Artykuły

Kocham cieszę się i cierpię

- Długo walczyłam ze stereotypem młodej, temperamentnej, nawet bezczelnej aktorki komediowej, jakiego dorobiłam się po "Kilerze" - mówi MAŁGORZATA KOŻUCHOWSKA, aktorka Teatru Narodowego w Warszawie.

Dla jednych symbol seksu i nowoczesnej kobiety, dla innych Hanka Mostowiak, ideał żony i matki z serialu "M jak Miłość". Jednocześnie impulsywna i refleksyjna. Rozważna i spontaniczna. Emocjonalna i zdystansowana. Jaka jest naprawdę MAŁGORZATA KOŻUCHOWSKA?

Ma w sobie mnóstwo energii. Nie mogę za nią nadążyć, gdy przeciskamy się przez wąskie korytarze w podziemiach Teatru Narodowego. - Nie mam za dużo czasu - uprzedza - właśnie skończyłam próbę, a przede mną jeszcze wieczorem spektakl. Gdy wreszcie docieramy do jej wąskiej garderoby, dorzuca: - Gram obecnie w trzech teatrach, w pięciu przedstawieniach. Do tego od pięciu lat nieprzerwanie w "M jak Miłość". Jako ciekawostkę dodaje, że bardzo ceni sobie to, że w plebiscycie jednego z pism grana przez nią w "M jak Miłość" Hanka Mostowiak uznana została za trzecią ikonę w historii polskiej telewizji, zaraz po Kargulu i Pawlaku oraz Janosiku, a przed Klossem, Batmanem i Supermanem. - Zostawię sobie ten egzemplarz na pamiątkę, może kiedyś pokażę swoim dzieciom - śmieje się.

GALA: Naród myśli o pani: Hanka z "M jak Miłość", kulturalna, odpowiedzialna, grzeczna, dobra żona i matka. Odpowiada pani taki wizerunek?

MAŁGORZATA KOŻUCHOWSKA: Wydaje mi się, że naród ma ważniejsze rzeczy na głowie... Mam oczywiście świadomość, że mogę być odbierana przez miliony Polaków śledzących losy rodziny Mostowiaków właśnie w ten sposób, ale nie czuję wewnętrznej potrzeby, żeby z takim wizerunkiem walczyć.

GALA: Taki obraz bardziej cieszy czy martwi?

M.K.: Nie boli. Długo walczyłam ze stereotypem młodej, temperamentnej, nawet bezczelnej aktorki komediowej, jakiego dorobiłam się po "Kilerze". Ta przemiana jest więc dla mnie pewnego rodzaju zwycięstwem.

GALA: Jak bardzo Małgorzata Kożuchowska różni się od Hanki Mostowiak?

M.K.: Na pewno Hanka ma mój temperament i wrażliwość, mój kolor włosów i mój tembr głosu. Ale nie jest mną i wszyscy dobrze o tym wiedzą. Mój zawód polega na wykreowaniu postaci, która będzie wiarygodna, prawdziwa, w którą widz uwierzy, i mało istotne jest tak naprawdę, ile w tej postaci z aktora czy ile aktora w postaci.

GALA: Jak jest naprawdę?

M.K.: Myślę, że funkcjonuję jako osoba, której można uwierzyć i zaufać. Ponoszę odpowiedzialność za to, co mówię i robię. Nie boję się swoich przekonań. Mój wizerunek wynika bezpośrednio z tego, kim jestem.

GALA: Kim pani jest?

M.K.: Szczęśliwą kobietą i aktorką, która bardzo dużo i ciężko pracuje. Kocham, cieszę się i cierpię jak każdy.

GALA: Nie ma pani wrażenia, że traci na tym pani życie osobiste?

M.K.: Radzę sobie. Są święta, niedziele, są wakacje... Choć odbywa się to często w szalonym tempie.

GALA: Wytrzymuje pani kondycyjnie?

M.K.: Na razie tak, mam kondycję po tacie. Chociaż koledzy już dawno mi mówili: "Gośka, ty uważaj, tyle energii zawsze mieć nie będziesz". - Kiedyś nie brałam sobie tego do serca. Ale teraz rzeczywiście próbuję sobie zapewnić nieco więcej odpoczynku i lepiej zadbać o siebie. Raz w roku na miesiąc znikam. Wyłączam komórkę, chowam kartę SIM, nie ma mnie.

GALA: Wewnętrzne hamulce puszczają podczas takich wypraw?

M.K.: Bez przesady, choć mogą się zdarzyć drobne szaleństwa. Pamiętam, jak parę lat temu, podczas wyjazdu na narty, spełniłam marzenie z dzieciństwa. W trakcie imprezy weszłam na stół i skoczyłam w tłum tańczących, niczym na rockowym koncercie. Na szczęście bawiący się tam ludzie w porę mnie złapali. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że mogłam się nieźle połamać. I nie miałoby to nic wspólnego z ekstremalną jazdą na nartach... Jestem spontaniczna.

GALA: Jest pani osobą, która potrafi dać komuś w twarz?

M.K.: A sprawiam takie wrażenie? Bo już się przestraszyłam. Jestem impulsywna, ale nie agresywna. Poza tym w ostatnich latach zmieniłam się. Nauczyłam się w sytuacjach stresowych reagować spokojnie. Zdecydowanie wolę stanowczo powiedzieć komuś prawdę w oczy, nawet jeśli ta prawda zaboli, niż wykrzykiwać coś w emocjach. To oczyszcza atmosferę. Kiedyś nie było to dla mnie takie oczywiste. Potrafiłam rzucić krzesłem.

GALA: Z jakiego powodu?

M.K.: Powiedzmy: głęboka nielojalność (śmiech).

GALA: Z czego wynika pani wewnętrzna przemiana?

M.K.: To raczej naturalny proces. Dojrzałam. Mam większą świadomość siebie, umiejętność panowania nad emocjami. Mam większy dystans do wielu mało istotnych spraw.

GALA: Gdy myśli pani o Małgorzacie Kożuchowskiej sprzed 12 lat, kiedy skończyła pani szkołę teatralną, co przychodzi pani do głowy?

M.K.: Byłam pełna lęku, niepewności. Potrzebowałam potwierdzenia, że dobrze wybrałam. Nie wiedziałam, czy to, co potrafię, wystarczy, by znaleźć zaufanie reżyserów. A jednocześnie miałam w sobie dużo energii i optymizmu. Czułam, że jestem zdolna do poświęceń, do ciężkiej pracy. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli chcę, by kiedyś coś po mnie zostało w ludzkiej pamięci, nie obędzie się bez wysiłku. Jednocześnie obiecałam sobie, że jeśli w ciągu pierwszych kilku lat po szkole poczuję się sfrustrowaną aktorką i kobietą, znajdę sobie inne zajęcie. Takie, które będzie przynosiło mi satysfakcję.

GALA: Nigdy przez te 12 lat nie czuła się pani sfrustrowana?

M.K.: Nigdy do tego stopnia, żeby zrezygnować z aktorstwa. Chociaż pamiętam momenty, gdy przypominały mi się słowa profesorów z Akademii: "Aktorstwo to niesprawiedliwy zawód". Był taki czas po "Kilerze", kiedy wydawało mi się, że świat filmu stoi przede mną otworem. Czekałam na propozycje nowych, ciekawych ról, a tymczasem trafiały do mnie wszystkie możliwe warianty przebojowej dziennikarki - Ewy Szańskiej... Dość frustrujące, przyzna pan?

GALA: Czego nauczył panią ten kryzys?

M.K.: Zrozumiałam, że w tym zawodzie trzeba mieć duszę motyla i skórę hipopotama.

GALA: Dorobiła się już pani skóry hipopotama?

M.K.: Na razie hipopotam zabrał mnie na Madagaskar, zobaczymy, co będzie dalej (śmiech). Ale poważnie mówiąc, zależy mi na tym, by tę wrażliwość w sobie ochronić. Niestety, nie zawsze jesteśmy wobec siebie wystarczająco delikatni.

GALA: Nie uodporniła się pani na to po tylu latach pracy w zawodzie?

M.K.: Wyleczyłam się już z przekonania, że wszyscy powinni się do mnie uśmiechać i dobrze mi życzyć.

GALA: Wie już pani, że nie wszyscy muszą panią lubić?

M.K.: Nie jestem z waty cukrowej i nie roztapiam się przy każdym komplemencie. Ale też byle krytyka mnie nie zabije.

GALA: Pani odebrała tradycyjne wychowanie. To pani pomogło w życiu?

M.K.: Tak, wiem, czego się w życiu trzymać.

GALA: Jaką była pani nastolatką?

M.K.: Ciekawą świata. Pogodną. Wszystko mnie interesowało, wszystkiego chciałam spróbować. Szukałam swojego miejsca. Byłam jakby rozpięta pomiędzy dwoma różnymi światami. Z jednej strony Studio Poetyckie skupiające młodzież zafascynowaną teatrem. Przygotowywaliśmy przedstawienia, wyjeżdżaliśmy na warsztaty teatralne, całymi nocami rozmawialiśmy o sztuce...

GALA: ...i sensie życia?

M.K.: Też. Z drugiej strony śpiewałam w zespole w kościele. To były pozornie dwa zupełnie różne środowiska. Różne pod względem: wyrażania siebie, stosunku do życia, upodobań, ubierania się. Jednak oba te środowiska łączyło jedno. I tu, i tam skupiali się ludzie niezwykle ambitni, idealiści, którzy czegoś od życia chcieli i czuli, że powinni swoje miejsce w świecie mocno zaznaczyć. To byli ludzie, którym nie było wszystko jedno. To moje współistnienie w tych środowiskach prowokowało często do żartów, ale jednocześnie stanowiliśmy publiczność jedni dla drugich. I to było niezwykle cenne.

GALA: Co pani z tamtych czasów zostało?

M.K.: Gitara klasyczna, śpiewnik pielgrzyma i poczucie, że niczego z tamtych lat nie zmarnowałam.

GALA: Czy czuje się pani spełniona jako aktorka?

M.K.: Pozwoli pan, że wrócimy do tego pytania, kiedy będę już grała babcie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji