Artykuły

Ewa Dałkowska: Jestem trochę migotliwa

Agnieszka Osiecka pisała o niej, że to "chmurno-szalona dziewczyna". Chociaż po scenie potrafi biegać nago, to otwarcie mówi o swoich konserwatywnych poglądach i nie obraza się za słowo "pisówa". Ewa Dałkowska, która właśnie zaczęła zdjęcia do filmu, w którym gra Marię Kaczyńską, planuje swój ślub. Drugi.

Drewniany dom na wsi pod Warszawą, tuż przy polnej, błotnistej drodze. Ewa Dałkowska czeka na mnie przed wejściem razem ze swoimi dwoma psami: ogromnym bernardynem Paszczakiem i szczeniakiem rasy husky, którego ktoś porzucił, a ona przygarnęła dwa miesiące temu. W środku wisi mnóstwo obrazów oraz starych rodzinnych fotografii. Aktorka stawia na stole ciasto, które chwilę wcześniej przywiózł z pobliskiej cukierni jej mąż. - Ja na szczęście nie umiem gotować, więc mam to z głowy - śmieje się Dałkowska, która lepiej radzi sobie z wiertarką i śrubokrętem. - Smacznie gotujący mąż to cenny nabytek. Tomasz lubi eksperymenty kulinarne. Pamiętam, jak kiedyś w ramach żartu zrobił nadziewaną dziką kaczkę. Do środka włożył owinięte boczkiem przepiórki, więc ptak wyglądał, jakby miał w brzuchu małe. Niektórzy goście nie mogli na to patrzeć.

Rockowy striptiz

Trudno się z nią umówić, bo ciągle jest w biegu. Wieczorem jedzie na przedstawienie "Exhausted/Wyczerpani" Claude'a Bardouila w Nowym Teatrze, gdzie gra Marlenę Dietrich, w dzień trwają próby do nowego spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego na podstawie "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta. W kinie też jej pełno. Niedawno można było zobaczyć aż trzy filmy z udziałem Dałkowskiej: "Heavy Mental" Sebastiana Buttnego, "Sąsiady" Grzegorza Królikiewicza i "Body/Ciało" Małgosia Szumowskiej. - Oglądałem "Sąsiadów" i niby Ewa gra średnio ważną postać, niby to poboczna rola, ale to, co ona wyprawia na ekranie, jest niesamowite - opowiada Ernest Bryll, 80-letni poeta i pisarz. - W jej grze zawsze jest szaleństwo. Tak jak i w życiu. Ewa wpada z furkotem, rozwala wszystko, sama o tym nie wiedząc, po czym zaraz znika. Długie dyskusje z nią byłyby dla mnie nie do zniesienia, bo nie wchodzi się do oka cyklonu. Wystarczą mi krótkie rozmowy, z których i tak wychodzę potłuczony - śmieje się Bryll. Epizod w obrazie Szumowskiej to też jeden z najbardziej wyrazistych fragmentów filmu. Dałkowska robi przed Januszem Gajosem striptiz i nago wykonuje szalony taniec do rockowej piosenki "Śmierć w bilard" Republiki. Recenzje? "Ta scena przejdzie do historii polskiego lana", orzekł jeden z tygodników opinii.

Czy 68-letnia aktorka nie miała przed nią oporów? - Dzisiaj ludzie uważają, że dojrzałe ciało nie istnieje, że trzeba je chować. Dlatego jego pokazanie jest poruszające. Choć to zabawne, że w młodości prawie się nie rozbierałam, a teraz "rozbiórki" coraz częściej mi się zdarzają - opowiada aktorka, która zrzuca ubranie także w "Opowieściach afrykańskich. .." Warlikowskiego. Przez 40 minut leży na scenie całkiem naga. To partnerujący jej Wojciech Kalarus, który gra młodego dziennikarza przeprowadzającego wywiad ze znacznie starszą kobietą, wpadł na ten pomysł. - Ewa pokazuje, że człowiek ma prawo do cielesności w każdym wieku. Warlikowski powiedział jej, że dzięki tej scenie będzie miała ogromną część damskiej widowni za sobą, i się nie pomylił - opowiada aktor. A Maja Ostaszewska, która również gra w "Opowieściach afrykańskich...", dodaje: - Przed wejściem na scenę kładę się w kulisach i słucham jej głosu. Ewa to osoba o odwadze przekraczającej możliwości wielu innych aktorek. Prywatnie to też wieczny łobuz. Ma w sobie chochlika i lubi się wygłupiać. O niej nie da się powiedzieć, że to grzeczna dziewczynka. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś pewien reżyser powiedział Dałkowskiej, że jest... zbyt dobrze wychowana.

Potajemna anatomia miłości

Aktorka przyznaje, że rzeczywiście długo była przykładną panienką z dobrego wrocławskiego domu. Matka zrezygnowała ze studiów, żeby wychować trójkę dzieci, ojciec był adwokatem, jednak nie z PZPR-owskiego rozdania. - Pieniędzy zbyt wiele nie mieliśmy, było skromnie, ale rodzice uważali, że skoro nas spłodzili, to mają obowiązek o nas dbać i zrobić wszystko, żebyśmy poznali świat. W niedzielę chodziło się do kawiarni, operetki lub na koncerty do Polskiego Radia. Były wakacje dwa razy w roku, najlepiej w górach i nad morzem. Tata kupił nawet syrenkę, która całkowicie zrujnowała domowy budżet, i woził nas po kraju - wspomina. Od piątego roku życia uczyła się grać na pianinie, którego nienawidziła, ale ojciec marzył, żeby została kolejnym Witoldem Małcużyńskim. Jak mówi Dałkowska, uratował ją brak talentu. A także pewien nauczyciel, który zachował się w stosunku do niej nieprzyzwoicie, więc rodzice byli zmuszeni zakończyć prywatne lekcje. Mama aktorki przyznaje, że córkę zawsze bardziej niż muzyka interesowały książki: - Nauczyła się czytać, jeżdżąc tramwajem, dokładnie studiowała wszystkie reklamy i zapamiętywała literki. Literatura szybko stała się dla niej najważniejsza. Nawet w nocy czytała pod kołdrą z latarką - opowiada, a Ewa ze śmiechem dodaje: - W domu nie o wszystkim się rozmawiało, pewne tematy musiałam zgłębić sama, więc jako dorastająca dziewczyna zamykałam się w łazience i uważnie studiowałam książkę na temat anatomii miłości. A kiedy słyszałam, że ktoś idzie, chowałam ją do pralki Frani. Choć obowiązywały wyraźnie nakreślone zasady, ona od początku pokazywała temperament. - Ze szkoły przychodziła potargana, z oderwanym kołnierzem. Potrafiła walczyć z chłopakami o dobre imię innych dziewczyn. Jak ktoś ciągnął za warkocz, ona dawała w zęby. Odziedziczyła charakter po swoim ojcu, oboje zawsze byli uparci. Prowadzili długie, zażarte dyskusje na spacerach, aż ludzie się za nimi oglądali, bo nie wiedzieli, czy to ojciec chce bić zaraz córkę, czy córka ojca - śmieje się mama aktorki.

Na sedesie, przy świeczce

Ewa zawsze liczyła się ze zdaniem taty. Kiedy powiedziała mu, że chce zdawać do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, a on się sprzeciwił, zapytała, na co w takim razie ma iść. Odpowiedział, że na filologię polską, więc poszła. - Był kategoryczny. Powiedział, że nie po to mieszkamy we Wrocławiu, żebym studiowała w innym mieście. Nie buntowałam się, bo rozumiałam finansową sytuację domu - opowiada Dałkowska. Ale ojciec nie zapomniał o marzeniach córki: powiedział jej, że trwa nabór do amatorskiego teatru Kalambur i że powinna się tam zgłosić. A kiedy po trzecim roku w tajemnicy przed nim zdała do krakowskiej PWST, wspierał ją i chodził na wszystkie jej spektakle. Ale z filologii nie pozwolił zrezygnować. Przez kolejne dwa lata Ewa ciągnęła oba kierunki. - Nie lubiła polonistyki, wręcz "odwalała" ją, więc ojciec przed każdym egzaminem jechał po nią do Krakowa i niemal siłą ściągał do Wrocławia. Strasznie się wtedy wściekała - śmieje się jej mama. - W PWST czułam się nieco opóźniona: ja miałam 21 lat, a taka Ania Dymna z mojego roku była siedemnastolatką. Chciałam nadgonić. Właściwie cały czas spędzałam na nauce. W dzień miałam zajęcia aktorskie, a w nocy siedziałam zamknięta w toalecie na sedesie ze świeczką i gramatyką opisową na kolanach, bo moja współlokatorka Krysia Tkacz nie znosiła zapalonego światła - wspomina Ewa Dałkowska. - W pewnym momencie byłam tak przepracowana, że postanowiłam: nie napiszę pracy magisterskiej na polonistyce. Powiedziałam ojcu, że nie dam rady. A on co zrobił? Napisał założenia pracy za mnie i złożył je na uczelni, żebym nie straciła terminu. Oczywiście wszystko tym strasznym prawniczym językiem. A że miałam fantastycznych nauczycieli, zrobiło mi się przed nimi wstyd i od razu zaczęłam tę magisterkę pisać - śmieje się aktorka. A jej mama dodaje już poważnie: - Ewa była mocno związana z moim mężem. Wiem, że bardzo jej go brakuje. Za każdym razem, kiedy ma tremę przed premierą, a zazwyczaj ma, idzie na cmentarz i z nim rozmawia.

Zbyt mało zakochana

To pierwszy mąż Dałkowskiej namówił ją, żeby zdawała na studia aktorskie. Andrzeja, trochę starszego od siebie studenta architektury z Warszawy, poznała na wczasach w Bułgarii. Pojechała tam z mamą po maturze w nagrodę za dobre świadectwo. - Miał piękny głos i śpiewał pieśni z Czerniakowa, kawałki Grzesiuka, aż oko się szkliło - mówi. - To mój pierwszy facet był. Bo ja, panienka z dobrego domu, byłam troszkę zapóźniona w tych sprawach - dodaje ze śmiechem. Dla męża Ewa przeniosła się na trzy ostatnie lata studiów aktorskich do Warszawy. - Andrzej to był uroczy i serdeczny człowiek. Architekt, ale artystowska dusza. Pisał piosenki do kabaretu i to dzięki niemu poznałam środowisko warszawskich kabareciarzy - mówi aktorka. W Warszawie studiowała m.in. z Markiem Kondratem i Jerzym Radziwiłowiczem, a ich rok uchodził za... jeden z mniej utalentowanych. Pedagodzy na początku nie wróżyli tej grupce większych sukcesów. Ale to właśnie im na czwartym roku przypadł w udziale wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Grali przed amerykańską publicznością i Ewa była w szoku, że tam ludzie podczas spektaklu rozmawiają, wchodzą i wychodzą. Na zakończenie trasy pojechali do Nowego Jorku, oglądali musicale na Broadwayu i hollywoodzkie produkcje w kinach. Ale kiedy Dałkowska miała do wyboru "Ojca chrzestnego" i film pornograficzny, wybrała ten drugi, bo jeszcze nigdy takiego nie widziała. Poszła na niego razem z Radziwiłowiczem i Tomaszem Marzeckim. To pierwsze, studenckie małżeństwo aktorki przetrwało tylko pięć lat, ale do dziś Dałkowska jest z byłym mężem w przyjaznych stosunkach. - Okazało się, że to była pomyłka. Byliśmy zbyt młodzi i lekko do instytucji małżeństwa podeszliśmy. A może za mało go kochałam? - zastanawia się Ewa.

Wybuch wulkanu

Swojego obecnego męża, Tomasza Miernowskiego poznała na planie "Nocy i dni" Jerzego Antczaka, gdy była jeszcze żoną Andrzeja. Ona grała jedną z ról, on pracował w produkcji. Ewie przypadł w udziale tzw. pierwszy klaps, a wieczorem odbyła się impreza. Kiedy aktorka zobaczyła siedzącego pod ścianą przystojnego mężczyznę, od razu poprosiła go do tańca. Ale Tomasz, będąc z nią na parkiecie, rozglądał się po ścianach, więc zdenerwowała się i wyszła. A on jeszcze długo udawał, że jej nie poznaje. Aż kiedyś, podczas zdjęć, zaczął ją zagadywać. Rozmawiali, rozmawiali, aż on zapytał, czy Ewa wytrzyma z nim dwa lata. Odpowiedziała, że tak. I zostali parą. - Pojechałam wyjaśnić sprawy z Andrzejem do Katowic, bo tam wtedy mieszkaliśmy, ale spotkaliśmy się w hotelu. Do naszego domu już nigdy nie wróciłam. To był koniec - mówi aktorka. Nie chciała po raz drugi wychodzić za mąż. - Po rozwodzie uważałam, że papierek niczego nie gwarantuje i podważa prawdziwość uczucia. Zainterweniował mój ojciec. Poszłam z nim na długi spacer i powiedziałam mu, że nie chcę ślubu. Kilka dni później dostałam przekaz pieniężny na pokrycie kosztów wesela. Nie mieliśmy z Tomkiem wyjścia i zgłosiliśmy się do urzędu stanu cywilnego - mówi rozbawiona Dałkowska. Z Tomaszem są razem już 37 lat. - Oczywiście nie obywa się bez burz. Oboje mamy takie temperamenty, że moglibyśmy się niekiedy pozabijać. To jest jak wybuch wulkanu, kompletnie niepohamowany. Ale on szybko gaśnie. Kiedy to się dzieje publicznie, ludziom szczęka opada jeszcze przez kolejne pół godziny, a my już dawno o naszym spięciu nie pamiętamy. Czasem nie jest grzecznie ani różowo, ale za to nie mamy cichych dni. Każdemu polecam, bo dzięki temu ciągle jesteśmy dla siebie intrygujący - mówi aktorka. I dodaje, że planuje niebawem wziąć ślub w kościele, bo na razie mają tylko cywilny. Przyznaje, że sama straciła wiarę w wieku 18 lat i wciąż nie może jej odzyskać, ale chce to zrobić dla Tomasza. Musi tylko najpierw unieważnić swój pierwszy ślub kościelny. Proces jest już w toku.

Seksowny prezydent

Szybko stała się gwiazdą dużego ekranu. Miała 30 lat, kiedy koledzy po premierze "Sprawy Gorgonowej" Janusza Majewskiego zaintonowali piosenkę "Ewa Dałkowska, filmu polskiego Matka Boska". A to była dopiero jej trzecia produkcja w dorobku. Rok później, w 1978 r., było "Bez znieczulenia" Wajdy, które zakwalifikowało się do konkursu głównego w Cannes. Ewa do dziś wspomina, że do Francji nie zabrała ze sobą żelazka, a ponieważ w hotelu żadnego nie było, to ona i cała ekipa schodzili po słynnych schodach festiwalowego pałacu w pogniecionych ubraniach. Chociaż regularnie pojawiała się w filmach, były to coraz mniejsze role, więc teatr stawał się dla niej coraz ważniejszy. Związała się z warszawskim Powszechnym, gdzie grała przez 34 lata. Dyrektor Zygmunt Hübner, choć niewierzący, został nawet ojcem chrzestnym jej syna Ksawerego. Dałkowska ceniła w Powszechnym to, że była to scena obywatelsko zaangażowana. A jej taka postawa zawsze była bliska. To dlatego, kiedy wybuchł stan wojenny i teatry zostały zamknięte, założyła konspiracyjny Teatr Domowy, który grał spektakle zdjęte przez cenzurę. Premiery odbywały się w prywatnych mieszkaniach - pierwsza była u niej na Ursynowie, a na widowni zasiedli m.in. Hubner, Bardini, ks. Popiełuszko. Nigdy nie ukrywała, że ma konserwatywne poglądy. Gdy oficjalnie poparta Jarosława Kaczyńskiego, część kolegów po fachu się od niej odwróciła. Na jednym ze spotkań towarzyskich pewien znany aktor powiedział do niej publicznie: "Ty k...o, jak mogłaś?". Teraz w filmie Antoniego Krauzego "Smoleńsk" gra Marię Kaczyńską. - Poznałam kiedyś panią prezydentowa. To była śmieszna sytuacja. Mój mąż pomagał kręcić spot wyborczy podczas kampanii i ja razem z kilkoma innymi aktorami miałam w nim wystąpić, czyli wsiąść do taksówki, prawdziwej, i zaaranżować rozmowę z kierowcą o wyborach. Taksówkarz speszony milczał, więc zapytałam go, na kogo głosuje. On, że na Lecha. Na kolejne pytanie: "Czemu?", podał mi kilka wyświechtanych argumentów. Po czym usłyszałam: "A pani?". "A ja dlatego, że jest seksowny". Reżyser był zachwycony, ale sztab stwierdził, że to zbyt figlarne. Gdy spotkałam Marię Kaczyńską na ogłoszeniu wyników, opowiedziałam jej tę sytuację, a ona zawołała męża i powtórzyła mu wszystko. Lech stwierdził, że chyba sobie z niego żartowałam, na co Maria rzuciła: "Gdybyś nie był seksowny, nie mielibyśmy dziecka" - opowiada rozbawiona Dałkowska. I dodaje: - Być może przez udział w tym filmie dostanę kilka propozycji zawodowych mniej, ale mam to w nosie.

Równa wariatka

Jak aktorka, która od lat występuje w prawicowym kabarecie "Pod Egidą" Jana Pietrzaka, odnalazła się w liberalnym teatrze Krzysztofa Warlikowskiego? - Czasem kłócimy się jak szaleni, ale to bogactwo postaw i poglądów sprawia, że jest ciekawie - mówi Dałkowska, która przyjaźni się m.in. z czołowym lewakiem tej sceny, czyli Jackiem Poniedziałkiem. Ten zresztą na jej widok żartuje często: "Chowajcie Wyborczą, Dałkowska idzie". - Środowisko artystyczne jest w większości liberalne i platformerskie, presja jest duża, więc ja szanuję Ewę za to, że ma swoje stałe poglądy i nie boi się ich wyrażać. Ona idzie swoją drogą - twierdzi Wojciech Kalarus. Nowy Teatr często podróżuje ze spektaklami po całym świecie. Podczas śniadania aktorzy dzielą się na mniejsze grupki, ustalają plan dnia i zwiedzają na rowerach nowe miejsca lub chodzą na wystawy. - Kiedy spotykam Ewę gdzieś na mieście, zawsze ma ze sobą dwie pan' okularów na głowie i książkę w plecaku. Nie jest to zazwyczaj bestseller Empiku, tylko coś naprawdę wartościowego. To wariatka, z którą można się powygłupiać, naprawdę równa babka. Zna swoją wartość, ale nie ma w niej pretensji do bycia gwiazdą - opowiada Kalarus. - Wieczorem zawsze można wpaść do jej pokoju i wiadomo, że zastanie się tam Ewę i Zygmunta Malanowicza siedzących nad szklanką whisky i toczących długie dysputy. A z Dałkowską rozmawia się świetnie. Bo chociaż ma głowę w chmurach, jest roztargniona i wiecznie coś gubi, to w czasie rozmowy staje się bardzo uważna. A Malanowicz dodaje: - Mówiąc krótko, aby nie zaplątać się zbytnio w pieniu mnóstwa peanów, Ewa jest niezwykle ciekawą osobowością. Poza kobiecą atrakcyjnością jest obdarzona czułością, brakiem obojętności na drugiego człowieka, osobliwym poczuciem humoru, życzliwością i w gruncie rzeczy mądrym pojmowaniem naszego trudnego zawodowego życia. A czy Dałkowska nie żałuje, że w kinie nikt już nie powierza jej głównych ról? - To prawda, cała ta moja kariera filmowa po jakimś czasie się przerwała. I dobrze. Były radio, teatr, recitale, kabaret. Lubię płodozmian. Poza tym uważam, że jestem na fajnym etapie, bo wciąż mnie ciekawi to, co robię. Ja się w życiu nie nudzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji