Artykuły

Koniec podziału na faworytów i salon odrzuconych

- Naszą rolą jest zapewnić artystom przestrzeń tak zdefiniowaną, by głos konserwatywny, a też różne inne głosy były słyszalne obok głosu liberalnej lewicy, który obecnie często adwersarzy zagłusza - z wiceminister kultury Wandą Zwinogrodzką rozmawia Magdalena Piejko w Gazecie Polskiej.

Niektórzy młodzi twórcy mówią dziś, iż mają nadzieję, że podczas przełożenia wajchy do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wpadnie trochę świeżego powietrza, czyli znajdzie się miejsce dla tych, którzy wcześniej byli pomijani. Co Pani by im odpowiedziała? - Że jednym z naszych priorytetów jest bardziej sprawiedliwy podział dóbr kultury w aspekcie regionalnym i społecznym. Dotyczy to także programów ministra, z których dotowane są rozmaite przedsięwzięcia kulturalne. W tym zakresie poczynania resortu kultury były w ostatnich latach dość mocno krytykowane. Wiele środowisk czuło się pokrzywdzonych. Nic dziwnego - istniało bowiem grono faworytów i - powiedziałabym - "salon odrzuconych". Pierwsi z reguły mogli liczyć na wsparcie, drudzy przeciwnie.

Jakie były tego skutki dla atrakcyjności polskiej kultury?

- To niezdrowa sytuacja także dlatego, że pewien czytelny schemat podziału tych środków petryfikuje istniejący stan rzeczy, tłumi ferment i kreatywność w kulturze. Implikuje zatem raczej skostnienie niż rozwój. Tymczasem nam zależy na rozwoju, na uwolnieniu inicjatywy Polaków. Trzeba będzie zatem szczególnie uważnie przyjrzeć się projektom świeżym, innowacyjnym, dopiero dobijającym się o uznanie. Ale oczywiście zawsze najwyższym kryterium musi być jakość. Pozwolę sobie zauważyć, że mnie nieco razi sformułowanie "przełożenie wajchy". Pochodzi ze słownika technicznego, a osobiście uważam, że w świecie kultury właściwsze są analogie z naturą niż z techniką. Etymologicznie kultura to uprawa. Wolę więc takie terminy jak rozwój, ewolucja, pielęgnowanie pewnych wartości, organizm, a nie mechanizm, metamorfoza, a nie kręcenie wajchą. Innymi słowy, wyobrażam sobie, że ministerialna troska o kulturę powinna wyrażać się raczej w staraniach o optymalne warunki dla jej krzewienia i wzrostu, powinna polegać na wspieraniu kreatywności artystów i animatorów, a nie na odgórnych dyspozycjach i ręcznym sterowaniu. Twórczość projektowana za ministerialnym biurkiem mnie nie interesuje. Dlatego bardzo zależy mi na współpracy ze środowiskiem artystycznym, bo tylko tak możemy zdziałać coś pożytecznego. Ja przyznaję się do wrażliwości konserwatywnej, a w tej perspektywie nie ma miejsca na instrumentalizowanie kultury.

Na łamach "Gazety Polskiej Codziennie" polemizowała Pani z tymi, którzy zachęcali do stworzenia "teatru prawicowego".

- Tak naprawdę raz podjęłam ten temat, zresztą polemizując z Janem Klatą. On właśnie w ostatnich dniach wzniecił falę medialnego zgiełku, bo ministerstwo ośmieliło się poprosić o dokumentację wideo ze zrealizowanych przedstawień, żeby rozeznać się w sytuacji i rzetelnie zrekapitulować dorobek tej sceny [Narodowy Stary Teatr w Krakowie]. Zamówiłam takie opracowanie w ramach "raportu otwarcia", który przygotowujemy. Fakt, że niegdyś polemizowałam z dyrektorem Starego, był dodatkową przesłanką, by powierzyć to zadanie zawodowemu krytykowi, bo jako urzędnik nie mogę kierować się po prostu własnym arbitralnym przekonaniem, muszę uwzględniać różne punkty widzenia. Tak rozumiem swoją rolę. Gromki lament podniesiony z tego powodu we wszystkich mediach wydaje mi się naprawdę dziwny. W mojej niegdysiejszej polemice z Klatą chodziło o to, że kiedyś dyrektor Starego Teatru wzywał, by konserwatyści, zamiast krytykować teatr lewicowy, tworzyli własny - prawicowy. Próbowałam wytłumaczyć, że nic takiego nigdy nie istniało i teraz też nie powstanie, bo prawicowy teatr byłby wariantem teatru politycznego, a ten jest oryginalnym pomysłem dwudziestowiecznej lewicy, przez konserwatystów odrzucanym. Lewica in-strumentalizuje sztukę, traktując ją jako narzędzie perswazji, agitacji czy społecznej inżynierii w służbie rewolucji, której celem jest zdemolowanie tradycyjnego ładu i zaprowadzenie nowych porządków. Konserwatyści nie zamierzają niczego demolować, zatem nie potrzebują takiego narzędzia. Traktują kulturę jako obszar, gdzie aktualizuje się tradycję, prowadzi dialog pokoleń i współczesnych, równoprawnych racji, gdzie podejmuje się umysłowy i artystyczny wysiłek, aby pogłębić nasze rozumienie rzeczywistości i ludzkiej kondycji. W perspektywie konserwatywnej kultura nie jest więc terenem politycznej walki, ale duchowej koegzystencji, im bardziej urozmaiconym i bogatszym - tym lepiej.

Czyli wbrew temu, co już zdążyła napisać "Gazeta Wyborcza" chce Pani - w pewnym sensie - odpolitycznić teatr?

- Nie jest rzeczą urzędnika artykułować taką czy inną artystyczną dykcję. Tylko twórcy mogą ją kształtować. Naszą rolą jest zapewnić im optymalne ku temu warunki. To znaczy przestrzeń tak zdefiniowaną, by rozmaite dykcje mogły się w niej odnaleźć, by głos konserwatywny, a też różne inne głosy były słyszalne obok głosu liberalnej lewicy, który obecnie często adwersarzy zagłusza. By możliwa była dyskusja, owszem, także konflikt, ale pod postacią sporu intelektualnego, ideowego, estetycznego, a nie hałaśliwej awantury ekscytującej dla mediów, ale umysłowo i artystycznie płytkiej jak kałuża po przelotnym deszczu. I też nie w formie żenującej przepychanki pacyfikowanej przez policję. Uważam, że sposób, w jaki obecnie objawia się konflikt światopoglądowy, jest upokarzający dla ludzi kultury po obu stronach barykady, jakość dyskursu jest tak żałosna, że napawa wstydem. Wszyscy na tym tracimy. Naprawdę wierzę, że stać nas na więcej niż uliczne demonstracje albo medialne nagonki. I mam nadzieję - choć oczywiście pewności żadnej - że uda nam się przekonać środowiska artystyczne, aby wspólnie podjąć trud budowania takiej otwartej dla wszystkich przestrzeni koegzystencji, zachęcić do ambitnej twórczości wspieranej także przez ministerialne programy.

Jakie programy Państwo planują?

- Minister Jarosław Sellin zapowiedział już przygotowanie obszernego rządowego programu Niepodległość 2018, w jego obrębie na pewno znajdzie się miejsce dla artystów, którzy zechcą się weń włączyć z pomysłami własnych realizacji. Rozważamy też możliwość powołania Narodowego Portalu Internetowego, który byłby witryną polskiego dorobku w różnych dziedzinach, a w dziedzinie sztuki ten dorobek jest naprawdę okazały, choć często nie dość dobrze znany, niestety zarówno w kraju, jak i na świecie. To oczywiście wymaga wielu starań, np. podjęcia i skorygowania nieudanego projektu ustawy o otwartych zasobach publicznych. Za rządów PO został on słusznie oprotestowany przez twórców i w rezultacie zarzucony. Te prace trzeba wznowić, tym razem w ścisłej współpracy ze środowiskiem artystycznym, zmierzając do łagodzenie prawa autorskiego ze względu na dobro odbiorców, ale zarazem przy poszanowaniu interesów twórców. To plany na przyszłość, w pierwszej kolejności musimy rozpoznać bieżące potrzeby i problemy w instytucjach powierzonych pieczy ministerstwa.

Podlegający Pani departament narodowych instytucji kultury obejmuje także Teatr Polski we Wrocławiu. Jaki jest Pani stosunek do sporów wokół tzw. pornoafery w tamtejszym teatrze?

- No cóż, w tej sprawie górę wzięły emocje, co bardzo zaostrzyło konflikt. W dodatku dyrektor teatru jest zarazem aktywnym działaczem partyjnym i posłem na sejm, reprezentuje zatem nietożsame, a niekiedy wykluczające się interesy - polityki i sztuki. To wszystko mocno skomplikowało sytuację. Zapowiedź, że spektakl dotowanego teatru "zawiera treści pornograficzne" musiała wzburzyć opinię publiczną. Nie ma żadnego powodu, by z podatków finansować pornografię. Ona nie potrzebuje dotacji, przeciwnie - zwykle przynosi krociowe zyski tym, którzy ją oferują. Tymczasem w budżecie często brakuje pieniędzy na elementarne potrzeby, choćby na godziwe pensje dla bibliotekarzy. Ukuto już hasło: "W butach dziury, pracownik kultury". Wydaje się, że to raczej owi pracownicy zasługują na pomoc ze środków publicznych, a nie zagraniczni aktorzy filmów porno. Tym samym niepokój osób obarczonych - jak minister kultury - odpowiedzialnością za racjonalne gospodarowanie groszem publicznym był w pełni uzasadniony. Sama reżyserka, Ewelina Marciniak, przyznała potem w telewizyjnej "Hali odlotów", że podczas prób akt seksualny miał miejsce, na premierze zrezygnowano z niego "pod wpływem okoliczności". Mówienie w tym kontekście o cenzurze tylko dezorientuje obserwatorów całego wydarzenia i pogłębia konflikt wokół niego.

Często podkreślała Pani, jak ważne powinno być dla kultury integrowanie wspólnoty. Co może służyć tej integracji?

Wspólna tradycja. Język. Sentyment do przebojów młodości. Filmy Stanisława Barei. "Pchła szachrajka" Jana Brzechwy czytana przez mamę w dzieciństwie. Światło przenikające przez witraże Stanisława Wyspiańskiego w kościele Franciszkanów w Krakowie. Kolęda "Lulajże Jezuniu" skojarzona z zapachem choinki. Fasada Pałacu Łazienkowskiego odbita w wodzie. Smok wawelski, także w uwspółcześnionej wersji Tomasza Bagińskiego, którego film właśnie trafił do sieci. Kultura to po prostu nasz, ludzki świat myśli, wrażeń, tęsknot, wspomnień, które są bardzo indywidualne i osobiste, ale zarazem setkami pajęczych nici wiążą nas ze wspólnotą, w której żyjemy. Wszystko to może nas łączyć, służyć porozumieniu, jeśli potrafimy sobie uświadomić niezwykłą wartość tego duchowego uniwersum ustanawianego zbiorowym wysiłkiem. Mamy z tym niekiedy kłopot. Teraz akurat duży, bo przez minione ćwierć wieku kwestionowaliśmy naszą tożsamość, próbowaliśmy ją przeistoczyć bądź porzucić. Trochę jak nastolatek, który buntuje się przeciwko rodzicom i ich anachronicznemu, jego zdaniem, światu. Jednak w miarę jak osiąga dojrzałość, z reguły powraca do korzeni, docenia odziedziczony spadek, adaptuje go do własnych potrzeb. Myślę, że odrodzona po totalitarnych doświadczeniach XX w. Polska, wkracza właśnie w tę fazę mądrej dojrzałości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji