerem Arystotelesem Onassisem, jednym z najbogatszych ludzi ówczesnego świata.

"Bycie na widowni, kiedy śpiewała Maria Callas, dostarczało znacznie większych przeżyć niż słuchanie jej płyt - ponieważ ona po prostu królowała na scenie" - pisze w swojej książce Anne Edwards. Nawet jeśli wśród śpiewaków XX wieku zdarzały się osoby o lepszych walorach głosowych, to nikt nie umiał przemawiać do widza tak jak Callas.

- Była divą totalną i wyrażało się to na kilku płaszczyznach jednocześnie. Cechowało ją piękno, nie tylko to związane z urodą. Była niczym tajfun, który zmiótł swoim talentem wszystko to, co znane było w wykonawstwie operowym przed nią. Oczy i uszy wszystkich były skierowane tylko na nią. Wyglądała jak modelka i miała wielki talent aktorski - mówi Dorota Kozińska, krytyczka muzyczna, autorka bloga "Upiór w operze".

Wielu współczesnych melomanów wątpi, czy istnieją jeszcze prawdziwe divy. Ale, jak mówi Dorota Kozińska, zjawisko jakim jest diva, i jej męski odpowiednik - divus, zawsze istniało i istnieć będzie. Jej zdaniem zmienia się jedynie model.

- Dzisiaj przez pęd do doskonałości coraz bardziej oddalamy się od tego, co w operze najbardziej istotne. Cierpi na tym sama opera jako dzieło integralne. Ważniejsze stało się to, jak śpiewak wygląda, a nie to, jaki ma głos - tłumaczy Kozińska. Dodaje, że to wina perfekcjonizmu narzucanego przez przemysł fonograficzny, który pozbawia śpiewaków indywidualności i sprawia, że brzmią podobnie. W rezultacie dostajemy jedynie "plastikowe wyroby operopodobne".

Z kolei Dorota Szwarcman, krytyczka muzyczna "Polityki" uważa, że obecnie mamy inflację nie tylko śpiewaków, ale w ogóle artystów. - Szansę na to, by stać się divą operową numer jeden na świecie, są o wiele mniejsze. Dużą rolę w kreowaniu gwiazd ma dziś przede wszystkim przemysł PR-owy - wyjaśnia.

To prawda, że gwiazd światowej opery dzisiaj nie brakuje. Amerykanka Joyce DiDonato, Włoszka Cecilia Bartoli oraz budząca skrajne emocje Rosjanka Anna Netrebko trafiają na okładki luksusowych magazynów, a bilety na ich koncerty ludzie rezerwują na rok przed premierą. Dzisiaj jednak świat operowy zmierza do specjalizacji, nikt już bowiem nie śpiewa repertuaru od Ch. W. Glucka aż po współczesność. Zdaniem Doroty Kozińskiej, model Callas kontynuuje 46-letni niemiecki tenor Jonas Kaufmann. To wybitny artysta o uniwersalnej urodzie, który może się podobać wszystkim kobietom - od kucharki po profesor uniwersytetu.

To, co go jednak różni od "Boskiej Callas", to m.in. zdecydowanie mniej interesująca osobowość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji