Artykuły

Opowieść o Ziemi i Kosmosie. Dante nie chce powrócić na scenę.

Teatr Studio w Warszawie: Józef Szajna - "Dante 1992" na motywach "Boskiej Komedii" Dantego Alighieri w przekładzie Edwarda Porębowicza. Reżyseria i scenografia: Józef Szajna, muzyka: Krzysztof Penderecki. Prapremiera 28 marca 1992 r.

Teatr potrafi być sztuką okrutną i oporną dla swoich twórców. Jest nieodgadniony i jednorazowy. Żadne powtórki nie wychodzą! Żadne wspomnienia nie mają powabu. Żadne jubileusze nie mogą liczyć na dobrotliwą wyrozumiałość. Teatr nie ma pokory wobec tych, co go niegdyś ujarzmili. Z całą ostrością punktuje ich słabości: nie daje się okolicznościowo zbyć, ani oszukać.

W Centrum Sztuki Studio odbył się jubileusz 70. rocznicy urodzin i 45-lecia pracy twórczej wybitnego artysty i wieloletniego dyrektora tej sceny - Józefa Szajny. Z tej okazji przygotowano premierę nowej wersji spektaklu, który kiedyś (18 lat temu) tutaj powstał i przyniósł bodaj największą sławę swemu twórcy.

W 1974 roku "Dante" był odkryciem, prowokacją estetyczną, manifestem nowego pojmowania wizji plastycznej na scenie oraz zupełnie niesłychanego traktowania aktorów. Także publiczność, wciągnięta w przedstawienie żądaniem wzięcia udziału w scenie zbiorowego mycia rąk, podniecona była swoją rolą "Dantego" dyskutowano, pokazywano, wychwalano. To była wizytówka nowoczesności w warszawskich teatrach. Szajna chętnie udzielał wówczas wywiadów, miał więc okazję poczynić dziesiątki komentarzy, ułatwiających odbiór jego inscenizacji. Kierował Teatrem Studio, więc miał też czas, by ćwiczyć z aktorami każdą scenę, aż osiągnął perfekcję. Kreacje Leszka Herdegena i Antoniego Pszoniaka trudno zapomnieć do dziś.

I oto teraz przywołano "Dantego" z okazji jubileuszu. Przerobionego, ale tylko trochę. Przemyślanego przez Szajnę na nowo, lecz bez szansy zwerbalizowania tych przemyśleń w wywiadach. Pozostała nam tylko siła spektaklu scenicznego.

Jednak nie ma dziś siły w Teatrze Studio. Nie było dość czasu na próby. Aktorzy nie wodzą rozkochanym wzrokiem za Mistrzem, jak to niegdyś bywało. Czar prysł!

Nowy "Dante 1992" jest pusty, zdawkowy, zimny, niechciany. W każdym razie - takie sprawia wrażenie. Rola Krzysztofa Chamca (Dante) nie znajduje oparcia w zespole. Jadwiga Jankowska-Cieślak zagrała nader wyalienowaną z "Boskiej Komedii" Beatrycze.

Może tylko Magdalenie Gnatowskiej (Magdalena) i Grzegorzowi Emanuelowi (Pokutnik) udało się uchwycić ów ton entuzjastycznego zachłyśnięcia stylistyką Szajny, który dał mu sukces w 1974 roku.

"Dante 1992" jest martwy z winy realizatorów. Znamię pośpieszności i obojętności odejmuje mu rangę; nie dopuszcza widzów do smakowania intelektualnych spekulacji jubilata. Ta opowieść o Ziemi i Kosmosie, o ciekawości i rozczarowaniu, o Piekle i Niebie, o nadziei i jej braku - mogła być ważna. Józef Szajna zasłużył, by taka była. Jednak widzowi, który przyszedł do Teatru Studio, nie dano na to szansy. Obym się mylił, ale chyba coś złego dzieje się w zespole tego teatru...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji