Artykuły

Opowieść o katharsis bez katharsis

- Historia pedofila z Mokradełka jest dla mnie punktem wyjścia do rozważań na temat - nazwijmy to górnolotnie - kondycji współczesnego człowieka, a w szczególności jego umiejętności manipulowania sferą moralną. Czy tylko w Polsce i czy tylko "dzisiaj"? Chyba nie. Takie rzeczy dzieją się na całym świecie i w każdym czasie - mówi reżyser Mikołaj Grabowski przed premierą spektaklu "Mokradełko" wg reportażu Katarzyny Surmiak-Domańskiej, w Teatrze Nowym w Poznaniu.

Rozmowa z Mikołajem Grabowskim, reżyserem spektaklu "Mokradełko" na podstawie reportażu Katarzyny Surmiak-Domańskiej. Premiera - 7 listopada w Teatrze Nowym.

Nie po raz pierwszy reżyseruje pan w Poznaniu. Był pan też na początku lat 80. dyrektorem tutejszego Teatru Polskiego. Jak pan wspomina miasto i tamte czasy?

- To był pewnie jeden z najtrudniejszych okresów w moim życiu. Proszę się wczuć w sytuację młodego reżysera, który obejmuje pierwszy raz dyrekcję teatru, jest pełen nadziei na ciekawą pracę, wymyśla repertuar, kompletuje zespół aktorski (także spoza Poznania), jest po słowie z najciekawszymi reżyserami swojego pokolenia, cieszy się, że w Polsce "Solidarność" poszerzyła sferę wolności, zaczyna sezon i... po trzech miesiącach następuje stan wojenny! Kurtyna ledwo się podniosła, a już opada. Cisza, pusto, ciemno, godzina milicyjna, teatr przestaje działać. Prowadzimy co prawda próby, ale w nastrojach minorowych, niemal depresyjnych. Czy myśli pani, że to miłe wspomnienie? Jeżeli coś w tym było pozytywnego, to wzajemne podtrzymywanie się na duchu, prawdziwa solidarność i wiara, że nie wszystko stracone, że będzie lepiej. Że minie ten czas, kiedy ZOMO goni nas i pałuje pod pomnikiem Czerwca '56. Byliśmy młodzi, nie chcieliśmy żyć bez szans na dobrą przyszłość.

Powraca pan z trudnym tytułem. Dlaczego to akurat "Mokradełko", reportaż Katarzyny Surmiak-Domańskiej? O czym ten tekst opowiada?

- O tym najlepiej opowie prolog autorki: "Biblioteka w Mokradełku miała w swojej historii dwa hity. Pierwszym z nich była niemiecka powieść reportażowa, w której Monika B., trzydziestoparoletnia Niemka, wyjawiła prawdę o swoim dzieciństwie. O ojcu, który przez dziesięć lat regularnie ją gwałcił i oddawał do gwałcenia synom, oraz o matce, przymykającej na to oko. Kierowniczka biblioteki pamięta powszechne solidaryzowanie się z dziewczyną, pomstowanie na jej rodziców. (...) Dziesięć lat później pojawił się kolejny przebój. Tym razem była to polska książka Kato-tata. Nie-pamietnik autorstwa niejakiej Halszki Opfer. Książka ta opowiada podobną historię. Autorka, już jako dojrzała kobieta, opisuje, jak przez dwadzieścia kilka lat była kochanką swojego ojca. Wedle jej słów ten nie tylko zmuszał ją do uprawiania seksu, lecz także znęcał się fizycznie i psychicznie nad resztą rodzeństwa oraz nad matką. Halszke również przeczytali w Mokradełku prawie wszyscy. I ona wywołała gwałtowne emocje. Jednak nastawienie wobec bohaterki było zupełnie inne. Główna różnica pomiędzy obiema książkami polega na tym, że Monika B. mieszka w Niemczech i nikt tutaj nie zna jej osobiście. Natomiast wszyscy we wsi wiedzą, że pod pseudonimem Halszka Opfer kryje się ich własna sąsiadka, wieloletnia mieszkanka Mokradełka".

Co w tej historii pana zainspirowało? Na czym się pan skupił, realizując spektakl?

- Historia pedofila z Mokradełka jest dla mnie punktem wyjścia do rozważań na temat - nazwijmy to górnolotnie - kondycji współczesnego człowieka, a w szczególności jego umiejętności manipulowania sferą moralną. Czy tylko w Polsce i czy tylko "dzisiaj"? Chyba nie. Takie rzeczy dzieją się na całym świecie i w każdym czasie. Ta historia ma oczywiście koloryt polskiej prowincji, więc będę pewnie posądzony o kolejny "Opis obyczajów". Tym bardziej, że wystawiam ją w Poznaniu - mieście targanym swego czasu aferami pedofilskimi.

Czyli będzie pan tradycyjnie diagnozował nasz polski charakter i pozwoli widzom na babranie się w polskim bagienku?

- I tak, i nie. Powiedziałem już, że fakty tej opowieści - okropne i niewybaczalne - są jedynie pretekstem do snucia opowieści o problemach trudnych do rozwiązania, a często nie dających się rozwiązać. Jeśli tak, to mamy raczej do czynienia z problematyką zbliżoną do dramatu antycznego z jego nierozwiązywalnym dylematem - cokolwiek zrobię, będzie źle - niż z lekcją moralności w łatwym wydaniu z podręcznika do lekcji religii. Reportaż Katarzyny Surmiak-Domańskiej jest świetnie napisanym dramatem o wymazywaniu winy, o gubieniu pryncypiów, wreszcie o miłości, błąkającej się - jak sierota - po ludzkich duszach. Miłości koniecznej dla życia bohaterki i bardzo trudnej do zrozumienia dla nas, obserwujących jej losy.

O postulacie "sztuka dla sztuki" nie ma mowy?

- Czy widzi pani w dzisiejszym teatrze taką tendencję? Ja nie. Wszyscy prześcigają się w diagnozie współczesności, nawet tak "uwspółcześniają" klasykę w pogoni za byciem "tu i teraz", że kastrują ją z tego, co niesie w swoim podstawowym wariancie. Za czasów mojej młodości reżyserskiej doraźność analizy nie była w takiej cenie - byłem za nią często odsądzany od czci i wiary. Owszem, dosolić ostro komunie - ten postulat obowiązywał, ale robiło się to środkami znacznie delikatniejszymi, posługując się aluzją, metaforą, poetycką frazą. Może trzeba wrócić do hasła "sztuka dla sztuki", wtedy język teatru stanie się inny. Dzisiejszy doraźno-brutalno-oczywisty staje się powoli niestrawny.

Powiedział pan kiedyś w jednym z wywiadów, że jako artysta myśli o tym, co dolega nam współczesnym, ale jako dyrektor chce, by teatr był codziennie otwarty, pełen światła i widzów. Rozumiem, że to stwierdzenie wędruje z panem po wszystkich scenach... Jak pan godzi te dwa założenia w przypadku "Mokradełka"? Myśli pan, że prawda i fakty znamienne dla reportażu, po który co raz częściej sięgają czytelnicy, tak samo przyciągną widzów do teatru?

- Nie mam zielonego pojęcia, czy ten temat zachęci, czy zniechęci widzów do przyjścia do Teatru Nowego. Nie znam gustów dzisiejszego teatralnego Poznania. To miasto, jak już mówiłem, przeżyło "swoje", jeśli idzie o pedofilię. Ale w tym spektaklu nie tylko o nią chodzi - chodzi o coś więcej. Mam wrażenie, że jest to opowieść o poplątanych losach ludzi, o trudnych drogach poszukiwania i ujawniania prawdy, o niemożności wyjścia z zaklętego kręgu stworzonego przez bohaterów, wreszcie o katharsis bez katharsis. A jako taka, warta jest zwrócenia na nią uwagi.

***

"Mokradełko" Katarzyny Surmiak-Domańskiej

reżyseria: Mikołaj Grabowski

Duża Scena Teatru Nowego

premiera: 7.11, g. 19

kolejne spektakle: 10-12.11, g. 19

bilety: 55 i 35 zł (w kasach teatru) oraz 50 i 30 zł (zakup on-line)

ograniczenia wiekowe: od 16 lat

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji