Szekspir brutalny
W spektaklu"Na końcu łańcucha"teatr miesza się z koncertem rockowym i pokazem mody. I jest to mieszanka eksplodująca
Mateusz Pakuła postanowił "przełożyć" szekspirowską sztukę o Tytusie Andronikusie na współczesny język, który trafi do młodych ludzi. Synowie Tamory, Chiron i Demetriusz, dokonują zemsty na jedynej córce Tytusa, Lawinii. Gwałcą ją, po czym obcinają jej ręce i język. Sceny z najkrwawszej tragedii Szekspira to punkt wyjścia spektaklu.
Reżyser Eva Rysova zrobiła szybkie, efektowne przedstawienie, które jedni oglądają z zapartym tchem, inni natomiast bojkotują z powodu ostrego słownictwa. "Pokaż k... cycki" - to jeden z łagodniejszych fragmentów nowoczesnego Szekspira. - Patrzycie na mnie jak na aktorkę. Ale są sceny w życiu, których nie da się tak zwyczajnie zagrać na scenie - tak jak nie da się zagrać gwałtu, obcięcia języka i dłoni - słyszymy ze sceny. Ostre słowa budzą ostre reakcje, ostre sceny zmuszają do myślenia, brutalny teatr wbija się w serca widzów.
Świeża krew w postaci młodych realizatorów plus grający na żywo zespół Brojo, świetne role Marty Ledwoń i Daniela Dobosza, intrygująca choreografia Cezarego Tomaszewskiego i światło Mateusza Wajdy, który jest operatorem filmowym - gwarantują rozmach i oddech. W tle energetycznej muzyki pulsuje tragedia Szekspira, skutecznie doprawiona groteską.
Świat jest okrutny i brutalny. Teatr też. - Jeśli tu ktoś jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem - słyszmy w utworze "Song without sin" (Bez grzechu), który wieńczy spektakl.