Artykuły

Wspomnienie o Zbyszku i Wajdzie ("Popiół i diament" po latach): Jubileusz reżysera, szukanie pomostów z przeszłością

Rzadko mamy szansę oglądać na kinowych ekranach dawne polskie filmy, które weszły już do historii polskiej kinematografii. Przypomnienie znakomitych obrazów umożliwili ostatnio organizatorzy obchodów 50-łecia krakowskiej PWST. W kinie .Pod Baranami' wyświetlono .Popiół i diament" w reżyserii Andrzeja Wajdy, który stał się pretekstem do wspomnień o Zbyszku Cybulskim, kreującym w obrazie rolę Maćka Chełmickiego.

Na spotkanie przybył ówczesny drugi reżyser filmu Janusz Morgenstern oraz przyjaciele ze szkoły teatralnej: Halina Zaczek, Halina Kwiatkowska i Edward Dobrzański

- Zbyszka poznałem w 1957, kiedy byłem jeszcze studentem szkoły filmowej - opowiadał Janusz Morgenstern. - Byliśmy razem na obozie integrującym różne środowiska twórcze. Ponieważ od tego czasu byłem pod jego urokiem, zaproponowałem go Andrzejowi Wajdzie, podczas kompletowania obsady do .Kanału". Jednak Wajda kręcił nosem i Zbyszek dostał dopiero rolę w "Popiele i diamencie", i to też nie bez oporów, gdyż tym razem sprzeciwił się Kawalerowicz, który był szefem "Kadru".

- Mnie też Kawalerowicz nie chciał obsadzić w .Seksmisji" - wtrącił Jerzy Stuhr.

Zbyszek Cybulski niezwykle twórczo podszedł do przygotowywanego filmu. Sam stał się autorem kilku scen, jak choćby wstrząsającego fragmentu strzału do Szczuki, który pada w jego objęcia, co nabrało symbolicznego znaczenia. Aktor przyczynił się również do powstania największej sceny w polskim kinie, czyli przesuwania lampek z zapalonym spirytusem. W tym momencie w scenariuszu było napisane: "jedzenie sałatki".

- Wymyśliliśmy to ze Zbyszkiem dość przypadkowo, ale Wajda od razu zaakceptował. Grunt to mieć dobrego asystenta - oświadczył z wrodzoną skromnością Morgenstern, który później został nazwany "mistrzem ogników". Wykorzystał je w swoich "Kolumbach", a także w .Do widzenia, do jutra", gdzie scena miłosna rozegrana była w ciemności, przy pomocy ogników z papierosa.

Pozostali goście wspominali aktora jako wyjątkowego kolegę, na którego pomoc zawsze można było liczyć. Edward Dobrzański przypomniał sobie, jak Zbyszek, widząc jego wiatrem podszyty płaszcz, zaproponował mu swój, w sposób niezwykle delikatny.

- Ponieważ byłem wtedy bardzo dumny, odmówiłem, a on przez swoją subtelność nigdy do tego nie powrócił.

Halina Zaczek - jak sama stwierdziła - niewiele pamięta, gdyż w tym okresie kochała się w swoim przyszłym mężu Leszku Herdegenie.

- Pobraliśmy się na trzecim roku, a Zbyszek utkwił mi w pamięci jako człowiek wiecznie coś gubiący. Miał takie przyzwyczajenie, że wychodząc zaglądał pod krzesło, czy przypadkiem czegoś nie zostawił. Potrafił też rzucić tym krzesłem w Kalinę Jędrusik, gdy ta go zdenerwowała.

Wspomnienia przeciągnęły się do późnej nocy.

Na przyszły poniedziałek planowana jest projekcja "Amatora" Krzysztofa Kieślowskiego. O pracy nad filmem opowie Jerzy Stuhr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji