Artykuły

Alicja Juszkiewicz: Jestem dziewczyną z Warmii

Zadebiutowała u Juliusza Machulskiego. Dziś mówi, że był to skok na głęboką wodę, który ją ośmielił i pozwolił uwierzyć w siebie. Gra w teatrze i serialu, ale marzy o filmie.

Katarzyna Gucewicz: Była pani na trzecim roku szkoły aktorskiej, gdy trafiła do Teatru Telewizji i zagrała w "Branczu" Juliusza Machulskiego. Niezły początek!

Alicją Juszkiewicz: Przyjechałam z Łodzi do Warszawy na casting. Miałam wyjątkowe szczęście, bo podczas zdjęć próbnych spotkałam się z reżyserem Juliuszem Machulskim. To było przemiłe spotkanie. Warto podkreślić, że pan Julek, zresztą podobnie jak ja, urodził się w Olsztynie, więc spotkanie tym bardziej było miłe.

Machulski to legenda w świecie filmu i teatru. Obawiała się pani tego spotkania?

- Pewnie, że tak. Zwłaszcza że przed zdjęciami próbnymi już wiedziałam, że w spektaklu mają grać m.in. Stanisława Celińska, Anna Seniuk, Dawid Ogrodnik, Andrzej Zielińki. Dość zabawne jest to, że w "Branczu" Cezary Pazura grał mojego ojca. Teraz spotkaliśmy się w serialu "Aż po sufit", ale nie łączą nas już więzi rodzinne (śmiech).

To doświadczenie było dla mnie jak skok na główkę. To był w końcu mój debiut. Pozytywnym zaskoczeniem było to, że ci wielcy aktorzy są skromnymi i ciepłymi osobami, skupionymi na pracy. Bardzo mi to imponowało.

Podobno dzieliła pani garderobę z Olgą Bołądź. Zawodowcy nie traktują młodych z góry?

- Wręcz przeciwnie. Usłyszałam od nich wiele przydatnych wskazówek. Mimo że był to debiut, nie miałam taryfy ulgowej. Dużo się nauczyłam od pani Celińskiej. Nawiązała się między nami nić porozumienia. Podobało mi się to, że pani Stanisława walczyła o to, żeby nadać pazur relacjom między bohaterami, maksymalnie je podkręcić. Wcześniej wstydziłam się coś proponować, a ona dodawała mi pewności siebie.

Na planie spotkali się przedstawiciele trzech pokoleń. Były jakieś napięcia z tym związane?

- Nerwy były, owszem, ale o konflikcie pokoleń nie mogło być mowy. Zwłaszcza że karnie wykonywałam swoje zadania (śmiech).

Nela z "Branczu" to dziewczyna światowa, łamiąca konwenanse. Przypomina ją pani?

- Czy ja wiem...? Raczej jestem cichą osobą, można powiedzieć kameralną. Raczej dążę do zgody niż do sprzeciwu, jak to robiła zbuntowana Nela.

- Ma pani jakieś spostrzeżenia dotyczące tego, jacy są młodzi aktorzy - ludzie urodzeni w latach 90.?

Młodzi ludzie w szkołach teatralnych są pewni siebie, chociaż często nie jest to niczym poparte. Ta pewność siebie pojawia się już w szkołach, nosi wysoko głowę, a nic za tym nie idzie. Ale z drugiej strony ta cecha w zawodzie aktora jest niezbędna.

Z przyjemnością obserwuję aktorów doświadczonych, którzy mają na koncie wiele znakomitych ról. Są cisi, skromni, i to najbardziej ujmująca cecha u ludzi tej klasy. Właśnie to staram się za wszelką cenę pielęgnować w sobie.

Za rok kończy pani studia. Co dalej: teatr czy serial?

- Jest jeszcze film. Mam teraz przyjemność grać w bardzo dobrej produkcji TVN-u "Aż po sufit". To wspaniale, że mi się to przytrafiło.

Serial powstał w oparciu o format australijski, który był tam wielkim sukcesem. Sezon zostanie zamknięty w 13 odcinkach, więc nie będzie to tasiemiec. No, ale największym marzeniem jest oczywiście film.

Często podkreśla pani swoje związki z Olsztynem. Korzenie są dla pani ważne?

- Bardzo. Jestem dziewczyną z Warmii i szczycę się tym. Powiem więcej, dziewczyną z warmińskich lasów (śmiech).

Które liceum pani skończyła?

- II LO. Przez wiele lat występowałam w Teatrze Nieskromnym, który jest prowadzony przez Basię Święcicką, moją mamę. Tam zdobywałam pierwsze doświadczenia i tam narodziła się moja miłość do teatru. Tam też nabyłam pewności siebie i podstawy, które pozwoliły mi myśleć o szkole teatralnej.

Przez to, że jest pani z Warmii, było łatwiej czy trudniej?

- Teraz mieszkam w Warszawie, niedługo czeka mnie przeprowadzka do Poznania. Niestety, mity o życiu na walizkach nie są zmyślone. To, co w Olsztynie jest wspaniałe, to spokój, który przynosi bliskość natury, zieleń, jeziora. To mój mikroklimat, z którego czerpię energię. Nie zgodzę się z tym, że miałam jakieś wynikające z tego trudności. Często obserwuję to, że osoby, które wychowały się w Warszawie, już od dziecka były wysyłane na castingi, bo miały je pod ręką. Bardzo młodzi ludzie mają za sobą jakieś role w filmach lub występy w reklamach. Ja świat castingów poznałam dopiero na drugim roku studiów. Uważam to za coś dobrego. Niektórych procesów nie należy przyspieszać. Żeby świadomie zacząć kroczyć jakąś drogą, potrzeba czasu. Warto wiedzieć, jak nie upaść, w czymś nie ugrząźć. W branży artystycznej trzeba mieć oczy dookoła głowy i twardy kręgosłup. Staram się trzymać swoich zasad.

To gdzie ładuje pani baterie?

- Kończę studia w Łodzi, kręcę w Warszawie i Gdyni, a za dwa dni wyjeżdżam do Poznania, gdzie zaczynam pracę w Teatrze Nowym. Będzie mnie można zobaczyć w spektaklu "Obwód głowy" oraz w musicalu "Cyberiada".

Zawód aktorski jest piękny, ale trudny (śmiech). Będę teraz ciągle kursowała między miastami. Od dwóch lat nie miałam wakacji, więc trudno mi powiedzieć, gdzie odpoczywam i zbieram siły. Akumulatory naładowałam chyba, zanim wyjechałam na studia. Teraz silnik jest włączony, aja wciąż lecę.

***

Alicja Juszkiewicz urodziła się. w 1992 w Olsztynie. Studiuje na Wydziale Aktorskim PWSFTViT w Łodzi. Jest laureatką nagrody Talent Roku w kategorii Melpomena, przyznany przez Fundacją Środowisk Twórczych w Olsztynie. W 2014 roku zadebiutowała w spektaklu telewizyjnym "Brancz" Juliusza Machulskiego. W 2015 wystąpiła w serialu "Komisarz Alex". Teraz gra w serialu "Aż po sufit

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji