Artykuły

Ostatni dowcip Baltazara. Rzecz o Sławomirze Mrożku

Pierwszą pojawiającą się emocją jest zwątpienie. Czy można pisać o Mrożku, nie spotkawszy nigdy Mrożka? Ile znajomych mu osób, tyle opinii o autorze "Tanga". Wydany niedawno zbiór wspomnień "Mrożek w odsłonach. 39 opowieści z różnych miejsc i czasów" to wielkie kompendium zdań wzajemnie się wykluczających. Prawdziwa groteska - pisze Tomasz Gardziński w Magazynie Literackim Książki.

Jedni mówią "milczek", "mruk", a nawet "Ten Skąpy Skurwysyn Sławek Mrożek". Inni nie szczędzą pochwał: "dusza towarzystwa", "ciepły, wsłuchujący się w drugiego człowieka". Dualizm odczuć w stosunku do Mrożka jest zastanawiający, ale czy jak twierdzi wielu- tajemniczy? Artyści to ludzie dwubiegunowi. W końcu nie bez powodu najzabawniejszych z nas często uznajemy też za tych refleksyjnych i nieraz wewnętrznie smutnych. A mało który dramatopisarz potrafił tak dobrze operować humorem.

Nie zawsze tak było. Jedną z pierwszych pasji urodzonego latem 1930 roku w Borzęcinie Mrożka była armia, a w dwudziestoleciu międzywojennym z Wojska Polskiego żartować nie było wolno. Późniejsze lata wojennej traumy też nie zachęcały do wybuchów radości. Życie po 1939 roku było - jak sam mówi w autobiografii - wejściem w nowy świat, który nastąpił po szybkim upadku poprzedniego. Niewątpliwie wojenny horror wpłynął na kształtowanie się charakteru młodego Mrożka, a więc także na jego dzieła, choć nie poprzez bezpośrednie nawiązanie do wydarzeń II wojny światowej. To wtedy zaczęło się trwające do śmierci "nieprzystosowanie ogólne". Nienawidzący zaszufladkowania Mrożek właśnie dlatego odrzucił chłopskie pochodzenie ojca, otrzymaną w szkolę łatkę inteligenta, a w ciągu kolejnych lat życia patriotyczne nadęcie, partyjne wazeliniarstwo i emigracyjną melancholię. Jego życiowy wybór padł na "Słonia", "Indyka", "Rzeźnię", a ostatnim słowem był "Baltazar".

Na razie jednakże wciąż jesteśmy na polskiej ziemi - zniszczonej działaniami zbrojnymi, wyzwolonej (?) innymi działaniami zbrojnymi i szykującej się na kolejne u boku Wielkiego Brata. W nowej rzeczywistości Mrożek odnalazł się bez wielkich problemów natury moralnej, ale też bez nadmiernego entuzjazmu. Dramatopisarz nie miał w młodości ugruntowanych poglądów politycznych (choć tuż po wojnie brał udział w antyradzieckiej manifestacji), a chaos poznawczy dodatkowo utrudniały problemy natury osobistej. Skonfliktowany z ojcem, tęskniący za zmarłą w 1949 roku matką, niemogący znaleźć sobie miejsca na żadnym uniwersyteckim kierunku, cierpiał (podobnie jak większość ówczesnej krakowskiej młodzieży) wielką biedę. Z tamtych czasów zachowały się głównie wspomnienia o początkach, jak przyznają wszyscy z nim włącznie, nieszczególnie udanej kariery dziennikarskiej.

Tak zwane błędy i wypaczenia

Powojenny Kraków widział niewiele więzi tak silnych jak przyjaźń Sławomira Mrożka i Leszka Herdegena. To właśnie marzący o karierze aktorskiej Herdegen zapoznał na początku lat pięćdziesiątych Mrożka z ówczesnym mężem Wisławy Szymborskiej Adamem Włodkiem i towarzystwem ze Związku Literatów. Dzięki znajomości z Włodkiem talenty Mrożka zaczęły dojrzewać, a przyszły zawód powoli się krystalizować. Mania tworzenia drobnych rysunków satyrycznych, nieodpowiednia dla Akademii Sztuki Pięknych i Wydziału Architektury, przyniosła skutek w postaci stałej pracy w czasopiśmie "Szpilki". Z inicjatywy "komunisty entuzjasty" Włodka narodził się zaś pomysł na reportaż o Nowej Hucie, który miał ukazać się w "Przekroju". Mąż Szymborskiej na autora wybrał właśnie Mrożka. Niesławny reportaż, w którym powstanie Nowej Huty przedstawiane zostało jako bajkowy raj i początek świetlanej przyszłości nowej Polski stał się po latach przyczynkiem do wielu komentarzy. Duch groteski unosi się nad lekturą "Mrożka w odsłonach" najczęściej właśnie przy okazji tego reportażu. Wspominają o nim bowiem tylko ci, których zamiarem jest rozgrzeszenie autora z tego błędu młodości, zaś dawni znajomi, dla których w tamtych latach "zaróżowił się jak rzodkiewka" o Nowej Hucie milczą. Słusznie zakładając, że tematy tabu doskwierają sumieniu najmocniej. Sam Mrożek odniósł się do swej reporterskiej kariery i późniejszego wstąpienia w szeregi partii na kartach "Baltazara". W jednym z najciekawszych fragmentów autobiografii porównuje swoją sytuację do młodych Niemców werbowanych w szeregi Hitlerjugend, ciesząc się jedynie, że jako młody komunista w 1950 roku miał dużo mniejsze możliwości wyrządzania zła niż początkujący nazista w trakcie wojny. Zmarły niedawno Gunter Grass, którego z Mrożkiem łączyła podobna wrażliwość i ironiczny humor, z pewnością by się zgodził. Wraz z postępującą stawą autor bez żalu zrezygnował i z nudzącego go dziennikarstwa, i z partii.

Rysownicza współpraca Mrożka z "Przekrojem", zwłaszcza w kontekście jego relacji z redaktorem pisma Marianem Eilem urosła do rozmiarów legendy. Eile był bez wątpienia największym promotorem kultury w PRL -u, lecz lansowana po latach teza jakoby to właśnie redaktor "Przekroju" odkrył Mrożka wydaje się mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością. Wychodzące w Krakowie pismo było niezwykle poczytne i z pewnością rozpropagowało modę na specyficzny humor Mrożka, ale patrząc z dzisiejszej perspektywy, miało to więcej negatywów niż pozytywów. Jest niezbyt przyjemnym chichotem historii fakt, że większość współczesnych swój jedyny kontakt z Mrożkiem ma właśnie poprzez, mimo wszystko dosyć schematyczne w formie i treści, rysunki. Ewolucja dzieł satyrycznych nie może się równać ze zmianą, jaka zaszła w jego pisarstwie. Obrazki oparte na ironicznym odwróceniu ról, zestawieniu prozaicznej sytuacji życiowej i mitu (narodowego, socjalistycznego czy filozoficznego) bawią, ale na krótką metę. Rysowniczy fragment twórczości Mrożka należy poznawać, badać i udostępniać szerokiej publiczności. To samo tyczy się działalności publicystycznej (rubryka "Postępowiec"). Nie może się to jednak odbywać kosztem dzieł dramaturgicznych i opowiadań, o co apeluje choćby reżyser teatralny Artur Tyszkiewicz, który w swoim dorobku ma kilka adaptacji Mrożka (ostatnio "Rzeźnię" w Teatrze Ateneum): "Mrożka w teatrze prawie się nie gra. W przestrzeni publicznej kojarzy się go głównie z rysunków satyrycznych, przez co wiele osób zaczyna mieć wrażenie, że to trochę taki Andrzej Mleczko czy Marek Raczkowski. O literaturze Mrożka mało kto słyszy, Tango nic dużej części społeczeństwa nie mówi.". Ikona Mrożka-humorysty ugruntowana przez wczesny okres jego twórczości wciąż żywo oddziałuje na Polaków. Mimo że w perspektywie całej jego działalności artystycznej pierwsze utwory to zaledwie przystawka do głównego dania.

Od absurdu do filozofii

Dla każdego początkującego pisarza, a zamieszkały w krakowskim Domu Literatów Mrożek był nim nawet w kontekście lokatorskim, debiut jest sprawą kluczową. O wydanym w 1953 roku zbiorze opowiadań "Półpancerze praktyczne" autor wspomina lakonicznie. O "Opowiadaniach z Trzmielowej Góry" wręcz milczy. Nie jest w tym nic bardzo zaskakującego, zwłaszcza, że Mrożek niechętnie rozmawiał o własnych książkach. Na temat "Półpancerzy praktycznych" zawzięcie milczy też współczesna krytyka, potwierdzając tym brakiem zainteresowania uniwersalną skądinąd prawdę, że istnieje wiele dróg do wybitnej literatury i nie każdy debiut musi być debiutem na miarę Hłaski. Mrożek nie był Hłaską z wyglądu i stylu bycia, "Półpancerze praktyczne" również nie są "Pierwszym krokiem w chmurach".

Z każdym kolejnym zbiorem opowiadań twórczość Mrożka dojrzewała. "Słoń" był jeszcze niejako odbiciem satyrycznej natury autora. Zawarte w nim utwory począwszy od "Lwa" przez "Ostatniego husarza" i najbardziej znane opowiadanie tytułowe mają za zadanie wykpić typowe dla Polaków tamtych czasów mentalności. Trudno powiedzieć na ile Mrożek "mścił się" na niepasującej mu rzeczywistości, wyciągając na wierzch jej absurdy, dość powiedzieć, że choćby nietykalne w trakcie dwudziestolecia międzywojennego wojsko stało się głównym poletkiem jego żartów. Rok później w dramacie "Policja" oberwało się całemu aparatowi państwowemu. Nawet w tych pierwszych opowiadaniach widać teatralne umiejętności Mrożka. Kryjący się po toaletach ostatni patriota, uczciwy meteorolog, który wbrew zaleceniom aktywów partyjnych donosi o deszczu i nadgorliwy dobosz to fantastyczne, bardzo barwne postaci w sam raz na scenę. Humor w "Słoniu" jest trochę ironiczny i groteskowy, trochę sytuacyjny, ale brakuje mu jeszcze tej kluczowej odrobiny tragizmu, czy też może szaleństwa, dzięki którym sukcesy odnosiły komedie Szekspira czy znacznie później filmy Chaplina. Dość szybko zresztą w dziełach Mrożka pojawił się ten filozoficzny rys. Ogromną siłą autora "Słonia" jest umiejętność łączenia w jednym utworze wielu, często skrajnych estetyk. Oznacza to nie tylko, że jak podkreśla Tyszkiewicz: "pisał z humorem o rzeczach poważnych", ale również, że tworząc utwory tematyczne, starał się dodać do tego rzetelne ludzkie emocje (choć lepiej udawało się to Mrożkowi w opowiadaniach, niż dramatach). Humor z czasem stał się dodatkiem, wartościowym to prawda, ale mylnie uważa się go za wyznacznik stylu Mrożka. "Mrożek już mnie nie bawi, ale wbrew pozorom nie musi to oznaczać czegoś negatywnego. Mówiąc to, bardziej mam na myśli, że zacząłem traktować go poważnie. Pierwszy kontakt z Mrożkiem to był kontakt z satyrykiem, który za pomocą świetnego języka pokazywał absurdy rzeczywistości. Trochę w stylu Tyma i Barei. Już w "Słoniu" i "Weselu w Atomicach" zauważyć można coś głębszego, ale dopiero zbiór opowiadań "Deszcz to pierwszy". Mrożek na poważnie, mówiący dużo o naturze ludzkiej i budzący refleksję bardziej niż wybuchy śmiechu. Podobnie było z dramatami. Rozmowy chłopów w "Indyku" to scenki humorystyczne par excellence, ale w "Tangu" śmiać się było dużo trudniej." -potwierdza znany językoznawca prof. Jerzy Bralczyk. Trzeba również rozgraniczyć wczesny żart Mrożka mocno związany z PRL-em, obecnie czasem niezrozumiały, a na pewno już nie tak zabawny, i humor z późniejszych dzieł, któremu odrobina refleksyjności nadała uniwersalnego charakteru.

Nastała w Polsce po 1956 roku odwilż pozwoliła młodemu pisarzowi na zagraniczne podróże nie tylko do ZSRR, ale i Wiednia, i Wenecji, a potem Francji, Stanów Zjednoczonych i Włoch. Te zaś utwierdzały go w przekonaniu o istnieniu lepszej rzeczywistości. Pełne otwarcie nastąpiło dopiero na emigracji, ale w myśl powiedzenia, że podróże kształcą, twórczość Mrożka nabierała nowych rysów. Najlepsze dzieła z "Wesela w Atomicach" zapowiadają jeszcze bardziej udane utwory z nadchodzących lat. "Wina i kara" to początek rozliczenia z sumieniem, które osiągnęło mistrzostwo w "Małym przyjacielu". W "Profesorze Robercie" widać z kolei pierwsze zarysy koncepcji "natężania się" z "Monizy Clavier". Mrożek nie bał się rozliczać we własnych dziełach z osobistych kompleksów i słabostek. W Paryżu jaśniej niż kiedykolwiek zdał sobie sprawę z poczucia niższości, które on i inni Polacy odczuwali w stosunku do Zachodu, a co nadrabiali miną i hektolitrami wypitego alkoholu. Odpowiednie przekazanie czytelnikowi wszystkich tych obserwacji w przenikliwych scenkach znanych z dzieł Mrożka nie byłyby jednak możliwe, gdyby nie doskonały język autora "Tanga".

Słowo Mrożka

"Za co myśmy tak prześladowali, tak męczyli tych biednych artystów?" - postawione w "Policji" pytanie dobrze obrazuje stosunek do wielu wybitnych polskich pisarzy. Mało kto zwraca uwagę na wybitną w skali europejskiej rytmiczność i poetykę utworów Mickiewicza, innowacyjność narracji w "Lalce" Prusa czy w końcu fenomenalny, wręcz antropologiczny język Mrożka: "Zaczął od parodii. Pod względem języka to nie było jeszcze nic oryginalnego, ale pisarz który ma wyczulone ucho na parodię może później z jeszcze lepszym skutkiem stworzyć coś własnego. Z czasem absurd u Mrożka nie wynika już z ideologii, lecz pewnych językowych klisz. Autor uwidacznia nieszczelność i nieadekwatność języka wobec rzeczywistości. Obnażając zarazem, że język wywiera presję na nasz sposób myślenia. Kwestia Edka w Tangu, że postęp to Przodem do przodu. A tył? Tył też do przodu pokazuje w jaki sposób Mrożek traktował zbitki pojęciowe. Jeszcze inną kwestią jest przedstawienie różnych tradycji językowych w Emigrantach. Kliszami operują obaj bohaterowie. Zniewolenie językiem jest takie samo, mimo że wyrośli z innych tradycji wypowiadania się." -wskazuje prof. Bralczyk. Wiele pomysłów w twórczości Mrożka zakłada, że czytelnik zna konteksty językowe, dlatego wraz z rozwojem talentu autora wzrastał również poziom odbiorców. Na jeszcze inny aspekt tego zagadnienia wskazuje Tyszkiewicz: "Mrożek potrafi przełożyć swoją myśl widzom w przystępny sposób, co nie zmienia faktu, że jest autorem wymagającym dla reżysera i aktorów. Obecnie panuje w polskim teatrze moda na przerabianie oryginalnych tekstów, a utwory Mrożka czy Gombrowicza się temu łatwo nie poddają. Wobec tego rzadko się bierze tych twórców na tapetę. Jak już Mrożek jest w teatrze grany, to z kolei sprawia wiele trudności aktorom. Z całym szacunkiem dla mistrza, ale czasami zamiast ludzi tworzył on idee, a umiejętne przedstawienie tychże jest wręcz awykonalne. Zawsze staram się znaleźć wraz z aktorem człowieka w idei, inaczej czuje się w tym fałsz". Problem swoistego nadmiaru idei w scenicznych tekstach odrzuca niektórych czytelników od Mrożka. Preferują oni dzieła prozatorskie, które przed przesytem treści refleksyjnej ratuje krótka forma. Sam Mrożek zapewne nie bardzo się tym przejmował. Dla niego teatr był synonimem życia.

Tango z Hamletem

8 czerwca 1963 roku Mrożek wraz z żoną pod pozorem wyjazdu na wakacje do włoskiego Chiavari wyemigrował na Zachód, lecz wcześniej w jego życiu nastąpił największy przełom - stał się pełnoprawnym pisarzem, dramaturgiem i artystą. Premiera "Policji" w warszawskim Teatrze Dramatycznym pociągnęła za sobą falę sztuk wystawianych na deskach wielu rodzimych oraz zagranicznych teatrów. Nie wszystkie byty równie udane, w pamięci pozostały te najlepsze. Niektóre dramaty krytykowali po latach recenzenci i sam autor, który zakazywał wznawiania i wystawiania pojedynczych sztuk. Mimo wszystko, zjawisko nadprodukcji twórczej Mrożka trudno uznać za coś przesadnie negatywnego. Oczywiście, najlepiej byłoby gdyby każda sztuka stała na równym, a jednocześnie wybitnym poziomie, ale to myślenie życzeniowe.

Teatr był dla Mrożka nieodłączną częścią istnienia. Cykl życia rozpoczęty po wojnie pierwszym obejrzanym przez Mrożka spektaklem, jakim było "Wesele" Wyspiańskiego, nabrał nowego znaczenia po premierze "Policji", dał mu wiele powodów do dumy na emigracji, a w końcu stał się jednym z najważniejszych powodów jego powrotu do Polski. Sam Mrożek wielokrotnie podkreślał, że nie rozumie teatru, ale był to zabieg retoryczny, działanie w kontrze do ewentualnych zarzutów krytyki. W rzeczywistości doskonale rozumiał zarówno ducha teatru, jak i zasady nim rządzące. Co więcej, dodatkowo je zaostrzał. Zbiór reguł zgodnie, z którymi można było wystawiać sztuki Mrożka, czyli "Autor zwariował albo Ostatni Mohikanin", choć podany w nieco ironicznej formie, był dla niego czymś ze wszech miar poważnym. Biada każdemu, kto nie dostosował się do zaleceń Mrożka. Z tego powodu zerwał on znajomość z reżyserem teatralnym Jerzym Jarockim. Mrożek miał też inne teatralne obsesje, jak określanie do najmniejszego szczegółu scenografii i kostiumów oraz legendarne didaskalia. Prawdziwe zatrzęsienie didaskaliów. Dlatego nie było mu szczególnie po drodze z teatrem nowoczesnym i eksperymentalnym, którego nie akceptował. Zresztą z wzajemnością.

Rok po wyjeździe Mrożka w czasopiśmie "Dialog" ukazała się jego najważniejsza z perspektywy czasu sztuka, czyli "Tango". Najważniejsza niekoniecznie musi od razu oznaczać najlepsza, choć to ona najmocniej przysłużyła się do rozpropagowania osoby Mrożka na świecie. Przynależność do kanonu sprawia, że "Tango" jest dla większości osób pierwszym kontaktem z jego pisarską twórczością także we współczesnej Polsce. Nie do końca jest to zgodne z interesem autora, ponieważ najlepiej znana sztuka, paradoksalnie nie należy do najbardziej dla Mrożka typowych. Przede wszystkim pod względem atmosfery. Groza pojawiała się czasem u Mrożka, choćby w "Na pełnym morzu", ale nigdy w takim natężeniu i powadze. Tango nie do końca rozśmiesza, nie do końca wzbudza refleksję, nie ma tu (częstych u Mrożka) tendencji moralizatorskich, mimo że sam temat konfliktu pokoleniowego i klasowego aż się o to prosi. Atmosfera grozy, zagubienia i farsy, momentami czysty katastrofizm to wyznaczniki stylu Witkacego, lecz nie Mrożka, który był mimo wszystko teatralnym tradycjonalistą. "Tango" jest jak na niego sztuką wyjątkowo współczesną, prawie że postmodernistyczną! Jako jedyna nie do końca wpisuje się w trend przechodzenia od śmieszności do filozoficznej powagi, tak jakby Mrożek nie chciał się do końca poddać władzy kogokolwiek, nawet samego siebie.

Dwa sny

Emigracja służyła Mrożkowi znacznie lepiej niż bohaterom dramatu "Emigranci". Gdyby nie podróże nie poznałby pewnie Miłosza, Herlinga-Grudzińskiego i Witolda Gombrowicza, z którym łączyła go przyjaźń, zdrowa rywalizacja, a po części nawet zazdrość. Stosunek Mrożka do ustroju socjalistycznego pogarszał się z każdym wyjazdem, a na emigracji osiągnął apogeum, doprowadzając nawet do publicznego protestu przeciwko interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji.

Za granicą poznał również Susanę Osorio, która w 1987 roku została jego drugą żoną i powierniczką najskrytszych myśli. Wyjazd do Meksyku, tak szokujący dla wielu w kraju, nie był w gruncie rzeczy niczym nieodpowiednim dla osoby o charakterze Mrożka. Za oceanem, na oddalonym od cywilizacji ranczo nikt nie mógł narzucać mu swojej woli, czego przecież nie cierpiał. Nikt nie wymagał komentarzy na temat losu rozpoczynającej nowy rozdział Polski, bo w Meksyku nikogo nie interesowały poglądy polityczne Mrożka (a te były w gruncie rzeczy nie mniej negatywne w stosunku do polityków demokratycznych). W ostatnich latach tworzył znacznie mniej, bardziej niż w dramatach odnajdując się w formie listownej i felietonowej, choć powstała w Meksyku sztuka "Miłość na Krymie" była jedną z najlepiej ocenianych w jego karierze.

Powrót do Polski dziewięć lat później obchodzono hucznie zwłaszcza w Krakowie, ale najważniejszym wydarzeniem, zmieniającym Mrożka na stałe był udar mózgu w maju 2002 roku. Jego wynikiem była afazja, czyli zaburzenie funkcji językowych powstałe w wyniku uszkodzenia mózgu. Dla żyjącego słowem pisarza była to katastrofa. Wiele spośród znajomych mu osób twierdzi, że po afazji charakter zmienił się mu na gorsze, według innych choroba po prostu wzmocniła już wcześniej istniejące cechy. Wszyscy podkreślali jednak, że Mrożek wspomagany przez Susanę się nie poddał. Sam autor zdradził, że jego wewnętrzna przemiana była następstwem snu, w którym nadane zostało mu nowe imię - Baltazar. Dla autora wyszukanej groteski, który przez afazję nie mógł pisać nawet najbardziej prozaicznych zdań, nowe, oryginalniejsze od pierwotnego imię było wybawieniem. Baltazar narodził się dla świata i żył na nim jeszcze przez kilka lat, ramię w ramię ze Sławomirem, aż nadszedł drugi sen. Ostatni sen Mrożka, który był ostatnim żartem Baltazara. Po jego śmierci pozostały nierozwiązane pytania: Jakie było znaczenie tego wszystkiego? Dlaczego potoczyło się właśnie tak, a nie inaczej? I co dalej? Czy w przyszłości będzie się czytać autora tak zróżnicowanego? Zabawnego i smutnego zarazem, wybitnego i odważnego, a jednocześnie nieśmiałego i czasem nadmiernie tradycyjnego. "Trudno odpowiedzieć czy zanika zapotrzebowanie na Mrożka, gdyż w teatrze się go nie gra. Gdyby było tak, że Mrożka wystawia się na wszystkich scenach, a sale świecą pustkami to mógłbym powiedzieć, że faktycznie nikt go już nie chce" - mówi Tyszkiewicz, a prof. Bralczyk wtóruje mu w niepewności: "Według mnie Mrożka warto czytać, ale częściowo dlatego że to autor ważny dla mojego pokolenia. Ale czy będzie on nadal czytany w przyszłości? Nie wiem. W ograniczonym zakresie pozostanie Schulz, ponadczasowy Gombrowicz, Iwaszkiewicz, ale już w stosunku do Witkacego mam wątpliwości. Chciałoby się żeby Mrożek i inni przetrwali, lecz niektóre postaci zanikają jako pisarze pokoleniowi". Ostatnią emocją znów jest zwątpienie. Mija ono jednak po otwarciu znajomych kart. Mrożka nadal nie poznałem, lecz zagłębiając się ponownie w zdania "Monizy Clavier", zdaję sobie sprawę, że wcale nie było takiej potrzeby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji