Artykuły

Mądremu biada i cześć

To jedna z najpiękniejszych sztuk jakie istnieją: "Mą­dremu biada" Aleksandra Gribojedowa, rosyjskiego poety,przyjaciela dekabrystów. Ukoń­czona w 1824 roku. przez wiele lat tępiona była przez carska cenzurę czytano ją w odpisach,wystawiano we fragmentach. Później, gdy bezpośrednie aluzje do współczesnych autora zwietrzały bo przedstawiciele rosyjskiej elity lat dwudziestych XIX wieku przenieśli się na cmentarze - cenzura sztukę zwolniła. Ale to wcale nie znaczy,że Gribojedow przestał być niebezpieczny. Płomienne, obra­zoburcze, szydercze przemówie­nia Czackiego choć wymierzone w moskiewskie towarzystwo czasów Aleksandra I - zawsze, w każdej epoce, i wszędzie, w każdym miejscu na kuli ziem­skiej znajdą sobie adresatów. Czy to znaczy że sztuka Gribojedowa jest nieśmiertelna?. Od stu kilkudziesięciu lat, a nic nie zapowiada końca jej aktual­ności Nieśmiertelna jest nieste­ty głupota i podłość, choć Famusowów i ich popleczników diabli co i raz biorą. Tylko tacy jak Czacki nie są wieczni, bo któż może cierpieć bez końca tylko dlatego, że jest mądrzej­szy od innych? Czacki przegrywa swoją wal­kę o miłość, o szacunek dla lu­dzi, ojczyzny, ukochanej kobiety. Wyjeżdża, zabierając ze sobą swój sprawny umysł, bystry dowcip, czyste sumienie i nie­skalane ręce, których nikt w jego środowisku nie potrzebuje. Dlatego mówi się też, że w przegranej Czackiego jest jego zwycięstwo: nie stał się Mołczalinem, Skałozubem, Zagorieckim, Repetiłowem - nie poszedł na żadne ustępstwa dla kariery, dla kobiety, dla pienię­dzy. Pozostał soba. Ale gorzkie to zwycięstwo, i jest ta gorycz w ostatnich słowach Czackiego, które tak przejmująco, przez ściśnięte gardło wypowiada Zbigniew Zapasiewicz: "Karetę! Hej, karetę!" A jednak, może to nie tylko zwykła przekora podpowiada inne zakończenie sztuki: a co by było, co by się stało, gdyby jednak Czacki zo­stał?

Historycznie rzecz biorąc, pozostając w tamtych czasach, kiedy rzecz się działa, trzeba stwierdzić, że nic dobrego by z tego nie wynikło. Zapewne bezsensowny pojedynek z głu­pim pułkownikiem Skałozubem - i śmierć. Ale wiadomo prze­de, że to nie jest sztuka histo­ryczna. Jest to sztuka nie­śmiertelna Starajmy się odczytać ucieczkę Czackiego jako manifestacje pogardy dla świata, który swych najlepszych okrzy­kuje szaleńcami - ale pamiętajmy o tym,że nie wolno zo­stawiać na placu samych Mołczalinów, Zagorieckich i Goriczów: karierowiczów, łajdaków i oportunistów. Biada mądremu,ale biada też społeczeństwu, w którym mąarzy nie walczą do zwycięstwa.

Przedstawienie "Mądremu biada", które pokazał Teatr Dramatyczny w reżyserii Lud­wika René, jest niewątpliwie jednym z najlepszych warszawskich spektakli ostatnich lat. Ta tragiczna komedia, ta bolesna satyra, ten romantyczny "Mi­zantrop" znalazł w Teatrze Dra­matycznym świetnych wykonawców, których reżyser w sposób jedynie właściwy i przy tym bardzo odważny poprowa­dził w najlepszą stronę: do konfrontacji nie między sobą na scenie, ale bezpośrednio z nami, z widownią. Nie stracił na tym dramat który, akcję ma dość prostą, nawet skrótową, i pod względem finezji rzemiosła dramatopisarskiego niezbyt olśnie­wającą - bo przecie nie w tym jego wartość. Przemówiły za to słowa, przemówiły myśli. Sztu­ka stała się prawie poematem satyrycznym, rozłożonym na głosy, z olśniewającą partią solową Czackiego, którą wykonał Zbigniew Zapasiewicz z godnym najwyższego podziwu talentem, inteligencją, i zapałem To ak­tor, który rośnie w naszych oczach.

Przedstawienie miało wiele bardzo dobrych osiągnięć aktorskich. Trzeba tu wymienić Magdalenę Zawadzką, bardzo współczesną i nowocześnie po­wściągliwą, ale dostatecznie wyrazistą w roli Zofii; Kata­rzynę Łaniewską, która zagrała subretkę bez zbytecznej rodzajowości z umiarem: wspaniale i taktownie komicznego Wiesła­wa Gołasa w roli Skałozuba; Andrzeja Szczepkowskiego iro­nicznie relacjonującego dość wstrętną postać Repetiłowa. Trudną rolę w spektaklu miał Tadeusz Bartosik, grający Fa­musowa, obrzydliwego służalca, reakcjonistę i głupca - osobą niebezpieczną, ale tradycyjnie traktowana komicznie. Wydaje mi się, że Bartosikowi nie udało się stworzyć postaci, którą byłaby jednocześnie groźna i śmieszna.

To nowoczesne, czyste i jasne przedstawienie uzyskało czystą i jasną scenografie Jana Kosiń­skiego, który rozwiązał tu rzecz arcytrudna godząc elementy stylu epoki z nadrzędna ideą nowoczesności, dominującą na scenie. Niestety wspaniały efekt plastyczny dekoracji, któ­ra w ogromnym stopniu przy­czynia się do sukcesu przedstawienia psuja bardzo brzydkie kostiumy szpecące scenę i zwłaszcza aktorki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji