Artykuły

Agnieszka Grochowska: Nie można się nauczyć pokazywania duszy

- Do tej pory byłam przekonana, że kontroluję to, co się ze mną dzieje na planie. A tu nagle, w wieku 35 lat, dowiedziałam się, że nie zawsze jest to możliwe. I że ponoszę znacznie większe koszty tego zawodu, niż gdy miałam dwadzieścia kilka lat - mówi aktorka Agnieszka Grochowska.

O ostatnich trzech latach mówi: ekstremalna podróż w nieznane.

Agnieszka Grochowska została matką i wciąż próbuje zrozumieć, co to właściwie znaczy. Film "Obce niebo", za który właśnie dostała nagrodę w Gdyni, zmienił jej myślenie o aktorstwie. Co dalej? Nie wie, nie robi planów. Bo najlepsze rzeczy w życiu przychodzą niezapowiedziane.

Malutka knajpka na starej Ochocie. Agnieszka Grochowska mieszka niedaleko, więc znają ją tu wszyscy. Do pomieszczenia wchodzi energicznym krokiem, zdecydowanie ściska rękę. Mówi szybko, wyrzuca z siebie słowa niemal z prędkością światła, ale każde z nich jest przemyślane. Przyznaje, że tę cechę odziedziczyła po dziadku, który też miał duszę artysty, śpiewał warszawskie piosenki z Czerniakowa i znał na pamięć całego "Pana Tadeusza". Kiedy powiedziała mu, że zdaje na studia aktorskie, stwierdził: "Wdałaś się we mnie".

Na nasze spotkanie Grochowska przychodzi ubrana w wełniany płaszcz, z niedbale ułożonymi włosami. Na twarzy ani śladu makijażu. - Agnieszka jest kobieca, ale rzadko się maluje, nie stroi się za bardzo, a wyjście z domu zajmuje jej dziesięć minut, a nie dwie godziny. Mało ma takiego babskiego skupienia na swoim wyglądzie. Uwielbiam ją za to - mówi jej mąż, reżyser Dariusz Gajewski. Aktorka nawet na oficjalne imprezy, na których zresztą rzadko bywa, ubiera się skromnie. Podczas tegorocznego festiwalu w Gdyni pojawiła się w długiej czarnej sukni koszulowej zapiętej tuż pod szyją. Jedyną ozdobą, jaką miała na sobie, były kolczyki. Ona nie lubi błyszczeć. Ma za to niesamowicie plastyczną twarz, na której widać wszystkie emocje. Dzięki temu jest w stanie wcielić się w niemal każdą rolę: od zmęczonej życiem matki ośmiorga dzieci (Danuta Wałęsa) po wyzywającą i uwodzicielską blondynkę w przykrótkiej mini w "Bez wstydu" Filipa Marczewskiego, za którą dwa lata temu dostała Orła - nagrodę Polskiej Akademii Filmowej. Nie bez powodu Janusz Głowacki mówi o niej "aktorka brzydko-ładna".

Chora z emocji

Gdy rozmawiamy, co chwilę ktoś podchodzi i gratuluje Agnieszce nagrody dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej. Dostała ją za rolę w "Obcym niebie" Dariusza Gajewskiego. Zagrała kobietę, która razem z mężem oraz córką wyjeżdża do Szwecji. Życie na emigracji zamienia się w horror, kiedy przez małe kłamstwo dziecka opieka społeczna oddaje dziewczynkę rodzinie zastępczej. Widać, że Agnieszkę gratulacje i komplementy peszą, choć to nie pierwszy raz, kiedy została wyróżniona w Gdyni. Pięć lat temu dostała statuetkę za drugoplanową rolę w "Trzy minuty. 21:37" Macieja Ślesickiego, a w 2012 r. otrzymała nagrodę za główną rolę żeńską w filmie "W ciemności" Agnieszki Holland. Czy się cieszy? - Nie spodziewałam się nagrody, więc jest mi miło. Tym milej, że w konkursie znalazły się niesamowite filmy i świetne kobiece kreacje: Małgosi Zajączkowskiej, Mai Ostaszewskiej czy Agaty Kuleszy. Staram się jednak pamiętać, że statuetka wcale nie oznacza tego, że ja zagrałam lepiej - mówi aktorka. - Może jestem jakaś dziwna, że nie skaczę z radości pod sufit? (śmiech). Mam problem z tym, żeby powiedzieć: "Jest świetnie". Staram się nie wpadać w skrajne emocje. Wolę zachować dystans, ponieważ w tym zawodzie jesteśmy non stop oceniani i jeśli człowiek za każdym razem będzie szalał z euforii, gdy dostanie pochwałę, lub popadał w depresję, gdy spadnie na niego krytyka, to zwariuje. Ja staram się ufać przede wszystkim sobie. I uważam, że to jest bardzo dobry film.

Rola Basi okazała się dla Agnieszki przełomowa. - Zmieniła moje myślenie o aktorstwie - przyznaje. - Do tej pory byłam przekonana, że kontroluję to, co się ze mną dzieje na planie. A tu nagle, w wieku 35 lat, dowiedziałam się, że nie zawsze jest to możliwe. I że ponoszę znacznie większe koszty tego zawodu, niż gdy miałam dwadzieścia kilka lat. Za "górę" płacę "dołem": pierwszy raz ceną była utrata sił witalnych. Przez połowię zdjęć byłam chora, permanentnie przeziębiona, z podwyższoną temperaturą.

Długo nie chciała skonfrontować się z emocjami swojej bohaterki. - To, że sama też jestem matką, utrudniło mi wejście w rolę. W pewnym momencie byłam wręcz przekonana, że nie dam rady. Przed rozpoczęciem zdjęć celowo unikałam naciskania pewnych strun, chroniłam siebie. Efekt był taki, że weszłam na plan i miałam kompletną blokadę. Powiedziałam Darkowi: "Nie umiem, nie potrafię". I wtedy coś się we mnie przełamało. Pstryk i stałam zaryczana pod ścianą, a cała ekipa przyglądała mi się ze zdziwieniem. W domu czekał półtoraroczny syn, a wyłączenie się po całym dniu ekstremalnych emocji nie zawsze było łatwe. Z tego powodu Dariusz na jakiś czas się wyprowadził. - Musiałem to zrobić, żeby samemu przetrwać i ochronić Agnieszkę przed własnym stresem i zmęczeniem. Bo dwa zmęczenia kumulujące się pod jednym dachem mogą być dla siebie niemożliwe do zniesienia - tłumaczy reżyser. A jak aktorka poradziła sobie z tą sytuacją? Ona nie mogła spakować walizek i się wynieść. - Jestem... jakie by tu słowo pasowało... ambitna? Staram się nie roztkliwiać nad sobą i zawsze jak najszybciej wziąć się w garść. Oczywiście zdarzały się chwile, kiedy nie dawałam już rady, ale wtedy wiedziałam, że mam wokół siebie grono ludzi gotowych mi pomóc: rodziców, siostrę i dwie cudowne nianie. Mogłam pozwolić sobie na to, żeby przed wejściem do domu zrobić kilka "rundek" wokół swojej kamienicy i ochłonąć.

Para egopotworów

To nie pierwszy raz, kiedy Agnieszka i Darek spotkali się na planie. Dwanaście lat temu aktorka zagrała główną rolę w jego "Warszawie", która stała się hitem i otworzyła jej drzwi do kariery - Była wtedy młodziutką dziewczyną, której starałem się pokazywać, na czym polega warsztat filmowy. Ale technika to naprawdę drugorzędna sprawa. Agnieszka jest dziś znacznie bardziej doświadczona i ma na koncie trzydzieści głównych ról w filmach, również międzynarodowych. W aktorze najciekawsze jest jednak to, kiedy gra postać, a przez nią prześwituje jego własna dusza. To się albo ma, albo nie. Nie można się przecież nauczyć pokazywania duszy - śmieje się reżyser. A sama aktorka dodaje: - Wtedy mi się wydawało, że jestem potwornie dorosła. A gdy teraz oglądam "Warszawę", to widzę, że byłam kompletnym dzieckiem.

Z Darkiem poznali się w 2002 r. na planie jego filmu "AlaRm". Ona właśnie kończyła studia w warszawskiej Akademii Teatralnej, on był o piętnaście lat starszy i miał już na koncie kilka sukcesów. Kiedy rok po premierze "Warszawy" para stanęła przed ołtarzem, wiele osób pukało się w głowę i pytało 25-latkę, po co ten pośpiech. Ale ona uważała, że taka decyzja wzmocni związek. Z przyjęcia weselnego panna młoda zniknęła o... 18. Pojechała na spektakl do teatru, nawet nie zdążyła się przebrać z białej sukni. Koledzy z zespołu przygotowali dla niej transparent "Garderoba panny młodej". Gdy po przedstawieniu z głośników rozległ się komunikat, że aktorka Agnieszka Grochowska właśnie wyszła za mąż, ludzie klaskali i gratulowali. A ona płakała ze wzruszenia.

Długo czekali z Darkiem, żeby znów razem pracować. Kiedy rozmawiałam z Agnieszką trzy lata temu, tuż przed premierą filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy, mówiła: "Jestem ciekawa, jak to wyjdzie. Bo bliskiej osoby wstydzę się trzy razy bardziej: ona widzi moją niepewność, wątpliwości. Człowiek czuje się wtedy obnażony". Dzisiaj przyznaje, że wstyd zniknął. Pojawiły się za to nowe doświadczenia: - Nauczyłam się czerpać przyjemność z przełamywania pewnych granic, pokonywania mojego wewnętrznego lęku. Wcześniej mnie to paraliżowało, teraz cieszy. Stajesz na krawędzi, robisz krok naprzód i nie wiesz, co będzie dalej.

Gajewski o pracy z bliską osobą mówi: - Z jednej strony to pomaga, bo jest większe wzajemne zaufanie. Agnieszka wie, że zawsze będę ją chronił. A z drugiej strony jest trudniej, bo relacja reżyser - aktor wymaga ostrości i wzajemnej bezwzględności. Nie można się oszczędzać. Na szczęście udało się nam oddzielić te sfery i na planie byliśmy zawodowcami, a nie parą, która jest ze sobą szczęśliwa.

Matka Boska Grochowska

Niechętnie mówią o swoim życiu prywatnym. Aktorka tłumaczy: - Nie wszystko może być na widoku. Nie mogę być osobą publiczną do entej potęgi, Agnieszką Grochowską, która jest znana każdemu z każdej strony, której każde drgnienie powieki jest obfotografowane i wiadomo, co lubi. a czego nie, i jak się gdzie zachowuje. Bo potem ktoś pójdzie do kina i będzie widział tylko i wyłącznie mnie, a nie postać. Żeby uprawiać ten zawód, muszę w pewnym stopniu pozostawać w cieniu. Ona zrozumiała to, czego nie pojmuje wielu współczesnych celebrytów, a co doskonale wiedziały gwiazdy dawnego Hollywood: wielkiego aktora buduje tajemnica. Od świata czerwonych dywanów i błysku fleszy często ucieka na Podlasie, gdzie kilka lat temu wybudowali z mężem dom. Po powrocie z planu zdjęciowego na kazachskim stepie Grochowska poczuła, że potrzebuje przestrzeni. I znalazła działkę na wzgórzu, z którego rozpościera się piękny widok na okolicę. Teraz wsiada w samochód, przejeżdża 230 km i wkracza w zupełnie inny świat.

- W tym miejscu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki staję się inną osobą. Jestem poza kontekstem tego wszystkiego, co robię w Warszawie. Nikt mnie nie kojarzy z filmem, i to jest uzdrawiające. Mogę w pełni być sobą. Bo przecież jesteśmy czymś więcej niż tym, co robimy - mówi aktorka. A jej mąż dodaje: - Te wyjazdy są konieczne dla naszej higieny psychicznej i równowagi. Na co dzień prowadzimy bardzo intensywne życie, a tam mamy trochę czasu tylko dla siebie. Zajmujemy się gotowaniem, ogrodem, siedzeniem na werandzie i zabawą z dzieckiem. Gdybyśmy nie mieli tego miejsca, to pewnie zamienilibyśmy się w parę egopotworów, które cały czas się tłuką.

Kiedy remontowali stary dom z bali, Agnieszka chętnie wbijała gwoździe i woziła taczki z ziemią. Potrafi rąbać drzewo, piłować i murować. W jej małżeństwie nie ma tradycyjnego podziału obowiązków. Darek nie ma prawa jazdy, więc to ona prowadzi samochód, i robi to dość agresywnie. Za to on świetnie gotuje, więc Agnieszka do niedawna potrafiła przyrządzić tylko jedną zupę. Od pary nowych butów wolałaby dostać w prezencie wiertarkę. Jak sama mówi, sporo w niej męskich cech, a ciężka praca fizyczna ją odstresowuje. Gdy mówię jej, że to nie koresponduje z jej wizerunkiem wcielonej łagodności, wybucha śmiechem. - Delikatna? To chyba nie o mnie. Bywam impulsywna i wręcz ostra. Ale mogę sprawiać wrażenie subtelnej przez mój wygląd. W kontaktach międzyludzkich rzeczywiście staram się być normalna, czyli miła i dobra, ale łagodna z pewnością nie jestem - twierdzi aktorka. Podobnego zdania jest jej mąż: - Agnieszka ma temperament włosko-hiszpański. Daleko jej do potulnej, cichej myszki. Potrafi tupnąć nogą, bronić swojego zdania i walczyć o siebie. Skutecznie. Jest po prostu bardzo silną dziewczyną, która wie, czego chce i na co zasługuje.

Tylko aktor Łukasz Garlicki, który grał z Grochowską m.in. w "Warszawie", stwierdza: - Ja się czasem śmieję i nazywam Agusię Matką Boską Grochowską. A to dlatego, że jest bardzo ciepłą i wrażliwą osobą oraz niesamowicie oddaną przyjaciółką. Ma w sobie delikatność, ale ma też jaja. Żałuję, że ta druga strona jej osobowości jest w filmie tak rzadko wykorzystywana. Życzyłbym jej tego, żeby częściej mogła pokazywać na ekranie pazur, który w sobie ma. Ale zaraz dodaje: - Ona zawsze była bardzo dojrzała. Już w szkole teatralnej wyrastała ponad swój wiek i sprawiała wrażenie osoby, która czuje i rozumie więcej niż jej rówieśnicy.

Ubezwłasnowolniona

- Jest mniej czasu dla siebie, snu i pieniędzy, ale to jest cena za poszerzenie samego siebie. Bo posiadanie dziecka jest poszerzającym doświadczeniem - mówi o narodzinach syna Dariusz. Władysław Henryk, którego wszyscy nazywają pieszczotliwie Władziem, przyszedł na świat trzy lata temu. - Początki były trudne. Do tej pory mam do siebie pretensje, że nie było mi lżej (śmiech). Może dlatego, że nasłuchałam się tego, jakie macierzyństwo jest piękne, a nikt mi nie mówił o problemach - opowiada aktorka. - Byłam w totalnym szoku, bo moje życie nagle kompletnie się zmieniło. Również logistycznie. Przyzwyczaiłam się do tego, że w każdej chwili mogę wyjść z domu, pójść gdzieś, pofrunąć czy popłynąć. Dużo z Darkiem podróżowaliśmy i spędzaliśmy przyjemnie czas. A tu nagle pojawił się pewien rodzaj "obowiązku", wokół którego trzeba wszystko planować. I który wymaga rutyny. Na początku to jest bolesne, bo człowiek czuje się ubezwłasnowolniony. A przynajmniej ja tak się czułam - mówi Agnieszka. I przyznaje, że bywały dni, kiedy marzyła choćby o jednej wolnej godzinie, żeby mogła w spokoju wziąć prysznic. Uparła się jednak, że wszystko przy Władziu będzie robiła sama, więc przez pierwsze trzy miesiące była nieprzytomna ze zmęczenia. - Odrzuciłam pomoc bliskich, bo chciałam się z tym zmierzyć samodzielnie. Przetestować i odkryć siebie w nowej sytuacji, bo lubię konfrontacje. Ale to okazało się trudniejsze, niż myślałam. Gdybym mogła coś z dzisiejszej perspektywy zmienić, to pozwoliłabym sobie pomóc.

- Agnieszka jest znakomitą matką. Bardzo uważną i dość stanowczą. Ale też zostawia naszemu synowi dużo wolności. Nie stara się go przerobić na obraz swoich wyobrażeń - mówi Gajewski. Jego żona przyznaje, że bycie mamą jest najpiękniejszym doświadczeniem jej życia, ale wciąż próbuje zdefiniować siebie w tej roli. - Czym jest macierzyństwo? Naprawdę nie wiem. Od początku jest dla mnie tajemnicą. Zagadką, która mnie przerasta i której wciąż nie potrafię rozwiązać. Uczę się go każdego dnia. I nie chodzi o to, że ja nie wiem, że jestem matką. Wiem. Ale spodziewałam się, że bycie nią oznacza, że ma się dziecko, a tymczasem ja tego tak nie doświadczam. Byłam zaskoczona tym, jaką mój syn jest od początku niezależną i odrębną osobą. Jest swój, a nie mój. Jej przyjaciółka i reżyserka Anna Smolar stwierdza: - Moment, w którym Agnieszka została matką, silnie wpłynął na jej percepcję samej siebie. Usłyszała różne głosy, które zaczęły się wtedy w niej odzywać. Zresztą doświadczenie macierzyństwa nas bardzo zbliżyło. Wspólnie zadajemy sobie te same pytania: kim jestem, stając się matką, czy moje wcześniejsze ja zniknęło? Mam wrażenie, że jej macierzyństwo wiąże się z dylematem: gdzie powinna przebiegać granica między całkowitym oddawaniem się dziecku a pragnieniem samorealizacji i zatraceniem, którego często wymaga aktorstwo? Obserwuję ją oraz Władzia i widzę, że tworzą duet pełen wzajemnego szacunku. To może brzmieć śmiesznie, bo to w końcu małe dziecko. Agnieszka traktuje je poważnie, jak równoprawnego partnera do rozmowy, człowieka, który ma swoje zdanie i od którego można się wiele nauczyć.

Pierwotna siła

Jeszcze będąc w ciąży, mówiła: "Lubię spędzać pół dnia w parku z psem, dobrze czuję się sama ze sobą". Nadal zdarza się jej tęsknić za samotnością. - Rok temu zaczęłam biegać. Czterdzieści minut trzy razy w tygodniu. Na początku myślałam, że ta decyzja wynika z potrzeby ruchu, ale potem zrozumiałam, że chodzi o coś innego: zwariowałabym, gdybym nie pobyła trochę sam na sam tylko ze sobą. No i z psem Dyziem, bo on na moim macierzyństwie ucierpiał najbardziej - śmieje się aktorka.

Jaką chciałaby być matką? Taką jak jej własna, która kiedy spadł śnieg, potrafiła o dziesiątej w nocy zabrać Agnieszkę i jej siostrę Mikę na sanki. - Była osobą, dla której nie było rzeczy niemożliwych, miała w sobie mnóstwo kreatywności. No i wręcz epatowała spokojem i pozytywną energią, a ja czasem daję się zbyt łatwo wkurzyć. Ale może to kwestia mojego zawodu, że jestem taka chyża w działaniu i okazywaniu emocji? - zastanawia się Grochowska. - Mama, babcia i siostra to zresztą najważniejsze osoby w moim życiu. Cenię sobie rodzinę i korzenie. Poczucie "obecności" kobiet z przeszłości, które stoją za moimi plecami, daje mi moc. Ale odkąd zostałam mamą, w moim życiu pojawiły się też przyjaciółki. Wcześniej dużo pracowałam i nie miałam czasu na babskie kontakty. Natomiast teraz, gdy muszę znaleźć przestrzeń dla dziecka, mam zupełnie nowe możliwości. Poznałam dziewczyny, z którymi mogę wymieniać doświadczenia. Takie, które często też uprawiają artystyczne zawody i są rozdarte między dzieckiem a pracą. Te relacje bardzo dużo mi dają. W ogóle towarzystwo kobiet pasuje mi bardziej niż mężczyzn. Mamy w sobie jakąś pierwotną siłę, która mnie fascynuje. Dzięki tej sile udaje się jej wypracować balans między domem a pracą. Władzio miał pół roku, kiedy zaczęła zdjęcia do "Obcego ciała" Krzysztofa Zanussiego. To dla niej reżyser przesunął zdjęcia o kilka miesięcy, ale za udział w produkcji Agnieszka dostała pierwszą w swojej karierze antynagrodę - "Węża" - za "występ poniżej godności" i "żenującą scenę z pejczykiem i męskimi prostytutkami". Jednak zaraz potem pojawiła się u boku Toma Hardy'ego i Gary'ego Oldmana w hollywoodzkiej produkcji "System" Daniela Espinosy.

Co planuje teraz, po sukcesie "Obcego nieba"? - Nie mam żadnego planu, nie zastanawiam się, co bym dalej chciała robić. Tyle wspaniałych rzeczy przydarzyło mi się niespodziewanie, przypadkiem, że jestem otwarta na to, co przyniesie los. I czekam z ciekawością. Niech życie samo napisze swój scenariusz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji