Artykuły

Pozostała pamięć : Dwadzieścia lat temu zginął Konrad Swinarski

DZIEWIĘTNASTEGO SIERPNIA 1975 ROKU w katastrofie lotniczej, 16 kilometrów od lotniska w Damaszku, zginął jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów teatralnych Konrad Swinarski. Leciał wtedy na festiwal do Sziraz w Iranie.

Swinarskiego nie znałem, za jego życia nie widziałem też żadnego z wyreżyserowanych przez niego spektakli. Po prostu byłem jeszcze zbyt młody. Lecz zarówno "Dziady" Mickiewicza (premiera 18 II 1973), jak i "Wyzwolenie" Wyspiańskiego (premiera 30 maja 1974) pozostały w repertuarze Starego Teatru jeszcze bardzo długo. Oglądałem więc oba spektakle później. Po kilku latach grania, juz po śmierci Swinarskiego, zarzucano tym przedstawieniom wiele złego. Mówiono nawet, że nie są to już dzieła Swinarskiego, lecz żyjące własnym rytmem i legendą reżysera, przedziwne mutanty. Ta opinia może świadczyć, jak wielka była ich siła niegdyś. Bo gdy ja zobaczyłem oba te przedstawienia po raz pierwszy w 1980 roku, a więc około siedem lat po ich premierze, stały się dla mnie teatralnym objawieniem. Wciąż żyły. Później jeszcze wracałem, by je obejrzeć, i wciąż odkrywały przede mną nowe, nawet niespodziewane treści.

Swinarskiego wszyscy wspominają jako niezwykle silną osobowość. Urodził się w rodzinie polsko-niemieckiej 4 lipca 1929 roku. Już od dzieciństwa jego losy były ogromnie pogmatwane.

Swinarski jako jeden z pierwszych Polaków zetknął się gruntownie z dziełem Bertolda Brechta. Od listopada 1955 do kwietnia 1957 przebywał na stażu reżyserskim w Berliner Ensemble jako stypendysta Niemieckiej Akademii Nauk. Choć na pewno wiele skorzystał z nauk w zespole wielkiego mistrza teatru niemieckiego, to nigdy jednak nie stał się epigonem myśli Brechtowskiej.

W kilka lat później Swinarski znów pracował w Niemczech. Kolejne jego prace okazywały się wielkimi sukcesami. "Historia o miłosiernej, czyli Testament psa" w Schaubuechne am Halleschen Ufer, czy "Marat/Sade" i "Pluskwa" w Schillertheater były doskonale przyjmowane przez niemiecką publiczność. Swinarski otrzymał nawet w 1964 roku nagrodę zachodnioniemieckiej krytyki teatralnej.

Po powrocie z Niemiec, od początku 1965 roku, Swinarski zostaje zaangażowany na etacie reżysera w Starym Teatrze. Wtedy rozpoczyna się chyba najlepszy okres w twórczości Swinarskiego. W Krakowie reżyseruje swe najgłośniejsze przedstawienia, m.in. "Żałosną i prawdziwą tragedię pana Ardena z Feversham..." (1965), "Nie-Boską komedię" (1965), "Woyzecka" (1966), "Sędziów" i "Klątwę" (1968), "Sen nocy letniej" (1970), "Dziady", "Wyzwolenie". Śmierć zastała go podczas zaawansowanego etapu prac nad "Hamletem" Shakespeare'a. Jak niezwykły mógł być to spektakl zaświadcza, zbierająca rozmowy z współuczestniczącymi w tworzeniu przedstawienia artystami, książka Józefa Opalskiego "Rozmowy o Konradzie Swinarskim i Hamlecie". Choć prace nad Hamletem" były już dosyć zaawansowane, zdecydowano jednak nie kończyć spektaklu po śmierci reżysera.

Inaczej w Warszawie. Tam "Pluskwa" Majakowskiego, nad którą pracował Swinarski w Teatrze Narodowym została dokończona. Premiera tego "pośmiertnego spektaklu" miała miejsce 2 września 1975 roku.

Teatr jest bardzo niewdzięczną sztuką. Nie pozostaje po spektaklach wiele; trochę zdjęć, czasem filmowe zapisy, nie docierają jednak nigdy do sedna teatralnej twórczości, różnoraka dokumentacja, recenzje. Weryfikacją dla dzieła teatru jest często pamięć. W pamięci stare dzieła, które stały się historią odżywają.

Choć od czasu, gdy ostatni raz widziałem "Dziady" czy "Wyzwolenie" minęło wiele lat, do dziś w mojej pamięci powracają sceny, słowa, gesty, intonacje i nastroje z tych spektakli. Wspomnienia twórców dopełniają moje własne odczucia. Kolejne książki, artykuły przybliżają artystyczny i ludzki wizerunek Swinarskiego. Trudno powiedzieć na ile stworzony obraz jest odpowiadający rzeczywistości. Kiedy zaczyna się mit, a kończy rzeczywistość.

Osobowość Swinarskiego odcisnęła na teatralnym życiu w Polsce wielkie piętno. Jego prace są wciąż na nowo komentowane, wciąż wzbudzają emocje. Swinarski nie poprzestawał w dziele teatralnym nigdy na jednoznaczności. Jego twórczość była niezwykle dynamiczna, otwarta na każdy, nawet nieprzewidywalny, zwrot. Dzięki temu żyje. Choć już nie na scenie, lecz, na pewno inaczej, w pamięci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji