Artykuły

Trojką Kolady bez trzymania!

"Ożenek" Nikołaja Gogola w reż. Nikołaja Kolady w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Wszystko jest w tej inscenizacji rysowane grubą, bardzo kolorową kreską - postacie, rekwizyty, sytuacje, gesty... I to jest znakomity pomysł na współczesne wystawienie "Ożenku" Mikołaja Gogola, który ("Ożenek"), w odróżnieniu od "Rewizora", znacznie zestarzał się w warstwie narracyjnej i obyczajowej. Trudno wystawiać tę sztukę w realiach epoki, trudno też żywcem przenosić w dzisiejsze czasy; kto wie zresztą, czym było swatanie? Nikołaj Kolada - reżyser "Ożenku" w Teatrze Śląskim, znalazł jednak oryginalny trop interpretacyjny.

Na pozór - karkołomny, bo odwołujący się do kompletnie różnych konwencji. Ale na scenie wszystko do siebie pasuje. I bajkowa aura, i elementy komedii dell'arte, i bohaterki -stylizowane na najpopularniejsze chyba pamiątki z Rosji, czyli matrioszki, i Podkolesin - nieodrodny syn pajacyka Buratino, i rozbuchana scenografia (reżysera i Anny Tomczyńskiej), od której dostajemy (zaplanowanego) oczopląsu, i nawet operowa maniera, podkreślana muzycznymi cytatami z Verdiego. Jakim cudem to wszystko składa się w spójną całość? Takim, że cała ta "magma" to tylko pozory, pod którymi postacie Gogola ukrywają prawdziwe uczucia.

I tu Kolada trafia w punkt, jeśli coś z pierwowzoru naprawdę przystaje bowiem do współczesności, to ta głęboko ludzka potrzeba wydania się lepszymi, niż jesteśmy i niż chcielibyśmy być. A bohaterowie katowickiego "Ożenku" są, w samoobronie, jednym wielkim udawaniem. Na pokaz zadziornie pewni siebie, w środku rozdygotani i przestraszeni. Bo to jest spektakl - mimo komicznego przerysowania - o lęku człowieka przed brakiem akceptacji. O marzeniach, w które sami nie wierzymy, i odpowiedzialności, którą najchętniej zepchnęlibyśmy na innych. Przecież Agafia, w brawurowej interpretacji Grażyny Bułki, chce wyjść za mąż nie tylko dlatego, że małżeństwo podniesie jej status, ale przede wszystkim dlatego, że chce kochać i być kochana. Jednocześnie wie, że nie jest specjalnie piękna, a potencjalni kandydaci traktują ją jedynie jako sposób na pomnożenie własnego majątku. Warto zwrócić uwagę na monolog Agafii, jeden jedyny moment, kiedy jest sama ze sobą. Pozornie rozkapryszona, zachowująca się dotąd jak lalka na paradnej kanapie, nagle zaczyna mówić spokojnym, smutnym głosem o potrzebie bliskości.

Z kimkolwiek... Z kolei Podkolesin - to jedna z najlepszych ról Marka Rachonia - boi się wejść w jakąkolwiek relację uczuciową, bo oznaczałaby ona podjęcie się odpowiedzialności. A on tego nie potrafi, nikt nie nauczył go też okazywania uczuć. W rozmowie z Agafią stara się przecież okazać jej zainteresowanie; w końcu ożenek to i dla niego szansa na bycie szanowanym obywatelem. Ale lęk jest silniejszy. Lęk, że trzeba będzie coś w życiu zmienić, o kogoś się troszczyć, jakieś problemy rozwiązywać. Nawet swatka Fiokła - świetna Ewa Leśniak - choć głównie ubija własne interesy, to gdzieś pod spodem, też chciałaby swoim podopiecznym kawałek szczęścia zagwarantować.

Przedstawienie rozpoczyna się melorecytacją, w której bohaterowie wymieniają hasła, wedle których schematyzujemy zwykle rosyjską kulturę. Jest tam więc i Puszkin, i trojka, i nawet "nas nie dogoniat". Ten wstęp uzasadnia wybór nietypowej konwencji, w której mieszają się te nasze wyobrażenia, rosyjska mentalność reżysera i wieloznaczność tekstu. Po prostu trojka Nikołaja Kolady pędzi na złamanie karku, a my razem z nią, bo to podróż niecodzienna i podobna pewnie długo nam się nie zdarzy. Parę razy przydałoby się jednak lejce przyciągnąć, bo się fantazja reżysera wymyka spod kontroli. Po pierwsze, skrócić i ściszyć (choć trochę) sposób podawania tekstu, chichoty bohaterek i przydługie "ogrywanie" niektórych sytuacji. Po drugie - naturalniej wcielić w spektakl scenę z udziałem Duniaszy i jej kochanka. Scena sama w sobie jest piękna, perfekcyjnie zagrana przez Alinę Chechelską i Michała Piotrowskiego. Łatwo też odgadnąć zamysł reżysera - obronę godności upokarzanej kobiety. Widzowie mają jednak z tą pantomimą kłopot. Pozostaje w zbytniej sprzeczności z nastrojem spektaklu, trwa za długo i osłabia finał. Poza tym, już wszystko w tym "Ożenku" może się podobać!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji