Artykuły

Jerzy Limon: Chcemy pokazywać to, co już zyskało uznanie na świecie

Kolejne prezentacje ciekawych przedstawień z całej Polski, goście z zagranicy, wznowienie "Kumoszek z Windsoru", koprodukcja "Kiss me Kate" z gdyńskim Teatrem Muzycznym i dużo muzyki - to propozycje Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego na rozpoczęty właśnie sezon. Z dyrektorem Jerzym Limonem, rozmawia Przemysław Gulda z Gazety Wyborczej - Trójmiasto.

Przemysław Gulda: Tydzień Gruziński to pierwszy mocny powakacyjny akcent w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Co będzie się działo w dalszej części sezonu?

Jerzy Limon: Program mamy bardzo bogaty: będziemy kontynuować nasz dwa główne cykle, Teatry Europy i Teatry Polskie. W tym pierwszym cyklu pokażemy w maju teatr litewski, którego w Polsce nie trzeba reklamować. To czołówka światowa! Teatr, który stanowił inspirację dla całego pokolenia reżyserów polskich. W ramach prezentacji teatrów krajowych, pokażemy, m.in. mało na Wybrzeżu znany Teatr WARSawy, a także Teatr Polski z Warszawy (dyrektor Andrzej Seweryn), Teatr Nowy z Poznania (dyrektor Piotr Kruszczyński) i Teatr im. Modrzejewskiej z Legnicy (dyrektor Jacek Głomb). Po udanej imprezie festiwalowej, "Interference", będziemy też gościć wydarzenia, których jesteśmy współorganizatorami, jak np. duży projekt "Kantor_Tropy". Jeszcze w tym roku wznowimy "Wesołe Kumoszki z Windsoru" (koprodukcja z Teatrem Wybrzeże), uznane z największy hit sezonu 2015. Zagraliśmy je 34 razy! Spektakl obejrzało ponad 20 tysięcy widzów! Dodatkową atrakcją lata będzie kolejna koprodukcja, tym razem z Teatrem Muzycznym: będzie to musical "Kiss me Kate". Nadal rozwijamy scenę muzyczną, gdzie atrakcji i nowości nie zabraknie.

W jaki sposób dobierane są teatry i spektakle, które goszczą na scenie Teatru Szekspirowskiego? Jakie kryteria zadecydowały o wyborze właśnie tych zespołów, które pojawią się w tym sezonie?

- Spektakle dobierane są bardzo uważnie, z uwzględnieniem zarówno walorów estetycznych, jak i strony finansowej. Nie na wszystko nas stać, zwłaszcza jeśli chcemy utrzymać ceny biletów na stosunkowo niskim poziomie. Zgłasza się do nas coraz więcej teatrów, zarówno tych znanych, jak i nie znanych. Cykl Teatry Polskie to prezentacja tego, co dany teatr ma najlepszego w repertuarze. Staramy się oprzeć na tym, co teatr proponuje, ale często mamy swoje zdanie, nie chcąc, by prezentacja opierała się wyłącznie na jednym twórcy. Cykl Teatry Europy wymaga innego podejścia i współpracy rozmaitych instytucji i urzędów. Reguła podstawowa, to współfinansowanie (na zasadzie 50% - 50%). A to wymaga uzgodnień, najczęściej na szczeblu ministerialnym. Stamtąd też otrzymujemy podpowiedzi, kogo zaprosić, ale również i w tym wypadku opieramy się - przynajmniej w zasadniczym stopniu - na własnych kryteriach. Trudno tu w krótkiej wypowiedzi opisać wszystkie procedury doboru spektakli. W skrócie powiem, że z jednej strony chcemy pokazać to, co już zyskało uznanie na świecie, z drugiej korci nas, by nie zaniedbywać nowości, teatrów poszukujących, czy alternatywnych. Dopowiem jeszcze, że w przeciwieństwie do festiwali teatralnych, nie zależy nam tylko na nowościach i tylko tym nurcie, który jest akurat modny. Dlatego nie stronimy od przedstawień sprzed paru laty - pod warunkiem, że nie były jeszcze na Wybrzeżu prezentowane. Pokazujemy też teatr bardziej tradycyjny, bo i na takie przedstawienia jest duże zapotrzebowanie. Ludzie tęsknią za tradycyjnym aktorstwem, dominacją słowa w dobrze napisanych i klarownie wyreżyserowanych dramatach. Można oczywiście to w czambuł potępiać jako rozrywkę, ale zasklepianie się w jednym nurcie tylko dlatego, że grupka krytyków go ceni, nie może być przyczyną, byśmy widzów pozbawiali rozkoszy obcowania z teatrem, jaki kochają. Proszę sobie wyobrazić bibliotekę, gdzie w katalogu znajdzie się tylko powieść postmodernistyczna!

Teatr okazał się w poprzednim sezonie bardzo ważnym miejscem na koncertowej mapie Gdańska. Jakiej muzyki można się spodziewać w najbliższych miesiącach?

- Rzeczywiście, sukces sceny muzycznej przekroczył nasze oczekiwania! Dzięki niezwykłym cechom konstrukcji i wyposażenia naszego teatru, możemy bez problemu przekształcić główną widownię w salę klubową, gdzie widzowie stoją. W takim układzie możemy przyjąć ponad tysiąc widzów! Staramy się pokazać repertuar wysmakowany, niekiedy w oparciu o twórców mniej znanych - stąd nasza Scena Odkryć. Podobnie jak w wypadku teatru, nasza propozycja nie zamyka się w jednym nurcie. My uznajemy to za atut, chociaż wiem, że niektórzy mogą postawić zarzut, że działamy na zasadzie "dla każdego coś miłego". Ale czy rzeczywiście jest coś złego w tym, że z jednej strony prezentujemy piosenki Młynarskiego, a z drugiej rapera? Z jednej piosenki Franka Sinatry, z drugiej Squarepushera? Każda oferta przyciągnie inną publiczność, ale my nie jesteśmy "jaskinią" soul czy bluesa, tylko teatrem impresaryjnym, który z racji misji i wsparcia publicznych pieniędzy nie może ignorować różnych gustów odbiorców. Jak ktoś prowadzi prywatny klub, to może robić co chce. U nas obowiązuje zasada różnorodności, pod warunkiem że oferta jest wysmakowana.

Jak pan dziś, już z pewnego dystansu, ocenia przedsięwzięcie zatytułowane "Wesołe kumoszki z Windsoru"? Jak wypadła współpraca z Teatrem Wybrzeże? Jak sprawdził się pomysł tak intensywnego grania tego spektaklu?

- Wspomniałem już o sukcesie "Kumoszek". Przed premierą obaw mieliśmy co niemiara. Po pierwsze, poza teatrami musicalowymi nie ma w Polsce tradycji grania jednego tytułu pod rząd. Stąd obawa, że na 34 przedstawienia, grane w jednej sekwencji, po prostu zabraknie nam widzów. Po drugie, graliśmy na scenie szekspirowskiej, gdzie scena wychodzi w głąb dziedzińca widowni, a ludzie stoją wokół niej i siedzą na galeriach. Baliśmy się, że zwyczaj stania wokół sceny nie przyjmie się. I rzeczywiście, na początku widzowie traktowali to z pewną rezerwą; stało 30-40 osób, ale pod koniec sezonu tych stojących widzów było już 350! Spektakl bardzo się spodobał, a nam udowodnił, że przestrzeń teatru szekspirowskiego sprawdza się znakomicie. Nie zapominajmy, że w "Kumoszkach" obsadzony był również sam nasz teatr, a Paweł Aigner tak wyreżyserował przedstawienie, że w innym teatrze trudno by było je zagrać. Widzowie byli zachwyceni bliskością sceny i aktorów, co umożliwiało zniesienie dystansu i kontakt, jakiego w innych teatrach nie ma. Współpraca z Teatrem Wybrzeże układała się znakomicie. Oczywiście musieliśmy się dotrzeć. Ale - rzecz najważniejsza - aktorzy pokochali nasz teatr i oswoili się z nowym typem sceny, z jakim wielu z nich nie miało wcześniej do czynienia. Przyjęcie spektaklu było wręcz entuzjastyczne. Owacjom nie było końca. Dlatego z dyrektorem Adamem Orzechowskim postanowiliśmy, że w obecnym sezonie wznowimy "Kumoszki" i zagramy je również latem. Do tej pory (tzn. do lata) również uda nam się parę razy pokazać je "dla przypomnienia".

Czy kolejnego lata można się spodziewać podobnego projektu jak "Kumoszki"?

- Wspomniałem już, że planujemy koprodukcję "Kiss me Kate", razem z Teatrem Muzycznym. Jest to świetny zespół, a talent i energia młodych aktorów jest wprost powalająca. Mam nadzieję, że dyrektor Igor Michalski da właśnie szansę młodym, by w naszym przedstawieniu zaistnieli w szerszym odbiorze. Będziemy to grać naprzemiennie z "Kumoszkami" (w blokach tygodniowych).

Stałe punkty programu Teatru Szekspirowskiego to urodziny Szekspira i Festiwal Szekspirowski. Jest do nich jeszcze bardzo dużo czasu, ale przygotowania do nich z pewnością już trwają. Co może pan już dziś ujawnić, jeśli chodzi o te imprezy?

- Przyszły rok to kolejna rocznica: mija 400 lat od śmierci Szekspira. Na całym świecie odbędą się rozmaite wydarzenia rocznicowe, naukowe, popularyzatorskie i artystyczne. Festiwal też będzie miał swoją uroczystość: 20-lecie. Chcemy temu nadać szczególną rangę. Już nawiązaliśmy współpracę z British Council, który będzie nagłaśniać nasze wydarzenia na świecie, a także z wieloma teatrami w Europie. Ponownie, jest to organizacyjnie skomplikowana procedura. Z jednej strony wysoki poziom spektakli, z drugiej problemy techniczne czy finansowe. Po prostu, niektóre przedstawienia mają wymagania techniczne, których nie możemy spełnić, albo oczekiwania finansowe, które przekraczają nasze skromne możliwości. Na razie jesteśmy po rozmowach z berlińskim teatrem Ostermeiera (Ryszard III), z angielskimi zespołami Forced Entertainment i Cheek by Jowl, a także z włoskim teatrem Romea Castelluciego i moskiewskim Teatrem Wachtangowa. To są gwiazdy - co z tego wyjdzie, kto wypadnie, kto przybędzie, trudno w tej chwili powiedzieć.

Czy wielbicieli różnych rodzajów dobrej sztuki czekają w tym sezonie ze strony Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego jeszcze jakieś niespodzianki?

- Jeśli odpowiem na to pytanie, to niespodzianki nie będzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji