Artykuły

Najważniejsze ministerstwo Rządu, czyli czym zajmie się minister Piotr Gliński

Kultura jest dla prezesa PiS narzędziem uprawiania realnej polityki. Tej długofalowej, kształtującej postawy i światopoglądy. Piotr Gliński ma zawalczyć o PiS-owski rząd dusz - pisze Witold Głowacki w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Pierwsza batalia wicepremiera Piotra Glińskiego na froncie walki o nową narodową kulturę przerodziła się w walkę z wiatrakami. Minister dał się nabrać na prowokację artystyczną - jego resort w oficjalnym piśmie skierowanym do dolnośląskiego samorządu wojewódzkiego zażądał zablokowania premiery spektaklu "Śmierć i dziewczyna" w Teatrze Polskim we Wrocławiu, ze względu na domniemaną (i sugerowaną w trakcie promocji przedstawienia) obecność w nim "scen porno". Okazało się jednak, że spektakl według Elfriede Jelinek nie zawiera nic, co rzeczywiście mogłoby oburzyć współczesnego widza, a re-akcja Glińskiego oraz pikieta "krucjaty różańcowej" i narodowców przyczyniły się o wiele bardziej do wyprzedania biletów na długie tygodnie, niż do umocnienia promoralnych postaw w narodzie.

Naiwny jednak, kto sądzi, że determinacja wykazana przez Glińskiego w pierwszych dniach urzędowania to tylko nadgorliwość lub przejaw brania nazbyt serio ministerialnej funkcji, uważanej tradycyjnie za jeden z rządowych ogonów. Dla Prawa i Sprawiedliwości resort kultury to jedno z najważniejszych ministerstw. A Gliński dziarsko zabrał się do realizowania postawionych przed nim zadań - wykraczających znacznie ponad dotychczasowy obszar zainteresowań resortu kultury.

Priorytet Prawa i Sprawiedliwości na najbliższe tygodnie - to oczywiście samo przejęcie kontroli nad najważniejszymi instytucjami państwa. Ekspresowe tempo narzucone tu przez PiS otwiera kolejne pola politycznych konfliktów, polaryzuje nastroje, podnosi temperaturę debaty publicznej do wrzenia.

W następnych miesiącach PiS będzie już więc musiało zadbać o portfele swych wyborców - uruchamiając "program 500 złotych na dziecko" i realizując przynajmniej część kampanijnych obietnic o charakterze socjalnym. To będzie zresztą raczej niezbędny zabieg w ramach prostej technologii władzy - zwłaszcza takiej władzy, która musi sobie zdawać sprawę z ulotności społecznego poparcia w zderzeniu z próbami realizacji bardzo daleko idących ambicji, które rysuje przed sobą PiS.

Jarosław Kaczyński nie poprzestaje jednak na prostej technologii władzy. Nie lokuje też długofalowych nadziei w samym bieżącym zarządzaniu społecznymi emocjami. W odróżnieniu od Donalda Tuska, który całkiem szczerze chyba szczycił się swym brakiem wielkich politycznych wizji, Kaczyński taką wizję niewątpliwie posiada. Zawiera się ona między innymi w wielokrotnie powtarzanych słowach o "nowej wspólnocie", którą mają stworzyć Polacy, wokół tradycyjnych, konserwatywnych wartości i wokół nowego rozumienia państwa - oczywiście zgodnego z ideą IV RP.

W tej wizji więc ogromną, absolutnie podstawową rolę odgrywa świadome kształtowanie światopoglądu Polaków oraz ich kulturowych postaw przez państwo.

Piotr Gliński, minister kultury w rządzie PiS, otrzymał niezwykle wysoką rangę wicepremiera nie tylko ze względu na dotychczasowe zasługi i na fakt, że był już nawet kandydatem na premiera. Dla Prawa i Sprawiedliwości ministerstwo kultury - przez poprzedników traktowane niezmiennie po macoszemu - to naprawdę jeden z kluczowych resortów. To właśnie ono ma walczyć o polskie dusze. I to wynik tej walki ma decydować o sukcesie pisowskiej prawicy w perspektywie lat - a może i pokoleń.

Ministerstwo kultury ma być resortem kształtującym publiczne media. PiS planuje ich wielką reformę - w miejscu funkcjonujących dziś spółek Skarbu Państwa, mają zaistnieć narodowe instytucje kultury - niczym np. Filharmonia Narodowa. Ustawa o mediach publicznych ma trafić do Sejmu według słów Glińskiego "najpóźniej po świętach". Nie jest do końca jasne, jak w nowym rozdaniu ma wyglądać nadzór nad mediami publicznymi, wiadomo natomiast, że każde z nich ma być kierowane jednoosobowo. Rzecz jasna członkowie obecnych władz spółek mediów publicznych nie mają większych szans na nową posadę. - Nie jesteśmy zadowoleni z realizacji zadań przez obecne władze - mówił w wywiadzie dla Wirtualnych Mediów Gliński.

Kto będzie wybierał nowych zarządców mediów publicznych? Już nie KRRiT - tylko nowa komisja "o charakterze konkursowym" najprawdopodobniej w jakiś sposób podległa właśnie resortowi kultury.

Finansowaniu mediów publicznych ma służyć nowa opłata audiowizualna. Gliński liczy na pozyskanie w ten sposób nawet 1,5 miliarda rocznie. I aż połowę tych środków zamierza skierować do mediów lokalnych.

Z pewnością zmieni się także profil mediów publicznych. Wprawdzie "rozrywka ma swoje miejsce", bo "w szerokim pojęciu narodu mieści się wielorakość". Ale trzonem wciąż pozostaje tradycja, kultura, historia, język i wspólnotowość, bo naród to wspólnota wyobrażona - tak mówiąc o mediach publicznych nawiązywał do Benedicta Andersona Gliński.

To oczywiście ministerstwo Glińskiego ma także bezpośrednio prowadzić politykę historyczną państwa - tak ważną dla Prawa i Sprawiedliwości. I być może sprawdzoną już w boju za sprawą tak zwanego "efektu IPN" (określenie za think tankiem Centrum Daszyńskiego), widocznego w badaniach postaw i światopoglądów młodych Polaków - bardzo bezpośrednio przekładających się na wyniki prawicy w wyborach 2015 roku. Otóż od pierwszych lat funkcjonowania IPN - a zarazem od pierwszych eksperymentów z tzw. państwową polityką historyczną - dość regularnie rośnie odsetek młodych Polaków deklarujących poglądy prawicowe, spada zaś tych, którzy deklarują poglądy lewicowe.

Narzędziami polityki historycznej będą więc kampanie edukacyjne, działalność muzeów, popularyzacja.

Ministerstwo kultury ma też stać się motorem powstania słynnych polskich "superprodukcji filmowych", zapowiadanych już przez Glińskiego. Narzędziem do realizacji tego celu będzie z pewnością Polski Instytut Sztuki Filmowej, niewykluczone są więc zmiany w ustawie o PiSF.

Ministerstwo kultury będzie miało znaczący wpływ także na świat idei. To resort decyduje o dotacjach dla czasopism, wokół których koncentrują się rozmaite środowiska polityczno-intelektualne. Można się spodziewać wspierania przede wszystkim pism o charakterze konserwatywnym, ciężkie czasy mogą natomiast czekać tytuły lewicowo-liberalne (niekoniecznie zresztą rozpieszczane i w czasach Platformy).

Do realizacji wszystkich elementów tej misji Gliński dostał więc silną według pisowskich kategorii i dobrze już przygotowaną drużynę.

Formalnie najważniejszym wśród zastępców Glińskiego będzie Jarosław Sellin. To on ma odpowiadać za budowę najważniejszych obiektów kultury - w tym Muzeum Historii Polski czy nowego muzeum Piłsudskiego. Sellimowi będą też podlegać muzea oraz Polski Instytut Sztuki Filmowej (gdzie niebawem szykuje się wymiana prezesa). Sellin będzie więc w resorcie rozporządzać największym budżetem - tym bardziej że to także on będzie rozdzielać przynależne ministerstwu fundusze strukturalne i europejskie. Sellin - niegdyś dziennikarz z grupy "pampersów", później m.in. rzecznik rządu Jerzego Buzka i członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - był już wiceministrem kultury za rządów PiS. Wtedy resortem kierował Kazimierz Michał Ujazdowski. Obaj panowie brali udział w pierwszej większej secesji z PiS, zakładając Polskę XXI. Po niepowodzeniu powrócili w orbitę partii Jarosława Kaczyńskiego.

Wanda Zwinogrodzka, redaktorka telewizyjna, zajmie się natomiast narodowymi instytucjami kultury - w tym teatrami, filharmoniami i operami, edukacją kulturalną oraz szkolnictwem artystycznym. Zwinogrodzka jest ekspertką od teatru w służbie polityki historycznej . W 2006 roku - za poprzednich rządów PiS - została szefową teatru TV w TVP. Stworzyła tam "Scenę Faktu" - działającą w ścisłej współpracy z IPN i wystawiającą spektakle i widowiska o stricte historycznym charakterze. Zwinogrodzka przestała kierować Teatrem Telewizji dopiero w 2012 roku. W ostatnich latach współpracowała przede wszystkim z mediami Tomasza Sakiewicza, była felietonistką "Gazety Polskiej Codziennie".

Magdalena Gawin to z kolei historyk i eseistka z kręgu "Teologii Politycznej". Tego samego, w którym można było umiejscowić zmarłego w katastrofie smoleńskiej wiceministra kultury Tomasza Mertę, czy Marka Cichockiego, uważanego za najważniejszą postać grupy "muzealników" stanowiącej swego czasu istotną część zaplecza prezydentury Lecha Kaczyńskiego.

Magdalena Gawin będzie odpowiadać za ochronę zabytków i mecenat państwa w kulturze, ma także nadzorować instytucje bezpośrednio podległe ministerstwu. Została również powołana na stanowisko generalnego konserwatora zabytków.

Najciekawsza - i zarazem najbardziej tajemnicza - jest w tym wszystkim rola czwartego z zastępców Glińskiego, tego o najszerzej znanym nazwisku. Jacek Kurski, niegdyś dziennikarz, następnie polityk kilku partii prawicowych, spindoktor PiS i wreszcie współtwórca Solidarnej Polski, należy do najbardziej polaryzujących opinię publiczną polityków związanych z partią Kaczyńskiego. W resorcie Glińskiego ma odpowiadać za analizę i przebudowę jego struktury oraz za restrukturyzację Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. To stosunkowo niewiele jak na zakres odpowiedzialności wiceministra -i to mimo że sam Piotr Gliński podkreślał, że Kurski trafia do resortu raczej tymczasowo, aż do zrealizowania swej misji. W dodatku jeszcze przed nominacją Kurskiego pojawiły się informacje, że to właśnie on będzie odpowiadał za reformę mediów publicznych. Ale co wtedy miałoby się stać z Krzysztofem Czabańskim, oficjalnym pełnomocnikiem rządu do spraw mediów publicznych? Otóż możliwe jest i takie wyjaśnienie, że w czasie, gdy Czabański zajmie się błyskawicznymi zmianami personalnymi w ramach istniejących obecnie struktur TVP i Polskiego Radia, Kurski będzie przygotowywał nową ustawę i nowy ład medialny. Złośliwi z kolei twierdzą, że skierowanie właśnie do ministerstwa kultury to rodzaj pokuty wyznaczonej Kurskiemu przez prezesa PiS przed ostateczną decyzją o przywróceniu do łask i że rola dawnego "bulteriera PiS" w resorcie będzie raczej symboliczna.

Piotr Gliński, do niedawna kojarzony w polityce głównie z funkcją wiecznie niedoszłego "premiera technicznego", otrzymał od Jarosława Kaczyńskiego naprawdę ważny dla PiS odcinek. Na kulturalnym froncie ma zmieniać mentalność Polaków, formatować zbiorowy światopogląd. To misja tyleż kulturowa, co polityczna - to właśnie ona przecież może przyczynić się do zbudowania w przyszłości społecznego zaplecza dla PiS, odpowiadającego tym dzisiejszym marzeniom o dorównaniu Fideszowi Victora Orbana. Kultura jest w ujęciu Jarosława Kaczyńskiego narzędziem uprawiania realnej polityki, a Gliński stanął właśnie instytucjonalnie na czele tyleż kulturalnej, co kulturowej ofensywy prawicy. Od jej powodzenia może zależeć przyszłość formacji Kaczyńskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji