Artykuły

Adam Orzechowski: gramy spektakle, które mówią ważne rzeczy współczesnemu widzowi

"Kto się boi Virginii Woolf?", "451 Fahrenheit", "Czyż nie dobija się koni?" - wielkie klasyki amerykańskiej kultury sprzed pół wieku, trafią w tym sezonie na scenę Teatru Wybrzeże. Jego dyrektor, Adam Orzechowski, opowiada o planach kierowanej przez niego instytucji na najbliższe miesiące - pisze Przemysław Gulda w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Przemysław Gulda: Sto spektakli w ciągu lata. Wyjątkowo dużo. Panie dyrektorze, jesteście zmęczeni? Czujecie, że było warto?

Adam Orzechowski: Intensywna praca w sezonie letnim to nie jest oczywiście dla nas w żaden sposób nowa sytuacja, gramy latem już od wielu lat. Ale rzeczywiście ten sezon był wyjątkowo intensywny: kilka premier, współpraca z Gdańskim Teatrem Szekspirowskim, wzmożona działalność sceny plenerowej w Pruszczu. To był wielki wysiłek całego zespołu. Ale czujemy, że jak najbardziej było warto - widzimy, że naszą pracę bardzo się docenia, a to cieszy i dodaje siły. Aktorzy Wybrzeża kochają grać, to dodaje im energii. Wrzesień wykorzystaliśmy na odpoczynek: urlopy mieli zarówno aktorzy, jak i pracownicy techniczni. Dziś wracamy w pełni sił i zaczynamy nowy sezon.

Proszę zrobić krótki przegląd już zaplanowanych premier na najbliższe miesiące. Czego będziemy się mogli spodziewać na scenach Wybrzeża?

- Zaczynamy od "Kto się boi Virginii Woolf?" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, to kameralny spektakl, ale będzie grany na dużej scenie. Potem "Intro", nowa realizacja grupy teatru tańca Dada Von Bzdulow - obie te premiery odbędą się w pierwszym tygodniu października. Kolejne plany wiążą się z postacią Ireneusza Iredyńskiego, autora bardzo popularnego i często granego w czasach PRL-u, a ostatnio nieco zapomnianego. Wydaje mi się, że w jakimś sensie wpadł on w lukę: jest za "świeży" na bycie klasykiem, a jednak zbyt niedzisiejszy, żeby być uznawany za autora współczesnego. Sprawdzimy, jak jego teksty zabrzmią dziś. I to na dwa sposoby: Jarosław Tumidajski zrealizuje spektakl na podstawie "Kreacji", przygotujemy też czytanie dramatu "Męczeństwo z przymiarką" - na tym tekście jeden ze swoich pierwszych spektakli oparł Jerzy Jarocki, zrealizował go zresztą na sopockiej scenie Wybrzeża w 1960 roku. Będzie to część realizowanego przez Wybrzeże we współpracy z Uniwersytetem Gdańskim i Instytutem Badań Literackich projektu "Iredyński - reaktywacja". Potem przyjdzie czas na dwa przedstawienia oparte na klasycznych już dziś powieściach amerykańskich autorów: Marcin Liber przy współpracy z Marcinem Cecko przygotują spektakl na podstawie powieści Raya Bradbury'ego "451 Fahrenheita", a Wojciech Kościelniak - "Czyż nie dobija się koni?" Horacego McCoya.

Liber i Cecko słyną z realizacji, które przewracają wszystko do góry nogami, czy tym razem też tak będzie? To zresztą ciekawy dopisek do realizowanego przez polski teatr od kilku lat - także przez Teatr Wybrzeże za sprawą niedawnej inscenizacji powieści braci Strugackich - nurtu adaptacji powieści science fiction.

- Naszym twórcom zostawiamy oczywiście pełną artystyczną wolność w interpretowaniu i reżyserowaniu przedstawień. A tekst Bradbury'ego, o nieco orwellowskim charakterze, opowiadający o tożsamości roli kultury w życiu, z pewnością mocno wybrzmi w głowach współczesnych widzów.

Większość z tekstów, o których pan mówi, powstawało mniej więcej pół wieku temu, czy to przypadek czy jakiś świadomy program?

- Jeśli szukać jakiegoś założenia programowego, to raczej takiego, żeby pokazywać spektakle trafiające do współczesnego widza, odnoszące się do jego problemów, decyzji, które musi podejmować w codziennym życiu, pytań, na które musi odpowiadać. I takie właśnie są teksty, które będziemy realizować. I może coś w tym jest, że pół wieku temu amerykańscy autorzy poruszali problemy, które dopiero dziś, kiedy polski widz żyje w sytuacji rozwijającego się kapitalizmu, i w czasach kryzysu, są mu szczególnie bliskie. Widać to zwłaszcza w przypadku "Czyż nie dobija się koni?", tekstu w którym na pierwszym planie pojawiają się tak przecież aktualne dziś problemy, jak wyścig szczurów czy wybór między etyką a pieniędzmi.

Co będzie można zobaczyć w dalszej części sezonu?

- W późniejszych planach mamy jeszcze współpracę z Eweliną Marciniak - prawdopodobnie będzie pracować nad nową realizację wiosną albo latem, nie zdecydowaliśmy jeszcze, jaki to będzie tekst. Chcielibyśmy, żeby następny sezon otworzył natomiast "Wiśniowy sad" w reżyserii Anny Augustynowicz. Młoda reżyserka Pia Partum będzie natomiast w Sopocie pracować nad "Nocą iguany" Williamsa. Myślimy też o dwóch-trzech skromniejszych tytułach, które będą mogły latem trafić na scenę w Pruszczu. To wszystko bardzo optymistyczne wizje, które mogą się zmienić z różnych względów organizacyjnych czy finansowych. Na wszystkim mogą też zaważyć dwie kwestie: wyjazdy na festiwale, na których bardzo nam zależy, ale nie ukrywam, że czasem mocno komplikują nam plany oraz prowadzona na terenie teatru inwestycja.

No właśnie, jaki jest obecny stan tej inwestycji? Co i kiedy wyniknie z niej dla widzów?

- Wynikną z niej oczywiście same dobre skutki. I to już niedługo. Pierwsza sprawa to otwarcie nowej sceny, która nazywać się będzie Stara Apteka, bo rzeczywiście mieścić się będzie między zewnętrzną ścianą Wielkiej Zbrojowni a XVII wiecznym budynkiem starej apteki. Niestety, to bardzo trudne miejsce, jeśli chodzi o budowę - objęte jest ścisłą opieką konserwatorską i archeologiczną. Każda decyzja musi być dyskutowana ze specjalistami, potrzebnych jest sporo dokumentów i formalności, a to oczywiście trwa. Ale jesteśmy dobrej myśli, mamy nadzieję, że wiosną uda się doprowadzić do tego, że scena będzie w stanie surowym. Pod względem wielkości będzie ona zbliżona do tych w Malarni i w Sopocie, ale w przeciwieństwie do nich będzie miała stałą, a nie przestawną, widownię. Kiedy uda się skończyć ten etap budowy, chcemy jak najszybciej przejść do następnych: modernizacji Malarni, a wreszcie - Dużej Sceny. Nie zapominajmy że od końca lat 60tych nie wykonywano w Teatrze Wybrzeże żadnych poważnych zmian w technologii urządzeń scenicznych.

Wróćmy jeszcze na koniec do bliższych planów - co z tegorocznym wydaniem Wybrzeża Sztuki i jego kolejnymi edycjami?

- Najbliższa edycja oczywiście się odbędzie. Mamy już pełny program, którego szczegółów nie chcę jeszcze ujawniać, ale powiem tylko, że impreza odbywać się będzie w pierwszej połowie listopada i będzie można w jej ramach zobaczyć takie gwiazdy jak Danuta Stenka i Krystyna Janda, nowy spektakl Jana Klaty czy realizację słynnego warszawskiego kabaretu "Pożar w burdelu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji