Artykuły

W sprawie przedstawienia "Dziadów"

Drukujemy informację generalnego dyrektora Ministerstwa Kultury i Sztuki Stanisława Witolda Halickiego, złożoną na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich, dnia 29. Il. br .

Szanowni Zebrani, Koleżanki i Koledzy!

Prezydium Zarządu Warszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich zwróciło się do kierownictwa Ministerstwa Kultury i Sztuki o przedłożenie na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Oddziału ZLP - informacji na temat przyczyn zdjęcia z afisza Teatru Narodowego przedstawień nowej inscenizacji "Dziadów". Pozwolą zebrani, że zabierając głos - w tym gronie i w tej sprawie - jako członek kierownictwa Ministerstwa Kultury i Sztuki, zajmujący się na co dzień m. in. teatrem, ze względu na wagę zagadnienia i dążenie do ścisłości faktograficznej - posłużę się tekstem napisanym zaakceptowanym przez kierownictwo resortu jeśli idzie przede wszystkim właśnie o faktografię i wyjaśnienie merytorycznego stanowiska Ministerstwa Kultury i Sztuki.

Na posiedzeniu Prezydium Rady Kultury i Sztuki. 7 lutego br. prezes Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich. Jarosław Iwaszkiewicz, zgłosił pod adresem ministra kultury i sztuki interpretację "Dziadów" z repertuaru Teatru Narodowego, co - jak stwierdził - "budzi w środowisku literackim głęboki żal i zaniepokojenie", zwłaszcza, że - cytuję dalej - "na temat tego zakazu (przedstawienia "Dziadów") krąży tysiące plotek, tysiąc najrozmaitszych tłumaczeń i interpretacji tego faktu". Tow. Lucjan Motyka na tę interpretację, uzupełniona przez innych mówców, udzielił wówczas obszernej odpowiedzi. Dnia 10 lutego minister kultury i sztuki spotkał się z pełnym Zarządem Polskiego PENCLUBU, a dnia następnego z przedstawicielami Zarządu Głównego i Zarządu Oddziału Warszawskiego ZLP - i obie kilkugodzinne rozmowy miały na celu przeciwstawienie się plotkom i fałszywym interpretacjom faktów, wzajemne przekazanie sobie informacji i wyjaśnienie całokształtu nieporozumień czy niezręczności w różnoźródłowym, nerwowym czasem działaniu, jakimi obrasta trudna, a w tej chwili już bolesna sprawa "Dziadów" w Teatrze Narodowym.

Moje wystąpienie będzie z konieczności powtórzeniem wyjaśnień o faktach i problemach niektórym kolegom dostatecznie już znanym z poprzednich w tej sprawie spotkań.

Proszę Koleżanek i Kolegów.

Jeżeli mamy rzetelnie, prawdziwie i uczciwie rozpatrzyć tzw. sprawę "Dziadów" w Teatrze Narodowym A.D. 1968 -- to, wydaje się, iż przede wszystkim w naszym dialogu i dyskusji musimy jasno, precyzyjnie ustalić o czym mówimy. I o co spory poszły. Kogo, lepsze czy gorsze, decyzje dotyczyły. Kogo ewentualnie skrzywdziły. Adama Mickiewicza czy Kazimierza Dejmka. Czy zatrzymany został kolportaż arcypoematu narodowego "Dziadów", czy raczej podjęto decyzję o przerwaniu eksploatacji ich teatralnej interpretacji, siedemnastej z rzędu w Polsce Ludowej, w ciągu 12 lat, od r. 1955 poczynając.

"Gdy powziąłem zamiar wystawienia "Dziadów", żona moja, ze swym kobiecym rozsądkiem i znajomością praktyki życiowej, poradziła, abym poruczył ułożenie tekstu autorowi "Wesela". Dlaczego? Bo przewidziała bystro, że przy mnie zostanie zasługa wprowadzenia poematu na repertuar a recenzenci krytykować będą pracę poety, który z konieczności musi dokonać licznych skrótów i modyfikacji... Odbyłem wtedy z Wyspiańskim wstępne konferencje i stanęło na tym, że zostawiłem mu wolną rękę. Za skromne honorarium podjął się poeta ułożyć tekst, jak je nazwał "scen dramatycznych", obmyśleć szczegóły wystawy i reżyserii. - Przewidywania mojej żony sprawdziły się w zupełności..."

Sięgam po inny jeszcze cytat:

"Utwór poetycki jest tylko materiałem" - pisał Leon Chwistek po lwowskiej, w 1932 r., prapremierze Leona Schillera inscenizacji "Dziadów". - "Można z niego zrobić wszystko, czego się zapragnie, od piły beznadziejnej, do narkotyku działającego silniej niż opium lub kokaina. Wszystko zależy od nastawienia wewnętrznego... "Dziady" Schillera, różnią się tak bardzo od "Dziadów'' Wyspiańskiego, że można zgoła powątpiewać, czy mamy do czynienia z tym samym dziełem sztuki".

W tych samych latach (po warszawskiej wersji Schillerowskiej inscenizacji Antoni Słonimski twierdził, że "ogrom natchnienia zawarty w "Dziadach" jest bogactwem narodowym, ale bogactwem dość kłopotliwym". I chyba miał słuszność, zwłaszcza jeżeli idzie o teatralną, a więc autonomiczną jako dzieło myśli i sztuki całość, działającą - w przypadku "Dziadów" przez lat blisko 70 - nie tylko w różnych swą dynamiką okresach prądów estetycznych, ale również w epokach odmiennego bytu ideowego i politycznego narodu.

4 inscenizacje przed wojną

"Dziady" Mickiewicza - jak je określił Julian Przyboś - "zaiste książka - las, dzieło - matecznik, poemat - szał", są nieustannie obszarem głębokich przeżyć, od ważnych odkryć ich tajemnic dla każdego czytelnika. W teatrze, a więc na terenie zbiorowych poszukiwań intelektualnych i artystycznych po stronie sceny oraz doznań intelektualnych i artystycznych po stronie widowni, każda inscenizacja tego najpotężniejszego ideowo dzieła społecznej literatury narodowej, o uniwersalistycznych aspektach, dzieła podstawowego dla odrębności kulturowej sceny polskiej - staje się dyskusyjna, mniej lub więcej kontrowersyjna.

Każdy bowiem z twórczych i inscenizatorów musi dokonywać wyboru tekstu do realizacji, wypracowywać koncepcję całości logiczną i żywą na scenie, wiążącą narodową i ogólnoludzką myśl Mickiewicza z wrażliwością intelektualną i estetyczną współczesnego inscenizacji widza. Już w samym wyborze tekstu, w skrótach, zarówno oszczędnościowych (granie całości "Dziadów" trwałoby około 6 godzin), jak i interpretacyjnych, czają się różne niebezpieczeństwa, które mogą przesądzić o wymowie ideowej przedstawienia, a więc i o funkcji sprawczej w stosunku do widowni. Oczywiście również interpretacja reżyserska, stylistyka plastyki scenicznej, współdecydują o dominantach wrażeń u widzów.

Nastrój widowni, intelektualny i emocjonalny, będący zazwyczaj wielką niewiadomą przed podniesieniem kurtyny, staje się jednym z komponentów akcentów przedstawienia.

Teatralna realizacja klasyków ma zawsze swoje zaplecze - w wiedzy historyczno-literackiej, naturalnie najświeższej, i w poprzednich inscenizacjach danego utworu.

Twórczy inscenizator musi więc w swojej realizacji: wyrazić swój stosunek do owego "zaplecza", skorzystać z niego aprobująco, lub polemicznie; swój zamysł wiązać z konkretnym "zamówieniem społecznym", lub wyczuwać zainteresowania czy potrzeby społeczności widzów; zbliżyć dzieło klasyka do współczesnej rzeczywistości nowymi środkami własnymi, zgodnymi z duchem utworu czy dominantą twórczości klasyka, ale odpowiadającymi aktualnej, postępowej wrażliwości intelektualnej i społecznej odbiorcy, jego także wyobraźni plastycznej.

Dlatego w teatrze i w historii kultury mówi się o "Dziadach" - Wyspiańskiego, Schillera, Bardiniego, Skuszanki i Krasowskiego czy Dejmka i Stopki, o tych dziełach sztuki teatru, które są własnością twórczą ludzi teatru, ich subiektywnym widzeniem poematu oraz swoistą interpretacją myśli twórczej i postawy ideowej poety.

Taką jest rzeczywistość w dziedzinie twórczości i kultury teatralnej, zwłaszcza w odniesieniu do Mickiewiczowskich "Dziadów", rzeczywistość potwierdzona historycznie, od pierwszej inscenizacji, za którą cięgi zbierał Stanisław Wyspiański.

Wszystkie więc dyskusje, kontrowersje, ataki, polemiki, związane z "Dziadami" w teatrze - nie są nigdy adresowane do poety, do jego tekstu, jego ogromu uczucia i myśli, które wyrażają buntowniczą, rewolucyjną postawę poety przeciw tyranii, za społeczną i ludzką wolnością. Pretensje o różnym nasileniu bywają, są - do interpretatorów, tym bardziej, że sugestywność wizji scenicznej jest mocniejsza i trwalsza w pamięci niż lektura rozpraw krytycznych.

I siła pretensji w społeczności bywa większa niż dawniej, gdyż budujemy w Polsce Ludowej nowy teatr ideologiczny i spieramy się o jego styl narodowy. A Mickiewiczowskie "Dziady" uważamy za jeden z fundamentów obu zjawisk i dążeń naszej socjalistycznej kultury.

15 inscenizacji w ciągu sześciu lat

Nieco zdań o tym, co nazwać by można stosunkiem polityki kulturalnej w Polsce Ludowej do sprawy inscenizowania "Dziadów".

Jesienią 1948 r. Teatr Polski w Warszawie rozpoczął przygotowania do wznowienia przedwojennej inscenizacji Leona Schillera i Andrzeja Pronaszki. Wówczas w Belwederze (17.X 1948) odbyła się narada z udziałem naukowców, pisarzy, ludzi teatru, działaczy kultury, przedstawicieli instancji partyjnych i Ministerstwa Kultury i Sztuki, która wypowiedziała się przeciw powtarzaniu - w nowym bycie politycznym i w zwycięsko wywalczonej nowej rzeczywistości ideologicznej - Schillerowskiego misterium pasyjnego o martyrologii polskiej, przyrównującego - w wymowie całości widowiska - tragedię Polski do tragedii na Golgocie. Doszło wówczas zresztą do dramatycznego spięcia między Schillerem i Pronaszką w sprawie słynnych trzech krzyży, rozpiętych nad terenem akcji przedstawienia. W czasie dyskusji - to sugerowano Mieczysławowi Jastrunowi opracowanie układu i adaptacji tekstu, to znów Jerzy Borejsza proponował wprowadzenie do ciągu tekstu Mickiewicza, jako przerywników, wypisów z dokumentów, pamiętników czy korespondencji z epoki, dla uhistorycznienia i rozjaśnienia realiami owego lotu poetyckiej ekstazy i ponadrzeczywistych obrazów Mickiewicza. Narada ustaliła, że tekst Mickiewicza jest nienaruszalny, integralny. Realizację "Dziadów" odroczono. Schiller snuł dalej projekty zakończenia "Dziadów" tzw. "apoteozą" Trybuny Ludów lub sceną balkonową we Florencji: przemówieniem Mickiewicza do zrewolucjonizowanego tłumu. Sam Schiller, po dyskusjach przyznawał, że w swojej inscenizacji z lat trzydziestych stonował względnie pominął szereg ustępów nabrzmiałych - jak to określił - "tęgim realizmem".

Do zagadnienia podjęcia realizacji "Dziadów" Ministerstwo Kultury i Sztuki powróciło dopiero we wrześniu 1953 r., rozpisując konkurs zamknięty na ich inscenizację, proponując reżyserom współpracę z mickiewiczologami. Na wiosnę 1954 poszerzono tę inicjatywę o inne, nie grane od r. 1945 pozycje repertuaru romantycznego i neoromantycznego. Konkursy nie dały rezultatu. Podjęta została decyzja wystawienia "Dziadów" jesienią 1955 r. na setną rocznicę śmierci Adama Mickiewicza, w okresie międzynarodowych uroczystości Mickiewiczowskich w Polsce.

Pamiętamy dobrze te inscenizację Aleksandra Bardiniego, łzami wzruszenia u widzów powitaną jako symbol patriotycznych związków kultury Polski Ludowej z dziełami narodowymi i tradycja narodową. Przedstawienie z nienaruszonym (poza skrótami i kolejnością scen) tekstem Mickiewicza przyjęto jako - cytuję Wacława Kubackiego - "Pod względem politycznym... uczciwe. Gorzkie, palące wiersze Mickiewicza, strofy gniewu i boleści narodowej, rozbrzmiewały bez najmniejszych skreśleń". Te "Dziady" Bardiniego do lipca 1957 r. grane były 255 razy, ale na festiwal Teatru Narodów w Paryżu nie pojechały, na skutek publicznego sprzeciwu pewnej grupy ze środowiska teatralnego warszawskiego i literacko-naukowego Krakowa. Miara kontrowersyjności ocen spektaklu.

Zaznaczmy, że koncepcja Bardiniego, opierająca się o ówczesne prace interpretujące twórczość Mickiewicza, była wstępnie dyskutowana w Ministerstwie Kultury i Sztuki w szerszym gronie pisarzy i mickiewiczologów. Generalna próba była odbierana przez urzędową komisję.

W ciągu sześciu lat, od r. 1961 do 1967, mieliśmy w naszych teatrach - 15 inscenizacji "Dziadów", o odmiennych układach tekstów, interpretacji reżyserskiej, opracowaniach scenograficznych. Od r. 1901 do 1938 teatry w Polsce posługiwały się tylko 4 układami tekstu, sporządzonymi przez: Wyspiańskiego, Teofila Trzcińskiego, Leona Schillera i Leopolda Pobóg-Kielanowskiego oraz 6 samodzielnymi wersjami reżyserskimi wymienionych autorów układu tekstu i jeszcze Stanisławy Wysockiej oraz Aleksandra Zelwerowicza. Przeciwstawne spojrzenia na Mickiewicza tych kilkunastu Inscenizacji w teatrach Polski Ludowej, odchodziły nieraz i to dość daleko, od myśli filozoficzno-ideowej Mickiewicza i znaczenia społeczno-narodowego jego twórczości.

Tego rodzaju praktyki inscenizatorów wymagały, jak uważało Ministerstwo Kultury i Sztuki, konfrontacji i weryfikacji w obecności zainteresowanego audytorium. I dlatego Ministerstwo Kultury i Sztuki zorganizowało wiosną 1966 r. w Warszawie pokaz kilku krajowych inscenizacji "Dziadów" oraz sympozjum dyskusyjne na temat: "Współczesne inscenizacje dramatu romantycznego w świetle tradycji teatralnej" z udziałem mickiewiczologów, pisarzy, realizatorów, krytyków, nauczycieli polonistów, przedstawicieli młodzieży szkolnej.

Dyskusja, oczywiście. Jak wiele dyskusji, ułamkowa, stwierdziła, że pozycja "Dziadów" - jako dotąd wyjątkowego, trudnego intelektualnie i politycznie dzieła narodowego - uległa zmianie z sezonu na sezon. Stały się one - dowodzono - popularną, obiegową wartością repertuarową, jak "Balladyna", "Fantazy" czy "Horsztyński". Umieszczanie "Dziadów" we współczesnej stylistyce teatralnej, proponowanej przez dramaturgię awangardową, zmusza reżyserów - jak zauważono - do pogoni na siłę za udziwnieniami formalnymi, do których tekst "Dziadów" trzeba zaadaptować. Powstają więc przedstawienia coraz dalsze intelektualnie i artystycznie od ducha tekstu Mickiewicza. Wyrażono w dyskusji tęsknotę - uczynili to zwłaszcza poloniści, którzy przypomnieli, że "Dziady" są obowiązkową lekturą szkolną i obiektem wielostronnej analizy - wyrażono tęsknotę za "odświętnością" "Dziadów", za zgodnością interpretacji teatralnych z pełną prawdą Mickiewicza.

Stwierdzić w tym miejscu należy, że Ministerstwo Kultury i Sztuki, ani inne instancje nadzorcze, od r. 1955 nie weryfikowały układu tekstu ani koncepcji inscenizacyjnych "Dziadów", nie ukierunkowały pracy reżyserów i nie ingerowały nigdy w dobrany przez reżysera tekst poety. Tak samo postąpiło Ministerstwo Kultury i Sztuki w przypadku "Dziadów" Kazimierza Dejmka.

Nie powodował jednak ministerstwem ów spryt czy chytrość żony Józefa Kotarbińskiego: splendor za otwartość polityki kulturalnej dla ministerstwa, cięgi za sposoby jej realizacji dla artystów. Była to raczej praktyka zaufania do działalności zaangażowanych intelektualnie i artystycznie, a więc ideowo i politycznie, twórców.

Niejednokrotnie w Związku Literatów Polskich dyskutowano ostro na temat rozpiętości uprawnień reżysera w stosunku do tekstu. Niektóre doświadczenia, a także przypadek Dejmkowskich "Dziadów", wskazują, że może być potrzebna szersza dyskusja z udziałem pisarzy i naukowców na temat doboru i układu tekstu dramatycznego, szczególnie gdy idzie o dzieła pomnikowe, będące powszechną własnością narodu.

W teatrze artysta bywa obarczony większą dozą bezpośredniej społecznej odpowiedzialności za swą pracę niż jego kolega w innych dyscyplinach twórczych, bo jest sam sobie redaktorem naczelnym i wydawcą. I dlatego, wydaje się - tym delikatniejszą ale i baczniejszą powinna być współpraca nadzoru politycznego z teatrem, którego dzieło sztuki przybiera finalny kształt i wymowę dopiero w każdorazowym kontekście z publicznością. I dlatego dopiero premiera i popremierowy proces konfrontacji przedstawienia z widownią - zwłaszcza jeżeli idzie o utwór czy wykorzystanie utworu, będącego własnością emocjonalną całego narodu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji