Artykuły

Niewidzialne nitki Szujskiego

"Borys Godunow" w reż. Wiesława Ochmana w Operze Śląskiej w Bytomiu. W Rzeczpospolitej recenzja Jacka Marczyńskiego."

W czasach politycznych zawirowań masy marzą o spokoju i stabilizacji, tymczasem po władzę sięgają jednostki bezwzględne i cyniczne. O tym opowiada "Borys Godunow" w inscenizacji Wiesława Ochmana. Brzmi to aktualnie, choć nie jestem do końca przekonany, czy reżyser tak daleko chciał się posunąć w odczytaniu dzieła Musorgskiego.

Wiesław Ochman sam około trzystu razy występował w "Borysie Godunowie", zarówno w roli Dymitra Samozwańca, jak kniazia Szujskiego. Jako reżyser zajął się nim po raz pierwszy i zgodnie z modną obecnie konwencją swobodnie operuje czasem historycznym. Car Borys oraz rada bojarów noszą kostiumy z epoki, ale w tle pojawiają się żołnierze z karabinami i kniaź Szujski w eleganckim garniturze. Relacje między rządzącymi a poddanymi pozostają bowiem niezmienne, masami zawsze manipuluje się wtedy, gdy chce się zdobyć władzę, potem można się z nimi nie liczyć. Od tych zaś, którzy stoją u szczytu, groźniejsi są ci ukryci za ich plecami. To oni trzymają w rękach najważniejsze nitki. Trwają w każdym systemie, dziś znani jako doradcy, bez których nie potrafi się obyć żadna ekipa rządząca.

Tak odczytany kniaź Szujski (Feliks Widera) to kluczowa postać inscenizacji. Na niedużej scenie bytomskiej opery dzieło Musorgskiego nie mogło przemienić się w monumentalne widowisko, jak zwykle bywa traktowane. Reżyser poprzestawiał sceny i dokonał skrótów, scenograf zaprojektował symboliczne miejsca akcji, dekoracje i kostiumy są zresztą mocnym punktem spektaklu. Czy jednak bytomski "Borys Godunow" miał być kameralnym dramatem politycznym o uniwersalnym przesłaniu czy raczej thrillerem z gatunku political fiction, z precyzyjnie poprowadzoną akcją i gęsto ścielącym się trupem? Trudno powiedzieć, bo spektakl zatrzymał się w połowie drogi, a w wielu momentach jest po prostu martwy.

Opera Śląska w Bytomiu od lat przymierzała się do "Borysa Godunowa", a kiedy wreszcie zdecydowała się na premierę, udowodniła raczej, iż czasy, w których wszelkie dzieła można było wystawić własnymi siłami, należą do przeszłości. Oglądamy ponad 20 bytomskich śpiewaków i niemal wszyscy zmagają się z rolami. Próbują dodać prawdy postaciom, ale podjęli się zadań ponad siły, często nadużywają ekspresji, w ten sposób zmieniając wymowę całości. I tak na przykład Maryna Mniszchówna pozbawiona magnackiej dumy przemieniła się w krzykliwą sekutnicę, bo tak jest w stanie ją zinterpretować Joanna Kściuczyk-Jędrusik. Wielki duet Maryny i Dymitra Samozwańca (Juliusz Ursyn-Niemcewicz) stał się zatem bezpardonową kłótnią między wielkimi pieniędzmi i prymitywnym chamstwem, zapowiedzią egzotycznego sojuszu zawiązanego po to, by zdobyć władzę. Dla nas brzmi to swojsko, ale z "Borysa Godunowa" uleciał rozmach, historiozoficzna przenikliwość i polityczna ironia Musorgskiego.

Rolę tytułową śpiewa młody Zbigniew Wunsch, któremu życzyć należy, by do postaci Borysa Godunowa powrócił za lat kilkanaście, bo wtedy być może ożywi ją nie tylko we wzruszająco zagranej scenie śmierci. Dobrze natomiast brzmi orkiestra Opery Śląskiej pod batutą Tadeusza Serafina. Wybrano trudniejszą, acz ciekawszą instrumentację dokonaną przez Dymitra Szostakowicza, zagrano ją z ogromną starannością, co umożliwia poznanie wielu fascynujących niuansów muzycznych dzieła. Starannie zaprezentował się też bytomski chór, w nowym rozszerzonym składzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji