Artykuły

spiewanna@alkestis.pl

"spiewanna@alkestis.pl" w reż. Piotra Lachmanna w Lothe Lachmann Videoteatrze Poza w Warszawie. Pisze Marzenna Guzowska w Więzi.

Aktorstwo budzi istnienie sztuki. Aktor wchodzi w słowo i wydobywa z niego dźwięk. Indywidualny wygląd i gest ciała wykonawcy, temperatura emocjonalności i barwa głosu - jednoczą się z tym dźwiękiem, można by powiedzieć: na życie i śmierć. Wtedy otwiera się jakby wyczarowana przestrzeń, w której przebywa też widz, jeśli słyszy dźwięk. Wtedy teatr nie dzieli się na scenę i widownię, a prawda - na przedstawienie i realność, bo aktora i widza ogarnia to samo - rzeczywistość sztuki, która zamknie się z powrotem, gdy tylko zapalą się światła. Jednak ślad zostaje przed oczami i w umyśle, jak stygmat ciągle utrzymujący aktywność przeżycia, żeby się przemieniło w to - jak nauczyciel poprowadzi lekcję, jak lekarz porozumie się z pacjentem, jak urzędnik spojrzy na biurowy styl. Widz przychodzi do teatru, a potem teatr wychodzi z nim do zwyczajności życia nie przez to, o czym sztuka opowiada, ale przez to, czym ona jest.

Takie mocne doznanie czegoś, co nie ma też nazwy ani swojego stałego miejsca, sprowadza na widza Maria Peszek [na zdjeciu] w spektaklu wideoteatralnym Piotra Lachmanna "spiewanna@alkestis.pl". Wszystko, cały wysiłek autorów, reżysera i wykonawców, skupia się w tym jednym momencie, kiedy Alkestis śpiewa tęsknotę, która osiąga tak przemożną siłę pragnienia, że staje się Miłością. Wytwarza się szczególne poczucie pewności, że jest tak, jak chce Alkestis. Maria Peszek nie przedstawia ofiarnicy Alkestis, ona jest żertwą. Wobec tego dźwięku słowa tracą zwykły sens i nie są już potrzebne, w każdym razie nie te, które już znamy.

Po tamtej stronie nic nie ma - śpiewa Peszek-Alkestis, ale przecież w tym momencie nie ma już stron! Pragnienie miłości ustanawia własną rzeczywistość na parę chwil, dopóki nie wybrzmi nuta. Ten nie-język, jaki improwizuje Peszek, jest raczej tekstem paraliturgicznym, ale i ten zostaje porzucony jak wężowa wylina. To jest cud sztuki. Albo można rzec: to w dziele sztuki dzieje się prawda, która w ostateczności nie liczy się z narzuconym tematem, ukształtowaną fabułą, intencją autora, interpretacją widza, chociaż tego wszystkiego potrzebuje, żeby się mogła ukazać. Wydaje się, że spektakl złożony z dramatycznej akcji, poetyckich obrazów, znakomitego aktorstwa, powstał tylko dla tej kulminacji. Cokolwiek by chcieć o tym powiedzieć, narzędzie się zużywa nie wypełniwszy zadania, a dźwięk pozostaje w pamięci aż znajdzie dla siebie inną postać. Ale kto tego doświadczył, już wie, że miłość z greckiego mitu o Alkestis, przetopionego w tragikomedię przez Eurypidesa, a będącego kanwą dla wideospektaklu Lachmanna, staje się teraz, gdy śpiewa Maria Peszek. W tej jednej pieśni wypełnia ona misję swojego zawodu z sowitym naddatkiem.

Mit o Alkestis lub Alceście - jak mówią inni z łacińska - nie jest w naszych czasach rozpowszechniony, przetrwał dzięki Eurypidesowi. Był modny jako temat baśni i oper tworzonych w XVII i XVIII wieku, próbował go spolszczyć Jan Kasprowicz, interesował się nim Artur Maria Swinarski. Alkestis, córka króla Peliasa, żona Admeta - króla Tesalii - wykupiła życie męża za cenę własnego. Zdobyła się na odwagę, jakiej nie mieli rodzice ani przyjaciele. Lecz ta ofiara, która ocaliła istnienie Admetowi, odebrała mu bliskość ukochanej żony, a z nią utracił też wartość i sens życia. Ona, mimo dobrowolności swego czynu, nie przestała pragnąć życia i miłości. Herkules spełnia to pragnienie i w sztuce Eurypidesa wszystko dobrze się kończy - śmierć zostaje wywiedziona w pole. W wersji Lachmanna nie ma rozstrzygnięcia, reżyser wziął od Eurypidesa to, co najważniejsze: pytanie o miłość. I to jest właśnie "spiewanna@alkestis.pl" Marii Peszek.

Sam Lachmann jako widżej krąży wokół aparatury, rzuca na rozstawione ekrany rozpoetyzowane widoki, rwie opowieść na części, mruży do widza oko, żartuje, ale i nie rezygnuje z powagi. Co tu jest - zastanawia się widz - spoiwem tych różnych, zachwycających każde z osobna przestrzeni, czasów, poetyk? Kolejno wychodzą na pierwszy plan: słowo, aktorstwo, muzyka, śpiew, dramat egzystencji, burleska, poezja, potoczność. Ale potem zaraz się wycofują na swoje miejsce i tylko śpiew Alkestis-Peszek przeszywa historię i czas, i mówi o tym, czy miłość jest wieczna, czy wcale jej nie ma. To wykonanie jest jednak bez gwarancji - jak modlitwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji