Ballada o okrucieństwie
W sobotę w Teatrze Osterwy prapremiera współczesnej sztuki. - Mam nadzieję, że przyjdzie do nas młoda publiczność, którą na co dzień można spotkać na spektaklach Teatru Centralnego - mówi Mateusz Pakuła, autor "Na końcu łańcucha"
Pakuła napisał swoją sztukę specjalnie dla lubelskiej sceny. Na tym jednak jego rola się nie skończyła, na bieżąco brał bowiem udział w próbach. W ten sposób mógł dokonywać zmian w tekście, aby jak najlepiej odpowiadał zespołowi. Ale, jak sam mówi, były to zmiany kosmetyczne. Reżyserem spektaklu jest Czeszka Eva Rysova, która po raz pierwszy współpracuje z Teatrem Osterwy.
Zaśpiewać przebój Natalki
Ważnym elementem spektaklu jest jego muzyczność. Piosenki zostały wpisane w tekst już na etapie prac nad inscenizacją. Wykonują je aktorzy, ale na scenie jest też trio muzyczne Brojo. Zespół w składzie Zuzanna Skolias (gitara basowa, wokal), Dominik Duży (gitara) i Antonis Skolias (perkusja) zagra na żywo.
- Nasza muzyka jest odpowiedzią na to, co dzieje się na scenie. Tworzy klimat, ale czasami też go niszczy - zapowiada Zuzanna Skolias.
O tym, jak Brojo gra utwory napisane specjalne do "Na końcu łańcucha", przekonamy się tak naprawdę dopiero w sobotę. Bo promujący premierę teatralną koncert został odwołany z powodu dwudniowej żałoby narodowej. Powinniśmy się jednak spodziewać raczej rockowego klimatu. Nie zdziwmy się jednak, jeśli usłyszymy znane przeboje w nowych aranżacjach grupy Brojo, na czele z poczciwym "Puszkiem okruszkiem", dziecięcym przebojem Natalii Kukulskiej.
Czerpią pełną garścią z innych
"Na końcu łańcucha" jest spektaklem w postmodernistycznym kimacie - autorzy nie boją się zapożyczeń i cytatów. Nie obowiązuje w tym przypadku trącący już myszką podział na kulturę niską i wysoką. Wszystko może się przydać. Najważniejsza jest oczywiście inspiracja Szekspirem i jego "Tytusem Andronikusem". Twórcy spektaklu widzą jedynie korzyści w czerpaniu z twórczości innych. Efekt swojej pracy w "Na końcu łańcucha" reklamują w ten sposób: " (...) to projekt hardcore'owego koncertu, multikompilacja, krwiożercza zabawa z Szekspirem, Mullerem, Schwabem i Koltesem, zbiór coverów coverów coverów. Zanurzona w popkulturze, okrutnie śmieszna, politycznie niepoprawna opowieść o ludzkiej psiości".
- Szekspir sam cytował innych autorów, przetwarzał dobrze znane historie - podkreśla Mateusz Pakuła. Ale jednocześnie zauważa, że w "Na końcu łańcucha" o okrucieństwie raczej się mówi, niż pokazuje się ją na scenie.
Pakuła dodaje także: - Licealiści to idealny target dla tej sztuki. Mam nadzieję, że przyjdzie do nas młoda publiczność.
- A co z publicznością, która szuka raczej teatru tradycyjnego, a nie awangardowego, czyli takiego, do którego przyzwyczaił ich Teatr Osterwy? - pytamy.
- Wierzę w to, że trzeba czasami podnieść poprzeczkę i mieć zaufanie do widza. To jest historia niesamowicie współczesna. Wiele w niej nie tylko okrucieństwa, ale i groteski. Widzimy po prostu człowieka opowiadającego o swoim cierpieniu - przekonuje dramaturg.
Kostiumy bohaterów utrzymane są przede wszystkim w odcieniach czerni. Widać w nich inspiracje modą punk. Kontrastują z nimi kostiumy aktorów grających członków Stowarzyszenia Wampirów Emerytów. Ale w tym przypadku mamy do czynienia z przerysowaniem.
Teatr Osterwy zdecydował się wprowadzić ograniczenie, jeśli chodzi o dostępność spektaklu. Mogą na niego wybrać się widzowie, którzy ukończyli 16 lat.