Artykuły

Wszyscy na scenę

Przed stu laty na operowej sce­nie Wrocławia zagrano 193 przedstawienia. Trudno dziś na­szej Operze wytrzymać to po­równanie.

W dramatycznym dla teatru jubileu­szowym sezonie - 50-lecia polskiej sce­ny operowej we Wrocławiu - wypeł­nionym przede wszystkim kilkoma mie­siącami strajku, 20 i 21 marca Opera wreszcie wystawiła premierę "Impresaria w opałach" Domenica Cimarosy.

Po długim, wyczerpującym strajku przyszła kolej na lekką, przynoszącą od­dech operę komiczną włoskiego kompo­zytora Cimarosy (1749-1801), jednego z czołowych przedstawicieli opery buffo.

W środę wieczorem publiczność obej­rzała spektakl, siedząc w rzędach na sce­nie, bo plafon nad widownią zagraża bezpieczeństwu ludzi i widownię zamknięto. Wśród widzów zauważyliśmy Andrzeja Wajdę.

"Impresaria w opałach" wyreżyserował z powodzeniem Igor Przegrodzki, tworząc kameralne przedstawienie - lekkie i żywe, z bardzo dobrze od strony aktorskiej pro­wadzonymi śpiewakami.

Kierownictwem muzycznym zajął się Ta­deusz Zathey, który opracował również instrumentację - niestety, zbyt skromną. Grają bowiem tylko instrumenty smyczko­we, klawesyn i flet. Nie przydało to war­stwie muzycznej bogactwa i blasku. A że w dodatku smyczki grały dość anemicznie i szaro, to kameralny zespół instrumentów stawał się miejscami tylko bladym tłem.

Lepiej zaprezentowali się śpiewacy, od­twarzający tu role ludzi ze świata teatru ope­rowego - pracowników otaczających tytu­łowego, zdesperowanego Impresaria. W zasadzie wszyscy mieli starannie opraco­wane partie, choć niczym szczególnie nie porwali widzów. Uwodzicielską primadonnę Fior di Spinę grała Jolanta Żmurko, dobrze sobie radząc z niełatwą wo­kalnie rolą (bardzo ładnie prowadzony głos mimo pewnego wysiłku w kolora­turach). Pozostałe postacie tworzyli: Ra­dosław Żukowski (Impresario), Ewa Czerniak, Elżbieta Kaczmarzyk, Maciej Krzysztyniak i Andrzej Kalinin.

Przedstawienie ma ciekawe kostiumy, a w strojach z epoki występują nawet muzycy z zespołu instrumentalnego. Dobrym pomy­słem było też przetłumaczenie recytatywów na język polski, a pozostawienie oryginalnego języka włoskiego w ariach, duetach i ansamblach. Recytatywy posu­wają do przodu akcję i dzięki tłumaczeniu Tadeusza Zatheya publiczność jest we wszystkim dobrze zorientowana. Spektakl ten ogląda się z przyjemno­ścią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji