Artykuły

Eugeniusz Rudnik: Odnaleziony mistrz awangardy

Współpracował z wielkimi kompozytorami - od Krzysztofa Pendereckiego po Karlheinza Stockhausena. Tworzył samotnie. Na sukces czekał 50 lat. I teraz nadszedł jego czas.

Artyści to geszefciarze. Ciągle się I komuś kłaniają, ubiegają o coś, chcą, żeby ich ktoś oklaskiwał. No i lubią luksus - Eugeniusz Rudnik rozgląda się po swoim niewielkim mieszkanku na warszawskim Mokotowie. - No przyznasz, młody przyjacielu, że luksus to raczej wątpliwy - uśmiecha się szeroko. Wszystko mówi trochę żartem. Z dystansem. - Trzy pokolenia kompozytorów widziałem - wylicza. - Wybitnych, średnich i jeszcze bardziej średnich. Prawie każdy się o coś ubiegał.

Rudnik już wie, że się nie trzeba ubiegać. Wystarczy poczekać 50 lat. On czekał i teraz dziennikarze ustawiają się do niego w kolejce i w kółko pytają: "Mistrzu, nad czym mistrz teraz pracuje?". Czasem mistrz ma ochotę im odpowiedzieć: "Nad sobą, ku..., nad sobą". szukała kogoś, kto ją do tego świata wprowadzi. Znalazła Rudnika, dobiegającego osiemdziesiątki zapomnianego kompozytora, pioniera muzyki elektronicznej.

1.

- Nagle wszyscy sobie o mnie przypomnieli - mówi Rudnik i zachęca, żebym spróbował ciasta. Po niedużym pokoju przechadzają się dwa koty. Na ścianach obrazki, zdjęcia, pamiątki po latach pracy w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia. - To bardzo miłe, bardzo - zamyśla się. - I trochę śmieszne. Powiesz, że ja jestem megaloman, ale jak się nad tym zastanowić, to moje życie pasowałoby na jakiś szalony fil.

Ostatnio film o Rudniku nakręciła dokmentalistka Zuzanna Solakiewicz. "15 stron świata" można już oglądać w kinach. Solakiewicz chciała zrobić film o dźwięku, za Stockhausena. Trudno policzyć utwory, które skomponował. Pisał do filmów i tak po prostu. Pracował z innymi i samotnie. O tych innych się pamiętało, o Rudniku - nie.

- My wiecznie coś odkrywamy - mówi Zuzanna Solakiewicz. - Taką chyba mamy urodę, że drugie pokolenie zapomina o ciekawych ludziach, o cennych rzeczach i dopiero trzecie je z powrotem odkrywa. Rudnik przeżył totalne zapomnienie, żył w poczuciu niespełnienia, a przecież był w tym radiu cały czas.

W jednej ze scen filmu Solakiewicz czyta fragment dziennika, który prowadził Rudnik: "Dnia 28 października 1960 roku postanowiłem pisać te notatki długopisem pożyczonym, bo swego jeszcze nie mam. Toczyły się i toczą dyskusje, czy to, co my robiliśmy, jest w ogóle muzyką".

- On jest niezwykle nowoczesnym artystą - komentuje Solakiewicz. - Odciął się od konceptualnego robienia muzyki, był bardzo

spontaniczny. Pasuje do dzisiejszych czasów. Powiedział kiedyś, że skoro na starość wszyscy robią symfonie, to on będzie pisał miniatur.

- Dopiero teraz widać, jak wielki miał wpływ na polską muzykę - dodaje Bodek Pezda, wieloletni lider grupy Agressiva 69 - Pezda znalazł się wśród artystów, którzy nagrali swoje interpretacje utworów Rudnika do zbioru "Miniatury" (ukazał się kilka dni temu nakładem Requiem Records). Trzy płyty z oryginalnymi utworami z lat 1975-1995 i czwarta z interpretacjami artystów średniego i młodszego pokolenia. - To są nieprawdopodobne rzeczy - mówi Pezda. - Ktoś powiedział, że to brzmi jak druga płyta Agressivy. Tyle rzeczy się dzieje w świecie muzyki i nagle przychodzi taki 80-letni pan i wzbudza tyle emocji. Rudnik ma do tego dystans. - Brałem podłą materię, śmieci... - tłumaczy. - Normalnie jak się muzyk pomyli, jak się aktor zatnie, to się to wyrzuca. A mi się to podobało. Tyle się tych utworów narobiłem. Muzyki do filmów nie policzę. Teraz jestem superekspert. Dlaczego ja? Wiejski chłopak bez szkoły muzycznej, a nie wykształcony profesor? Życiem rządzi przypadek i tyle.

2.

Nadkole leży u ujścia Liwca do Bugu. Zawsze się tam ktoś z kimś tłukł, w czasie II wojny front przechodził cztery razy. Za każdym razem, kiedy radziecka albo niemiecka armia się cofała, zostawiała za sobą spaloną ziemię. Gdy w Nadkolu po raz pierwszy pojawili się Niemcy, Rudnik miał siedem lat, był synem sołtysa.

- Jak szedł front, tośmy jechali do babki sześć kilometrów dalej - opowiada. - Tylko było widać łunę i słychać huk armat: "bum, bum, bum", rytmicznie. Widzieliśmy, jak się nasza wieś pali. Rosjanie kupowali wódkę za buty. Czasem, jak się popili, jeden drugiego zastrzelił. Niemcy? To inna historia. Jak chłop zaprzągł konia tak, że mu się rana robiła, Niemiec potrafił go zastrzelić, że nie szanuje zwierząt.

Po wojnie Rudnik trafił do warszawskiego korpusu kadetów przy KBW. Był początek lat 50., kadetów kształcono na komunistów doskonałych - zacietrzewionych ideologicznie, ale wszechstronnie wykształconych. - To byli pretorianie reżimu. Każdy reżim takich szkoli. Byliśmy indoktrynowani przez najwyższej klasy komunistów. Ubrali mnie w mundur, przyjęli za pochodzenie, żeby było poprawnie klasowo. Historii uczyła nas pani profesor Michnik, matka Adama. Należałem do kółka humanistycznego u pani Michnikowej, przyjmowała nas w domu. Adaś przymierzał czapkę kadecką i biegał po domu. Nie jestem w stanie pojąć, jak pani Michnikowa, człowiek o świetnej umysłowości, dała się wrobić w komunizm. Okazuje się, że nawet czystej wody inteligenci, nie w sposób cyniczny, dali się kupić komunizmowi. To, co się potem stało za sprawą Solidarności, to był cud. Co z tą muzyką? Czekaj, czekaj, nie bądź taki niecierpliwy. Zanim muzyka, to jeszcze były studia, kopalnia i kić.

3.

Po maturze Rudnik, prymus korpusu kadetów, został przyjęty na studia w Wojskowej Akademii Technicznej. Z całego roku na WAT poszło ich tylko sześciu. Z tej grupy wyszło potem pięciu generałów i jeden kapral z odsiadką na koncie. - To był bal sylwestrowy - wspomina. - Wszyscy pili, ze mną przepijał jakiś radziecki oficer. Upier... się strasznie, zrobiłem awanturę i dałem mu w twarz.

Sprawę załatwiono szybko i tak, żeby dać przykład. Już trzy dni później Rudnika wyprowadzali z sądu z wyrokiem dwóch lat więzienia. Trafił na Rakowiecką. - To była spora cela - wspomina. - Dwadzieścia sześć łóżek. W jednej celi esesman, akowiec, dawny szlachciur, ubek, co po pijaku postrzelił narzeczoną, i ja, słuchacz akademii. Na dodatek, ku..., esesman miał na mocy konwencji prawo mieć własny tytoń. A my, biedaki, nie. Paliliśmy wydłubywane z podłogi sęki. Na szczęście za chwilę zaczęła się mikroodwilż i socjalizm pokochał więźniów. Ojczyzna wymyśliła inteligentnie, że po co mają więźniowie siedzieć na dupie, jak można ich wziąć za łeb i do roboty. Trafiliśmy do kopalni. Cała ta więzienna hołota pojechała fedrować. Ucinało im ręce, nogi, bo nikt się na niczym nie znał. Przesiedziałem tak 14 miesięcy. Jak mnie wypuścili, wróciłem do Warszawy. Włóczyłem się po mieście, szukając roboty. Trafiłem do radia, potrzebowali pracowników administracyjnych. Wtedy do byłych więźniów ziano socjalistyczną miłością, więc robotę dostałem od razu. Byłem szefem konserwatorów. Jakiej tam aparatury! Kibli! Miałem pod sobą dżentelmenów od przepychania rur i czyszczenia pisuarów.

4.

Zaczepił się w nowo powstającym Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia. W połowie lat 50. takie pomysły kojarzyły się władzy z kaprysami zachodniej dekadencji, ale w ramach odwilży dyrektor Radiokomitetu dał zielone światło. - W pokoju stały trzy stare magnetofony, stary głośnik i stara konsoleta - opowiada Rudnik. - Powiedzieli, że to jest pomieszczenie dla studia. Zaczęliśmy to budować, kombinowaliśmy aparaturę, filtry, przetworniki. Zająłem się transformacją dźwięku, robiłem dużo cudzej muzyki. Nie terroryzowałem kompozytorów, nie grałem niezastąpionego fachury. Raczej się z nimi zaprzyjaźniałem.

Kompozytor Krzysztof Knittel trafił do Studia na początku lat 70. - Tam była atmosfera wolności - wspomina. - Wchodziło się do radia, pokazywało przepustkę strażnikom, a w środku człowiek się czuł, jakby komuna została na zewnątrz. W Studiu była zasada, że kompozytor współpracuje z reżyserem dźwięku. Reżyserów było dwóch - Bohdan Mazurek i Gienio Rudnik. Eugeniusz zresztą tak zaczął komponować - miał możliwość pracy w studiu, znał się na aparaturze. W międzyczasie zdobył tytuł inżyniera.

- Przetwarzałem dźwięki dla zabawy - opowiada Rudnik. - Nasze studio było najważniejsze w Europie z prostej przyczyny. Zwyrodniałego kapitalizmu na przykład w takiej Kolonii nie było stać na to, żeby zatrudnić kompozytorowi realizatora na etat, bo tam się liczył pieniądz. A nasz pieniądz mniej był wart, więc nas było stać. Kompozytor miał luksus. Rozpłaszczał siedzenie na krześle i wołał: "Geniu, klej, lep i twórz!". To była bardzo ciężka robota. Żylaki już wtedy miałem najwyższej jakości.

5.

W Polsce do jego muzyki odnoszono się z nieufnością, za to świat powitał go z otwartymi ramionami. Kiedy pod koniec lat 60. kompozytor Włodzimierz Kotoński dostał zamówienie na utwory od niemieckiego WDR, zabrał Rudnika ze sobą. W Kolonii poznał legendę awangardy - Karlheinza Stockhausena. W tamtym czasie Stockhausen wrócił do komponowania utworów wokalnych, napisał m.in. głośne dzieło "Stimmung" utwór na sześć głosów i sześć mikrofonów. Dwaj kompozytorzy przypadli sobie do gustu, także w kwestiach artystycznych - Rudnika od dawna fascynował głos, chętnie zajmował się przetwarzaniem utworów wokalnych.

- To był geniusz - mówi o Stockhausenie. - Przez całe życie spotkałem takich dwóch. Jego i Wajdę. Był opętany swoją misją. Wymyślił, że nie ma dźwięków niemuzycznych. To mi się strasznie podobało, bo ja z kolei lubiłem czerpać z odpadów, wszystkich tych rzeczy, które twórcy odrzucają. To był wielki pasjonat, niezwykle pracowity, inteligentny, dobrze wykształcony, charyzmatyczny fuhrer. Rasowy Niemiec.

Stockhausen chciał zatrzymać Rudnika na dłużej. "Herr Rudnik - mówił - jadę na duże tournee do Hiszpanii, potem Ameryka Południowa. Niech pan jedzie ze mną jako mój współpracownik". - Chciał mnie na asystenta. Powiedziałem: "Vielen dank, Herr Doktor, Ich habe keine Zeit". Pieprzę, jadę do Warszawy do rodziny. To był 1968 rok. Jakbym wtedy nie wrócił, diabli wiedzą, jakby się to potoczyło.

W Polsce współpracował z największymi, szczególnie chętnie z Krzysztofem Penderecki m. - Moja kolaboracja z Krzysiem wyglądała tak: Krzysiu zawarł umowę na muzykę we wtorek, a w sobotę dzwonił i mówił: "Geniu, ratuj, zrób muzykę". A ja mówię: "Ale o czym ten film?". "Nie bardzo wiem, ale czekaj, zadzwonię zaraz i zapytam". Brałem te torebki z taśmą, jechałem do Łodzi i podkładałem pod obraz. Albo Penderecki przywoził paru klezmerów, oni grali, a ja to potem przetwarzałem. Jego "Psalm", przy którym współpracowaliśmy, to była jedna z pierwszych ważnych produkcji Studia. Nieco później realizowałem wielkie formy Pendereckiego, m.in. operę radiową. Współpraca z nim była samą przyjemnością. Umiał powiedzieć, czego oczekuje od technika.

6.

Jeszcze parę lat temu o Rudniku mało kto pamiętał. Jego muzyką zainteresowali się Michał Mendyk i Michał Libera z Bôłt Records. Zaproponowali nagranie płyty z remiksami Marcinowi Lenarczykowi, czyli DJ Lenarowi, który mniej więcej w tym samym czasie współpracował z Zuzanną Solakiewicz przy udźwiękowieniu jej filmu. - Jak robiliśmy dokumentację do filmu, zaczęły wychodzić straszne rzeczy - opowiada Lenarczyk. - Wiele rzeczy z archiwów powyrzucano. Nuty, taśmy. Nikt o to nie dbał. W tej muzyce jest coś niezwykłego, coś bardzo emocjonalnego. Ja się z Rudnikiem spotkałem na paru płaszczyznach. Długo nie był uznawany za kompozytora przez ludzi, z którymi pracował. Kompozytorzy się jarali, że im pomaga, ale że sam zaczyna być kompozytorem, bez szkoły... To się nie podobało. Miejsce inżyniera jest przy magnetofonie. Jako didżej też byłem uznawany w środowisku klasyki za coś dziwnego. Didżej? To takie niepoważne.

Dziś Rudnika jest coraz więcej. Kolejni artyści nagrywają rzeczy inspirowane jego twórczością, odkrywają w jego muzyce brzmienia, których nikt nie skojarzyłby z "zamierzchłymi" latami 60. Sam Rudnik na nadmiar uwagi nie narzeka. Mówi, że życie przyzwyczaiło go do nieoczekiwanych zwrotów akcji. - Mówię ci, ta historia się nadaje na film. Wiejski chłopak bez szkoły... Czy mi się podoba, że się mną teraz interesują? No pewnie, że mi się podoba! Komu by się nie podobało?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji