Artykuły

Rewelacyjnie groteskowy

"Ubu Rex" w reż. Janusza Wiśniewskiego z Opery Bałtyckiej na Musikfestpiele Saar 2015 w Saarbrucken. Opinie widzów i niemieckich krytyków.

Głębokie spojrzenie w otchłań duszy

Reiner Henn, Die Rheinpfalz, 29.06.2015

Tł. M. Trzeciński

Opera Pendereckiego "Ubu Rex" zachwyca w teatrze Pfalztheater mrocznymi, dobitnymi obrazami - współpraca z festiwalem muzycznym Musikfestspiele Saar.

Tegoroczny festiwal Musikfestspiele Saar i będąca jego rezultatem współpraca teatrów Pfalztheater i Saarländisches Staatstheater obdarowała licznie zebranych widzów trzema wyjątkowymi godzinami: opera buffa Krzysztofa Pendereckiego "Ubu Rex" w zapierającej dech w piersiach inscenizacji Janusza Wiśniewskiego z solistami, chórem i orkiestrą Opery Bałtyckiej została wystawiona w sobotni wieczór na świadomie pomniejszonej scenie świątyni muz nad rzeką Lauter.

Wspomniane pomniejszenie i aranżacja sceny były pierwszym artystycznym zabiegiem inscenizacyjnym, który użył portalu sceny jako ramy obrazu i dążył do fotograficznego ustawienia wykonawców tak, by stworzyć z inscenizacji obraz. Poza tym została ona oparta na oddziałującym upiornie i ponuro scenariuszu o mrocznym nastroju. Ze złowieszczego, czarnego otworu w tle planu przedstawienie prowadzi ludzi na przód i do czeluści duchowych otchłani.

Ta wywołująca poruszenie inscenizacja udzieliła lekcji pod względem prowadzenia postaci: upiornie skradający się aktorzy, płaszczący się słudzy, odtwórca głównej roli przypominający karzełka (Jacek Laszczkowski jako Ubu), marionetkowo lub w sposób przypominający roboty poruszające się sylwetki w połączeniu z dziwacznymi kreaturami zaowocowały koszmarnymi historiami trzymającymi widza w paraliżującym napięciu.

Rzadko kiedy udaje się jakiejś inscenizacji uzyskać taką jedność choreograficznie wystylizowanych sekwencji ruchów (dzięki choreografii Emila Wesołowskiego), akcji i muzyki. Aktorzy w tej wizji strachu sprawiają wrażenie działających automatycznie. Całość w zależności od punktu widzenia zdaje się być albo surrealistyczna albo groteskowa. Poprzez przerysowanie dziwacznych charakterów przekroczona zostaje granica rozśmieszającego persyflażu głównego wątku. W przedstawieniu udało się utrzymać niełatwą równowagę pomiędzy ponadczasowym obrazem społeczeństwa, wizjonerską utopią a czasami także rozweselającą parodią.

Wielu współczesnym przedstawieniom operowym brakuje jedności w klasyczno-romantycznej estetyce muzycznej i niekonwencjonalnej formie scenicznej. To przedstawienie osiągnęło natomiast absolutną jedność pomiędzy muzyką mogącą wszystko opisywać i gęstniejącą wraz z napięciem inscenizacją, która subtelnie wszystko uchwyci.

Obok ogromnej różnorodności we wspomnianych wzorcach ruchów, przy których wszyscy występują jak na wyimaginowanej obrotnicy lub wciągani są nagle niczym przez odkurzacz i znikają w otworach scenicznych, muzyczna interpretacja opiera się przede wszystkim na technicznie wykonanym śpiewie odpowiadającym na akcję sceniczną.

Pod względem treści Pani Ubu sięga przysłowiowych gwiazd, pod względem muzycznym odtwórczyni tej roli Karolinie Sikorze przydzielono skrajnie trudną partię śpiewu łączącą duże, dynamicznie zmieniające się skoki interwałowe z wieloma sztuczkami. Partia śpiewu zdaje się symbolizować sięganie gwiazd. Karolina Sikora w pełni sprostała nad wyraz wysokim wymaganiom rozwlekłych melizmatów i brzmiącego parodiowo śpiewu pełnego ozdobników.

Partia Pana Ubu natomiast w swoich rozległych frazach melodycznych mogłaby przypominać szeroko rozciągnięte frazy Richarda Wagnera, gdyby nie erupcyjne dramatyczne wybuchy, które Jackowi Laszczkowskiemu nie sprawiły jednak żadnego problemu. Recytatyw poddany staccato jest wspaniale połączony ze sprawiającą wrażenie fragmentaryczną i precyzyjną rytmicznie partią orkiestry. Przedstawienie było przekonujące dzięki precyzyjnej koordynacji najdelikatniejszej metryki, którą gwarantował dyrygent Wojciech Michniewski.

Do wydarzeń lawirujących pomiędzy dramatem a operą buffa Penderecki stworzył bardzo wciągającą, genialną muzykę wykorzystującą najróżniejsze style, idiomy, barwy dźwięku i techniki grania współczesne dla czasu jej powstania w latach 1990/91. Szybkimi, chromatycznymi przebiegami (klarnet) i drżącymi dźwiękami instrumentów smyczkowych oraz nagle przełamanymi, rozpadającymi się fragmentami stawia on również orkiestrze wysokie wymagania. Sam Penderecki klasyfikuje swój sposób komponowania określany mianem stylu postserialnego jako syntezę tradycyjnych technik komponowania i form z własnymi poszukiwaniami nowych form ekspresji i dramaturgii dźwięku.

***

"Wielka chwila dla Kaiserslautern"

Katharina Kovalkov, Die Rheinpflaz, 29.06.2015

Tł. M. Trzeciński

Gościnny występ Opery Bałtyckiej z operą "Ubu Rex" w teatrze Pfalztheater - jednogłośnie pozytywny oddźwięk wśród publiczności.

"Jeden z bardzo, bardzo znaczących punktów kulminacyjnych naszego repertuaru, przedstawienie pierwszej klasy i wspaniały wieczór. Serdeczne podziękowania dla wszystkich uczestników". Tymi słowami dyrektor naczelny teatru Pfalztheater Urs Häberli wychwalał gościnny występ Opery Bałtyckiej podczas przemowy wygłoszonej do publiczności i wykonawców po spektaklu. Odbiór widzów teatralnych był bez wyjątku pozytywny. Wielu odebrało ten wieczór nie tylko jako interesującą lekcję polskiej kultury teatralnej, lecz również jako chwilę polsko-niemieckiej przyjaźni.

65-letnia Brigitte Gemmecker-Gropp, nauczycielka muzyki w Liceum im. św. Franciszka (St.-Franziskus-Gymnasium) i szkole średniej (Realschule) powiedziała: "Na operę Pendereckiego po prostu musiałam przyjść". Nie zapoznała się z wyprzedzeniem szczegółowo z treścią opery, gdyż chciała zobaczyć spektakl bez wcześniejszego nastawienia i pozwolić inscenizacji wywrzeć na sobie wrażenie. "Jestem zachwycona, było wspaniale. Muzyka była dla mnie absolutnie na pierwszym planie. Ta mieszanka z humoru i groteski była bardzo przyjemna".

Z podobnym zachwytem reagowali 74-letnia Christel oraz 89-letni Rolf Heil, emerytowani nauczyciele muzyki i organiści z Otterbach: "To była wielka chwila dla Kaiserslautern". Oboje w 1991 roku widzieli prapremierę w Monachium i są "bardzo szczęśliwi, mogąc przeżywać to przedstawienie w końcu również w Kaiserslautern". Wydawało im się teraz nawet o wiele dziwniejsze niż wtedy. Inscenizacja była fantastyczna, oprawa muzyczna i aktorska zaprezentowane z fantazją i polotem. "Z przyjemnością oglądaliśmy tę groteskę i przerysowanie. Wyglądało to niemalże jak przedstawienie kukiełkowe".

"Na początku było dość dziwacznie, ale w pewnym momencie zacząłem dostrzegać w tym dziecinną naiwność", opisuje 25-letni Andreas Neigel z Kaiserslautern. Jego zdaniem opera sprawiała wrażenie historii opowiadanej z perspektywy dziecka: "wojna i śmierć zostały przedstawione bardzo swobodnie, nie tak jak w prawdziwym życiu". Andreas Neigel spodziewał się właściwie wzniosłego języka, który zazwyczaj spotyka się w operach, był więc bardzo zaskoczony bezpośredniością. "Przekleństwa co prawda zostały lekko zmienione, ale przesłanie dotarło" - śmiał się.

21-letnia Katharina Jacunski z Kaiserslautern pochodzi z Polski i uważa, że "powinno być tutaj pokazywanych więcej zagranicznych produkcji. W ten sposób wspieramy zrozumienie dla innych narodowości i kultur. W każdym razie teatr ma kształtować również na międzynarodowym poziomie". Jej ojciec Jacek Jacunski jest śpiewakiem operowym oraz muzykiem i należy do zespołu prezentującego operę narodową "Halka", która została wystawiona w maju w Kaiserslautern. "Muzyka i teatr należą zatem do mojego życia, a to przedstawienie szczególnie mi się spodobało. Aktorzy byli fantastyczni, a w wielu miejscach śmiałam się do rozpuku".

Zachwyceni są również Heinz i Annelie Mederer, skrzypek i sopranistka z Saarbrücken: "Farsa spektakularnie zagrana, spektakularnie zaśpiewana i pomysłowo wyreżyserowana". Widzowie przyjechali z Saarbrücken w ramach festiwalu muzycznego i byli "po prostu ciekawi" spektaklu. Kiedy to bowiem można zobaczyć zespół z Gdańska tutaj, w Kaiserslautern? "Precyzja, z jaką zespół przetrzymał postaci do końcowego aplauzu, była po prostu rewelacyjna". Wspaniałe były głosy w bardzo ciasnej przestrzeni, szczególnie spodobała im się Karolina Sikora, odtwórczyni roli Matki Ubu. "Jednego żałowaliśmy: brakujących napisów. Coś tam dało się zrozumieć, ale oczywiście nie wszystko. Gdyby przynajmniej w kluczowych wypowiedziach dla uzupełnienia można było przeczytać tekst, pomogłoby to w jego zrozumieniu. Nie ma to jednakże nic wspólnego z wykonaniem, tutaj wszystko było w porządku. Obyło się bez wpadki. To była wielka lekcja z zakresu reżyserii i świetnego teatru". Oboje cieszą się już na dzisiejszy poniedziałek, wtedy bowiem zespół wystąpi w Saarbrücken. "Naturalnie będziemy wszystkich zachęcać, aby koniecznie przyszli".

25-letnia Carolin Müller przybyła na spektakl spontanicznie. "Inscenizacja była dziwaczna, ale nowoczesna i dowcipna. Aktorzy wywierali wizualnie duże wrażenie, byli naprawdę dobrze ucharakteryzowani, mieli wspaniałe kostiumy i w ciekawy sposób poruszali się po scenie". Można było bez trudu rozróżnić postacie dobre od złych. "Niesamowite było również, jak śpiewacy zmieniali dźwięki z wysokich na niskie, po części zapominało się, że wszystko było śpiewane na żywo". Carolin zrozumiała większość toczącej się akcji bez wcześniejszego zapoznania się z jej treścią. Pod względem językowym było w pewnych momentach nieco trudniej. "Myślę, że dla kogoś, kto po raz pierwszy styka się z operą, jest to trudniejsze i bardziej wymagające dzieło, są łatwiejsze opery. Ta przygotowana jest jednakże bardzo dobrze" - podsumowała Carolin Müller.

***

Król kameleon

Olivier Schwambach, Süddetsche Zeitung, 30.06.2015

Tł. M.Trzeciński

Rewelacyjnie groteskowy: gościnny występ Opery Bałtyckiej z operą "Ubu Rex" w Saarbrücken

Opera "Ubu Rex" Krzysztofa Pendereckiego, którą można doświadczyć dzięki festiwalowi Musikfestspiele Saar w teatrze Saarländisches Staatstheater, często oddziałuje raczej jak wiele oper w jednej.

Saarbrücken. Gdy Robert Leonardy wreszcie zacznie się zachwycać, prędko nie będzie temu końca. "Beethoven naszych czasów" - dyrektor festiwalu Saar-Festspiele wychwala swojego gościa honorowego, siedzącego podczas spektaklu w trzecim rzędzie na parterze, po lewej stronie na widowni teatru Saarländisches Staatstheater. W swoim przemówieniu Leonardy chwaląc kompozytora porównuje go do Bacha, Brahmsa oraz Dvořáka. Penderecki przyjmuje te komplementy z opanowaniem godnym Buddy. Jako wielkiej postaci, cenionej wśród muzyków, nie przychodzi mu to z trudem. W wieku 81 lat słyszał już niejedno porównanie.

W leksykonie kompozytorów można by przejrzeć również karty z nazwiskami na literę M jak Mozart i Musorgski, S jak Strauss i Strawinski, R jak Rossini, W jak Wagner, a całkiem na początku nawet B jak Bernstein Leonard. Groteskowa opera "Ubu Rex" Pendereckiego wg skandaliczno-wywrotowej sztuki Alfreda Jarry'ego z 1896 roku pod względem muzycznym okazuje się mianowicie być workiem pełnym niespodzianek. Fakt, chór rozbrzmiewa wielokrotnie - rytmicznie zagrzewany z kanału orkiestrowego przez fantastyczną orkiestrę Opery Bałtyckiej - jak donośny "Jets", jeden z gangów z musicalu "West Side Story". Penderecki wyśmienicie prowadzi swoich solistów do kolejnych nowych tercetów, kwartetów, kwintetów

Ciągłe przeplatanie się głosów jednakże pozostaje jasne niczym w mozartowskim "Figaro". A mama Ubu (wybitna: Karolina Sikora) popycha, we wściekłych koloraturach, swojego leniwego małżonka Ubu aż do mordu królewskiego; doprawdy królowa żądna władzy. Gdy później wkracza car, muzyka rozbrzmiewa mrocznie, wytwornie i tajemniczo jak z partytury Musorgskiego.

Jest to zabawne i zarazem olśniewające jak Penderecki przywołuje swoich wielkich kolegów-kompozytorów z minionych stuleci, mieszając ich brzmieniami. Jednak gdy twórcze uniesienie stopniowo ustępuje, odrobinę odurzeni od tej zbyt dużej dawki wirtuozerii zadajemy sobie pytanie, kiedy właściwie usłyszeć można tutaj brzmienie Pendereckiego? Rzadko. Penderecki niczym kameleon zmienia język muzyczny w swoim skomponowanym przed 25 laty dwuaktowym utworze, który nie jest wcale aż tak nowoczesną operą buffa .

Składa się to dobrze na operę, która świadomie przemienia ludzi w karykatury również najniższych instynktów, czasami też wręcz w błaznów. Reżyser Janusz Wiśniewski zaaranżował scenę na wzór magicznego pudełka i uczynił ją niczym przeskalowane przedstawienie kukiełkowe. Wszystko rozgrywa się w salonie Pani i Pana Ubu, czas i miejsce rozmywają się, akcja sceniczna jest bardziej śpiewana niż grana. Są to bardzo często fantastyczne, żywe obrazy, które w równym stopniu przypominają komedię dell' arte jak i Rodzinę Adamsów; czarnowłosa matka Ubu z zapadniętymi policzkami ewidentnie mogłaby być siostrą Mortici Adams. Do tego gdańszczanie posiadają bez wyjątku świetnych śpiewaków, szczególnie wybija się tenor Jacek Laszczkowski jako Ubu, oraz orkiestrę, w której pod batutą energicznego Wojciecha Michniewskiego wspaniale rozwijają się soliści.

Publiczność w poniedziałkowy wieczór siedziała w teatrze Staatstheater swobodnie wśród niestety wolnych miejsc. Opera współczesna i piękny letni wieczór jednak przyczyniły się do tego, że nie wszystkie bilety zostały sprzedane. Jednak ci, którzy byli obecni doświadczyli, dzięki Festiwalowi, wyjątkowej opery.

***

Radio Saarländischer Rundfunk

Prowadząca Denise Dreyer

Audycja 29.06.2015

Tł. M.Trzeciński

Nadszedł czas na nasz świat muzyki

"Polska, znaczy nigdzie" twierdził pod koniec XIX w. całkiem smarkaty uczeń z Francji.

Było to dawno temu, gdy młody Alfred Jarry napisał swoją marionetkową groteskę "Ubu Król". Jego powiedzonko "Polska, znaczy nigdzie" musiało w jakiś sposób zdenerwować kompozytora Krzysztofa Pendereckiego. W ten sposób niczym na przekór skomponował w latach 1990-1991 porywającą operę na podstawie tego materiału. Nazywa się "UBU REX" i zostanie dzisiaj wieczorem wystawiona na zaproszenie festiwalu muzycznego Musikfestspiele Saar w teatrze Staatstheater w Saarbrücken przez Operę Bałtycką z Gdańska. Denise Dreyer spotkała głównych odtwórców ról podczas próby.

DD: "Rzeczywiście istnieje w Saarbrücken knajpa, która nazywa się 'Ubu Roi'. Dyrygent Wojciech Michniewski wyjawił, że koniecznie chciałby się tam udać. Wyraźnie widać u niego zachwyt nad operą "Ubu Rex" i nad równie prostodusznym co okrutnym Ubu. Michniewski, mimo swoich 68 lat, zwięźle, żwawo i pewnie prowadzi swój ogromny zespół przez zawiłości partytury, z wieloma metrycznymi zmianami i warstwowo zestawionymi dźwiękami."

[fragment muzyczny; 1.12-1.27]

No i pojawia się on, ojciec Ubu, garbaty mężczyzna, który wygląda jak postać z comedia dell'arte, podstępny, perfidny typ, obdarzony tak samo wielką głupotą co wdziękiem. Jacek Laszczkowski rozszyfrował go, śpiewa i z zaangażowaniem gra tę trudną partię.

JL: Nie ma on w tym żadnego biznesu, żadnego interesu. Jest diabłem. Taki diabeł na scenie może być miły, ale mimo wszystko bardzo niebezpieczny.

[fragment muzyczny; 1.58-2:28]

On wypowiada swoje słowa do lochów więziennych, ale śmiejąc się przy tym. Jeżeli gra się złą postać i na twarzy okazuje się zło, nikt się nie boi. Gdy jednak jest się bardzo miłym i mówi się: "zabiję Cię. Wspaniale, prawda? Cieszysz się?", to wtedy jest to groźne, czyż nie?

DD: Kroku dotrzymuje mu Matka Ubu, mocna mroczna postać, która wygląda niczym Anjelica Huston, matka z "Rodziny Addamsów", ta, która musi śpiewać niczym mozartowska królowa nocy, Karolina Sikora.

KS: Jestem czarnym charakterem w tej operze, a moja rola jest też dużym wyzwaniem od strony muzycznej, gdyż napisana została dla mezzosopranu koloraturowego, którym właściwie nie jestem, posiadam jednak zdolność śpiewania tych koloratur i tak też śpiewam.

[fragment muzyczny; 3.20-4:05]

DD: Fantastyczny zespół, dla którego kwestią prestiżu jest podróż w trasę koncertową z operą Pendereckiego. Polska publiczność wie co prawda, że istnieje Szymanowski i właśnie Penderecki i to docenia, ale słucha jednak chętniej tego, co wszyscy: Pucciniego, Verdiego, Mozarta.

Danuta Grochowska, zastępca dyrektora Opery Bałtyckiej poczuwa się do pedagogicznego zadania:

DG: Opera Bałtycka w Gdańsku jest miejscem szczególnym na mapie teatrów operowych w Polsce, ale nie tylko w Polsce. Naszym celem jest kształtowanie gustów publiczności. Nie chcemy robić tylko tego, co ludzie koniecznie lubią, lecz również tak kształtować nasz repertuar, aby można było oglądać nowe rzeczy, dlatego wybieramy m.in. repertuar z XX i XXI w. Podróżujemy ze spektaklami gościnnymi i udajemy się w trasy koncertowe właśnie dzięki interesującemu repertuarowi.

DD: Rzeczywiście opłaca się grać Pendereckiego. Nawet przez minutę nie jest nudno. Ten człowiek jest prawdziwym zwierzęciem teatralnym i zna się na stosowaniu mocnych efektów.

W spektaklu bierze udział 70 muzyków, w tym m.in. orkiestra grająca z oddali oraz piła. Na świadomie bardzo małej scenie gromadzi się do 50 artystów. Tutaj zostaje właśnie uwzględniony trzeci trafny wybór. Obok wspaniałej muzyki, doświadczonego dyrygenta i umuzykalnionego zespołu, reżyseria Janusza Wiśniewskiego w najlepszym wydaniu.

Inspirowane teatrem marionetkowym Jarry'ego postaci poruszają się całkiem mechanicznie, przez co sprawiają wrażenie przerażających. Nieważne czy to mord królewski czy kotłowanina wojenna, nic nie jest pozostawione przypadkowi. Choreografia się zgadza, w swoim przerysowaniu sprawia wrażenie nawet dowcipnej. W rezultacie otrzymujemy mocne obrazy. To triumf Pendereckiego i zespołu z Gdańska.

"Ubu Rex" - gościnne przedstawienie Opery Bałtyckiej dzisiaj wieczorem o 19:30 w teatrze Staatstheater w Saarbrücken. Usłyszeliście Państwo reportaż przygotowany przez Denise Dreyer. Opera śpiewana jest w języku niemieckim, a 81-letni kompozytor Krzysztof Penderecki będzie na spektaklu obecny osobiście.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji