Artykuły

Nie tylko Beczała

Salzburg sprzyja w tym roku Polakom nawet w roli czarnych charakterów - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Podobno nic dwa razy się nie zdarza, ale w przypadku Artura Rucińskiego to stwierdzenie się nie sprawdza. Rok temu szczęście uśmiechnęło się do niego, gdy niemal z dnia na dzień zastąpił Placida Dominga w przedstawieniach "Trubadura" Verdiego w Salzburgu. Z tegorocznych spektakli weteran tenorów zrezygnował już kilka miesięcy wcześniej, więc Artur Ruciński zajął jego miejsce w całym cyklu spektakli.

"Trubadur", choć w zeszłorocznej inscenizacji, cieszy się nadal ogromnym wzięciem, przecież w obsadzie jest Anna Netrebko. Ale drugim najczęściej wymienianym nazwiskiem nie jest tenor Francesco Meli, który wciela się w tytułowego trubadura, lecz właśnie Artur Ruciński - złowrogi hrabia Luna. Nareszcie pojawił się w przedstawieniu "prawdziwy baryton", napisał o Polaku jeden z krytyków, dając do zrozumienia, że Placido Domingo był w tym towarzystwie obsadową pomyłką.

Tyran Pizarro

W innej gwiazdorskiej konstelacji występuje bas-baryton Tomasz Konieczny. "Fidelio" to najbardziej oczekiwana premiera tegorocznej edycji, o zdobycie biletu było jeszcze trudniej niż na "Trubadura". Okazał się także premierą najgłośniej wybuczaną, choć nie z powodu śpiewaków.

Gromy posypały się na reżysera Clausa Gutha, który jedyną operę Beethovena - rzecz o tyranii i pragnieniu wolności - przemienił w rodzaj seansu psychoanalizy. Bohaterów umieścił w zamkniętym pokoju, każąc im się tam snuć ze swoim lękami i obsesjami. Nie bardzo wiadomo, o co tu chodzi, bo skreśleniu uległy wszystkie mówione dialogi.

Publiczność to znosi dzielnie, ale też Wiedeńscy Filharmonicy pod batutą rewelacyjnego Franza Welsera-Mösta grają porywająco, żadna orkiestra nie potrafi wydobyć z tej muzyki tyle napięcia. Supertenor Jonas Kaufmann partię Florestana śpiewa z zadziwiającą lekkością, a Adrianne Pieczonka jako Leonora dowodzi, że w konkurencji sopranów dramatycznych nie ma dziś sobie równych.

Tomaszowi Koniecznemu przypadła rola Pizarra - przedstawiciela tyranii. Ubrano go na ciemno, dodano czarną perukę i czarne okulary, żeby nie było wątpliwości, kim jest. U Clausa Gutha nic jednak nie może być tak jak w oryginale, zatem Pizarra nękają złe demony. Domaga się natychmiastowego zgładzenia więźnia politycznego Florestana, ale sam w gruncie rzeczy jest słaby i pełen lęku.

Reżyser rozbudował tę postać o bogaty zestaw gestów i ruchów. Pizzarro właściwie niemal cały czas jest w ruchu. Tę jego nadwrażliwość Konieczny oddaje bezbłędnie, dba też, by nie zagłuszyła śpiewu. Jego mocny głos chwalą recenzenci, choć w innej inscenizacji bardziej można by było docenić również bogactwo interpretacji.

Zakochany Werther

Kłopotów z reżyserem nie miał za to Piotr Beczała [na zdjeciu] , ale wybrał operę w wersji koncertowej, za to z rolą niesłychanie prestiżową: Werthera - bohatera powieści Goethego - w muzycznym opracowaniu Francuza Jules'a Masseneta. Sklep przy teatrach festiwalowych oferuje dawne nagrania "Werthera": same znakomite nazwiska tenorów, interpretacje obrosłe legendą, ale Piotr Beczała ze swoją kreacją wpisuje się w dzieje opery Masseneta.

Można by ograniczyć się do stwierdzenia, że jako Werther jest perfekcyjny, nie ma ani jednego zachwianego czy brzydszego dźwięku. Ważniejsze jest jednak to, jak Polak buduje tę postać, jak oddaje wszystkie stany miłosnego cierpienia, rozpaczy, zawiedzionej nadziei, odrzucenia.

Dzieło Masseneta, choć ma cztery akty, jest operą dwojga bohaterów. Ukochaną Werthera Charlottę miała śpiewać idealna do tej roli Elina Garanca, ale wycofała się z powodu śmierci matki. Zastąpiła ją inna supergwiazda, Angela Gheorghiu - artystka wielkiej klasy, ale lubiąca być wyłącznie na pierwszym planie. Tym razem też o to zabiegała, w momentach tragicznej kulminacji była momentami naprawdę wstrząsająca, a jednak większe brawa dostał Polak.

W tle naszych męskich sukcesów jest także jeden debiut, skromniejszy, ale ważny. 23-letnia studentka Adriana Ferfecka przeszła pomyślnie przesłuchania i znalazła się w gronie 13 młodych śpiewaków wybranych do programu "Young Singers Project".

Jego uczestnicy przez dwa letnie miesiące uczestniczą w zajęcia i kursach mistrzowskich, ale także przygotowują przedstawienie dla dzieci, umieszczone w oficjalnym programie festiwalu. W tym roku jest to dziecięcy "Cyrulik sewilski" Rossiniego, Polka gra w nim główną rolę Rozyny.

Znaleźć się w takim towarzystwie to olbrzymia szansa. Uczestnicy poprzednich edycji już śpiewają w normalnych przedstawieniach, choćby Ukrainka Olga Bezsmiertna, obecna Marcelina w "Fideliu". Adriana Ferfecka ze spokojem jednak czeka, co przyniesie los. Jak przyznaje, w tym zawodzie nie należy się zbytnio spieszyć, ale już podpisała kontrakt z Deutsche Oper w Berlinie. Nie spodziewa się od razu czołowych ról, chce po prostu zdobywać doświadczenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji