Artykuły

Rycerz Smętnego Oblicza

Don Kichot - błędny rycerz z Manchy, zawitał w sobotę na scenę Starego Teatru. Oryginalną adaptację XVII-wiecznej powieści Cervantesa przygotował Marek Fiedor. Stworzył piękną opowieść o człowieku, jego życiowej drodze i o tym, że przemierzając tę drogę, człowiek zawsze jest samotny i głupi.

Księga Cervantesa i zawarty w niej fascynujący obraz skomplikowanego, obcego świata to przedmiot i inspiracja coraz to nowych szkiców i naukowych dysertacji. Niezliczone przewagi i przygody Don Kichota są źródłem wciąż powstających adaptacji scenicznych, pośród których najchętniej tworzy się efektowne balety i musicale. Można pomyśleć: cóż jeszcze do tej ogromnej, i nieco zbanalizowanej, skarbnicy spod znaku Cervantesa dodać może niewielki, grany na kameralnej scenie teatru, spektakl Marka Fiedora? A jednak... Krakowski twórca znalazł do księgi błędnego rycerstwa klucz, który w pełni usprawiedliwia reżyserską donkiszoterię.

Czekanie na podróż

Fiedor wybrał do adaptacji te fragmenty Don Kichota, które przedstawiają bohatera między jego wielkimi wyprawami. Spektakl otwiera wzięty z końcowej części pierwszego tomu powieści Cervantesa obraz przedstawiający błędnego rycerza w klatce. Bohatera przywieziono w niej do domu jako szaleńca, gdy dokonał wielkiego w swoim mniemaniu czynu uwolnienia galerników.

Ciągłe oczekiwanie na podróż, ucieczki i powroty oraz podróż w dziedzinę obłędu, a w końcu w krainę śmierci, to treść spektaklu Fiedora. Miejscem akcji jest więc zawsze dom lub jego najbliższa okolica, a stałym, zmieniającym tylko barwy i klimat, tłem - głęboki, utworzony przez teatralną podłogę pejzaż zamknięty konturem horyzontu. Scenografię Małgorzaty Szczęśniak dopełnia umieszczona z przodu figura Matki Boskiej, łóżko bohatera, stolik i kilka krzeseł. To wszystko i tworząca doskonały kontrapunkt dla teatralnego słowa i obrazu, niezwykle "aktywna" muzyka Zygmunta Koniecznego wystarcza, by wyczarować świat wyobraźni "Don Kichota". W tym świecie pojawia się tytułowy bohater zagrany przez Jerzego Święcha z ogromną kulturą, wyczuciem i zrozumieniem dla nieszczęśnika z Manchy. Jego Don Kichot potrafi być śmieszny, radosny i żałosny aż do bólu właśnie dlatego, że wszystko robi z największym dostojeństwem i powagą. Nie zgadza się na świat, który zastał: na zło, niesprawiedliwość, przemoc, niegodziwość, umiłowanie ponad wszystko dóbr materialnych i z tą swoją niezgodą wyrusza przeciw światu. Odbywa podróż Odyseusza poznającego świat, ale odruch moralny nie pozwala mu na przyjęcie tego świata i zamiast rozpoznania następuje ucieczka w obłęd. Wykonuje pracę Herkulesa naprawiającego rzeczywistość, ale zamiast chwały bohatera, zyskuje sławę dziwaka. Zawierza bezinteresownej miłości i za to spotyka go tylko szyderczy śmiech Dulcynei.

Nie jest ważne, czy przygody jakich doświadcza, dzieją się gdzieś daleko i rzeczywiście, czy - jak w teatralnym zwierciadle "Don Kichota" sporządzonym przez Fiedora - tylko w krainie snu, imaginacji i preparowanych przez otoczenie bohatera fikcyjnych przygód. Ważne, że Rycerz Smętnego Oblicza nie poddaje się do końca.

Chciałoby się powiedzieć - spełnia przesłanie Pana Cogito - jest wierny mimo wszystko. Jego wędrówka życia jest również nieustanną podróżą ku śmierci. Najlepiej to widać w pięknej, "pasterskiej" scenie odegranej nad jego łożem przez otoczenie Don Kichota. "Przyjdź śmierci - śpiewa Pleban i gromadka domowych kompanów błędnego rycerza, a może po prostu jego głos wewnętrzny. - Ale tak skrycie/Bym nie czuł twego zbliżania/Bo sama rozkosz konania mogłaby wrócić mi życie".

Liryzm i groteska

Don Kichot umiera śmieszny i wspaniały, niczego nie zdołał rozwiązać, ani wytłumaczyć, jego smętne oblicze nie przywróciło światu równowagi. A jednak, choć koniec nadszedł skrycie, to przecież absurdalny bunt i wieczna "niedojrzałość" były świadectwem najlepszego do śmierci przygotowania. Z wyjątkiem siostrzenicy, Antonii (Iwona Budner), rozumiał to mało kto z jego otoczenia, nie wyłączając najbliższego mu może, mimo przeciwieństwa charakterów, Sanczo Pansy (Bolesław Brzozowski), próbującego ratować duszę bohatera Plebana (Zygmunt Józefczak) oraz przyjaznych, ale zanadto zawierzających zdrowemu rozsądkowi Balwierza (Jacek Romanowski), Samsona Carrasco (Szymon Kuśmider) i Gospodyni (Ewa Kolasińska).

Chciałoby się znaleźć jakieś odpowiednie słowo określające zgodne współwystępowanie liryzmu, sentymentalizmu i groteski. Takiego słowa nie znam, znam za to jego spełnienie. Jest nim inscenizacja Fiedora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji