Artykuły

Sanskryt po polsku

Już po raz trzeci, choć w różny sposób, nasze życie teat­ralne doznaje ożywienia - dzię­ki młodzieży. Byłem urzeczony, przed kilku laty, przedstawieniem molierowskim w Teatrze Kameralnym, gdzie absolwenci, przy współudziale jednego star­szego kolegi, dokonali syntezy stylu włosko-francuskiego ze zdobyczami, przekazanymi przez "Uciechy staropolskie". Nie wy­rażałem własnego jedynie zda­nia. Spektakl cieszył się rekordowym powodzeniem.

Dusza dawnego wykładowcy trzech uczelni scenicznych, w trzech po kolei miastach, ode­zwała sie znów we mnie, gdym ogladał niedawno spektakl "Złe­go zachowania" młodzieży ak­torskiej w "Ateneum". Owe ,,złe" zachowanie, okazało się teatralnie nienaganne - dzięki pomysłowości i dowcipowi wy­konawców.

Obecnie, w tym samym "Ate­neum" studenci trzeciego roku szkoły (a więc nie absolwenci jeszcze), dają zaciekawiający spektakl staroindyjskiej "Siakuntali, czyli pierścienia fatal­nego", w reżyserii Tadeusza Łomnickiego, w przekładzie z sanskrytu St. Schayera.

Druga to już próba szkolnej realizacji egzotycznego dla nas utworu, realizowanego według pomysłów polskiego artysty. W 1974 r., po wykładach młodego znawcy Indii, prof. Krzysztofa Byrskiego, studenci warszawscy, pod kierunkiem Tadeusza Łom­nickiego, opracowali "Siakuntalę" w stylu, który inscenizator nazywa "balladowym", a więc recytacyjno-rapsodycznym. Obeca próba jest inna. Fabułę staroindyjskiego dzieła "przełożo­no" na język sceniczny bliższy naszym tradycjom (np. szekspi­rowskim). Miłość dwojga mło­dych musi przezwyciężyć przeszkody środowiskowe oraz kas­towe.

Ale zachowano w spektaklu pierwiastek bardzo dla "Siakuntali" istotny: magii pier­wotnej. Wyrażają to perype­tie "pierścienia fatalnego", jak­by "totemu" łączącego kochan­ków, stanowiącego gwarancję ich szczęścia, to znów rozdziela­jącego ich, porażającego chwilo­wo pamięć młodego króla (aby w finale odzyskać pomyślną swą rolę)

Zaciekawiać to może w tym silniejszym stopniu, że właśnie magia pierwotna stanowi klucz do wielu arcydzieł Wyspiańskie­go, co starałem się wykazać w książce o nim pod tytułem "Pró­ba nowego spojrzenia". Obyczajowo-sakralny pierwiastek spek­taklu wyraża się w języku i tytułach ("Czcigodna" mówi jedna dziewczyna do drugiej). Siła miłości znajduje piękny wyraz w grze zarówno słow­nych bohaterów, jak i żywo uczestniczących w dramacie świadków. Proces narodzin i na­rastania uczucia ma zadziwiają­cą intensywność.

A swoją drogą - jak spełnia się inna "magia" czasu! Wydaje, mi się, że to było wczoraj, gdy obecny wielki aktor, inscenizator i pedagog Tadeusz Łomnic­ki, zdawał wstępny egzamin do krakowskiego Studia. Byłem członkiem komisji, która w tym egzaminie uczestniczyła. Czas już nie biegnie, lecz galopuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji