Artykuły

Makaron

Dwa i pół roku,licząc od miesiąca druku (w "Dialogu" z 1964 roku) czekał utwór pt."Spaghetti i miecz", do obecnej prapremiery. Zważywszy, że utwory teatralne Różewicza szybko znajdują drogi na sce­ny - jest to opóźnienie zna­mienne. Nazwisko Różewicza często wymienia się obok Mrożka, a przed innymi współ­czesnymi autorami sztuk tea­tralnych. Czemu więc w kon­kretnym wypadku ta opiesza­łość? Trudno było znaleźć wspólny mianownik dla paru lepszych czy gorszych, trochę natrętnych i przeciąganych dowcipów i sytuacyjek,połączonych nied­bale wspólnym tytułem dwu­częściowego utworu. Witold Skaruch mniemał, że go zna­lazł. Akt pierwszy zrobił dru­gim, i na odwrót, tu coś do­dał (nawet sporo), tam ujął - zrobiła się wersja sceniczna Różewiczowskiego żartu (do­datki są oczywiście też pióra Różewicza). Niestety, scepty­cyzm i nieufność okazały się uzasadnione, również na Sali Prób grotesce nie przybyło znaczenia, głębi, perspektywy. Sztuka, rozpoczęta zabawną - w skali skeczu - konfronta­cją wspominającej dawne boje Wandą, co nie chciała Włocha, ze światkiem osób nie żyjących przeszłością - zapada w jeszcze jedną satyrę na "bohaterszczyznę", na jałowe i śmieszne wspomnienia o tym co było ongiś i przeminęło bezpo­wrotnie. Ale cóż: Mrożek w teatrze, Skolimowski w filmie zrobili to lepiej - satyra na "miecz" jest u Różewicza płaska, niezręczna, wielu widzów czuje zażenowanie. Jeśli nie podzielam tego uczucia, w ka­żdym razie je rozumiem. Arogancja nie jest najlepszą formą wyszydzania narodowych oso­bliwości, Gałczyński robił to zwięźlej, a z wdziękiem, którego Różewiczowi zabrakło (dowcipu starczyło na połowę jednego aktu). W dodatku zaskakuje niezgrabne pomieszanie celnych kpin z emigracyjnych "niezło­mnych" z ogólnymi żartami z przeszłości kombatanckiej. Co do "spaghetti", ta część składa się z czterech, wcale krótkich skeczów: odczytanych przez Wandę, bardzo zabaw­nych w swej rzeczowości prze­pisów z regulaminu cudzoziem­skich polowań za dewizy w Polsce; dość zabawnych kpin ze sporów o autentyzm rzeko­mych listów Chopina, "znale­zionych" przez pewną starszą damę; nieco zabawnego pokazu jak to filisterstwo oplątuje ży­cie poczciwych mieszczuchów: i raczej już mało zabawnej przygody pułkownika w stanie spoczynku w domu Wandy, oburzonego na amanta-zjadacza skowronków. Wyszedłem z te­atru pod wrażeniem dotkliwej porażki autora, zapędzonego w kozi róg głównie przez samego siebie.

Bardzo dobra, pomysłowa deko­racja. Zabawne kostiumy. Muzyka też mi się wydała udana, a wyko­nanie dwóch piosenek przez BOŻENĘ MAŁCZYNSKĄ z Hybryd jest młodzieżowe jak się patrzy. Ekspułkowników zagrali MIECZY­SŁAW MILECKI i JAROSŁAW SKULSKI, mniejsze szarże - JA­REMA STĘPOWSKI, STEFAN ŚRODKA, ZYGMUNT KĘSTOWICZ, JANUSZ PALUSZKIEWICZ, OLGIERO JACEWICZ, KAROLINA BORCHARDT i BARBARA HORAWIANKA. Włoskiego tenora podra­bia zabawnie WOJCIECH POKORA, chociaż nie ma złotych pierścion­ków na palcach (jak zaleca autor) i nie wjeżdża do salonu na wrot­kach (co mu również przepisał autor, nie wiem z jakiej przyczy­ny). Dziewczynę Marinellę gra co­raz bardziej młodziutka JANINA TRACZYKOWNA, a mamkę i niańkę Raganellę doświadczona HELENA GRUSZECKA.

Różni krytycy (i ja między nimi) uparcie i wytrwale przy­wiązują do teatralnych prób Tadeusza Różewicza bardzo duże znaczenie. Nazwisko jego nasuwa się zawsze jako jedno z pierwszych, gdy mowa o na­dziejach polskiej dramaturgii współczesnej. W tej sytuacji oglądanie "Spaghetti i miecza" nie jest lekkim przeżyciem. Lecz niechaj żywi nie tracą nadziei, zakończę glosą do wierszy,tak ochoczo cytowanych w "Spaghettim i mieczu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji